Dziewczyna skończyła kolejny rozdział.
Do końca zostało jej jeszcze sześć. Odłożyła na bok książkę i wykonała kilka
obrotów głową, żeby rozluźnić obolałe od ciągłego pochylania się mięśnie karku.
Dwuminutowa przerwa od książki jej nie zaszkodzi. Hermiona jeszcze raz
powtórzyła w myślach temat, który przeczytała.
Nazwiska, wydarzenia, miejsca, daty - wszystko ułożone chronologicznie w
jedną całość. Kiedy upewniła się, że niczego nie pominęła, schowała podręcznik
z czwartej klasy do torby i zrobiła kilka kolejnych obrotów, jako rozgrzewkę
przed kolejnym rozdziałem. Zanim zaczęła czytać, spojrzała z zaciekawieniem na
siedzącego przed nią chłopaka. Draco był pogrążony w lekturze podręcznika od
transmutacji i co jakiś czas marszczył brwi, co Hermiona uznała za urocze. Przyglądała
mu się przez chwilę, poczym wyciągnęła podręcznik do piątej klasy i wróciła do
nauki. Teraz całą swoją uwagę poświęciła czytanemu fragmentowi. Wszystko inne
zniknęło. Nie było biblioteki i Draco siedzącego przed nią, tylko ona i tekst.
Uważnie czytała każde słowo, najważniejsze rzeczy powtarzała po dwa razy i
ruszała dalej. Dlatego dopiero po chwili poczuła, że ktoś delikatnie szturcha
ją w ramię. Pod wpływem dotyku wróciła do teraźniejszości i zobaczyła Draco,
pochylającego się w jej kierunku.
- Idziemy na zewnątrz - oznajmił
szeptem.
- Nie - odpowiedziała krótko.
- Ale ja nie pytałem ciebie o
zdanie - powiedział i zwinnym ruchem zabrał jej książkę.
- Draco! - Próbowała go
powstrzymać, ale chłopak już stał, gotowy do wyjścia. - Nigdzie nie idę!
- W takim razie możesz się
pożegnać ze swoim podręcznikiem do Historii Magii - Draco uśmiechnął się
złośliwie.
Hermiona popatrzyła na niego
wzrokiem godnym bazyliszka, rozważając wszystkie za i przeciw. Nie chciała dać
mu tej satysfakcji, ale z drugiej strony musiała się przecież uczyć. W końcu
zdecydowała. Z dumnie uniesioną głową, wstała od stołu, zebrała swoją torbę i
ruszyła ku wyjściu, zupełnie ignorując chłopaka. Nie musiała na niego patrzeć,
by widzieć triumf malujący się na jego twarzy. Draco zrównał się z nią na
korytarzu. Dziewczyna spojrzała na niego kątem oka, ale nic nie powiedziała,
nadal dumnie krocząc przed siebie. Szli tak w milczeniu, mijając kolejne
kondygnacje schodów, aż w końcu doszli do wyjścia. Gdy tylko wyszli na
zewnątrz, Hermionę uderzyła przyjemna fala ciepła. Był to jeden z tych cudownych kwietniowych dni
- nie za ciepły, nie za zimny - ze słońcem i bezchmurnym niebem, w który
uczniowie Hogwartu całymi grupami wyszli na błonia, rozkoszując się nim.
Dziewczyna wzięła kilka głębszych
wdechów, rozkoszując się przyjemnym zapachem świeżości, jaki unosiła się naokoło
i uśmiechnęła pod nosem. W duchu musiała przyznać, że pomysł Dracona nie był
taki zły. Chłopak musiał wyczuć, że jej złość minęła, bo znienacka chwycił jej
dłoń i splótł ich palce. Hermiona próbowała się wyrwać, jednak on zamknął jej
dłoń w żelaznym uścisku.
- Dobrze się bawisz ? - sarknęła
pod nosem.
- Wspaniale - powiedział i
pocałował ją w czoło.
Kilka minut później dotarli do
"swojego" drzewa - tego samego, pod które Hermiona przyszła po kłótni
z Charlesem i gdzie Draco po raz pierwszy wyznał jej miłość. Teraz siadali pod
nim za każdym razem, gdy wychodzili na zewnątrz. To była ich niepisana zasada.
Gdy szli przez błonia, Gryfonka
czuła na sobie ciekawskie spojrzenia. Nie były one tak uciążliwe jak w ciągu
pierwszych dwóch tygodni po tym, jak świat dowiedział się o ich związku, ale
mimo to nadal jej przeszkadzały.
- Proszę - Draco wręczył jej
podręcznik.
- Dziękuję - odpowiedziała.
Odłożyła torbę na ziemię i
usadowiła się pod drzewem, opierając się o jego pień. Draco poczekał aż znajdzie dla siebie wygodną
pozycję, poczym bez ostrzeżenia oparł się o jej podkurczone nogi.
- Nie za wygodnie ci, Draco ? -
zapytała, unosząc brwi.
- Nie, masz za kościste kolana -
odpowiedział i wrócił do wertowania podręcznika od Transmutacji.
Hermiona odchyliła głowę do tyłu i
przez chwilę wpatrywała się w konary rosnącego nad nią drzewa, rozkoszując się
promieniami słońca głaszczącymi jej skórę. Mogłaby tak trwać wiecznie. Ale
zaraz po tym, jak zda Sumy. Wróciła myślami na ziemię. Otworzyła podręcznik i jeszcze
raz rozejrzała się dookoła. Grupki uczniów siedziały na trawie, korzystając z
pięknej pogody. Niektórzy grali w planszówki lub karty, niektórzy uczyli się, a
niektórzy po prostu wygłupiali. Sielanka, która zupełnie nie zapowiadała nadchodzących
egzaminów. Wśród grupy siedzącej najbliżej nich, Hermiona rozpoznała Rona i
Harry'ego. Jej relacje z nimi nadal nie wróciły do normy, ale przynajmniej były
lepsze niż z początku. Czasami zdarzało im się nawet normalnie porozmawiać,
dopóki któryś z nich nie przypominał sobie, że przecież są na nią obrażeni. Tak
samo było z bliźniakami, Seamusem, Charlesem i paroma innymi Gryfonami, którzy
postanowili za wszelką cenę zepsuć jej związek z Draconem. Byli jednak i tacy,
którzy nie tyle popierali jej wybór, co postanowili nie wtrącać się w jej
sprawy. Do tych osób zaliczał się na przykład Dean, który pojawił się przed nią
znikąd.
- Malfoy - chłopak skinął głową w
kierunku Ślizgona.
- Thomas - Draco odpowiedział tym
samym.
Hermiona westchnęła. Nie było to
powitanie przepełnione sympatią, ale przynajmniej nie zaczęli na dzień dobry
przerzucać wyzwiskami, a to był już pewien stopień akceptacji.
- Cześć, Dean - przywitała się.
- Hej, Herm. Można ? - zapytał Thomas,
wskazując głową miejsce obok niej.
- Pewnie - powiedziała, poruszając
przy tym nogą. W ten sposób dała Draconowi znak, że ma się zachowywać.
Podziałało, bo chłopak nic nie powiedział.
Po chwili pojawił się Neville. Nie
odzywał się, tylko przysiadł niedaleko Deana, co jakiś czas rzucając niepewne spojrzenie
w kierunku Malfoy'a. Ślizgon również nic nie mówił, ale Hermiona wiedziała, że
nie bardzo odpowiada mu taka sytuacja. Gryfonka
wróciła do nauki, lecz nie mogła się skupić. Panująca cisza była pełna
napięcia, które ją rozpraszało. Zamknęła oczy, żeby zebrać myśli i jeszcze raz
zaczęła czytać. Tym razem przerwało jej ziewnięcie. Zrezygnowana, podniosła
wzrok znad książki. Dean zasłaniał właśnie twarz swoim podręcznikiem.
- Przepraszam - powiedział
skruszony, gdy skończył.
- Długa noc ? - zapytała Hermiona,
odkładając na bok książkę.
- W pewnym sensie - odpowiedział.
- Harry… znów mówił przez sen - dokończył niepewnie, spoglądając w stronę
Malfoy'a. To właśnie w takich momentach pojawiała się granica, która powstała
za ich poprzedniego wcielenia, której ani Gryfoni ani Ślizgon nie chciał
przekraczać. Hermiona poczuła jak nacisk na jej nogi zmniejsza się i po chwili
Draco stał przed nimi, otrzepując spodnie.
- Idę do zamku po piwo kremowe -
powiedział. - Przynieść ci coś ?
- Colę - poprosiła, uśmiechając
się do niego przepraszająco. Nie chciała, żeby czuł się odrzucony.
- Thomas ? - zwrócił się do
chłopaka.
- Nie, dzięki.
- Longbottom ? - Neville pokręcił
głową.
- Zaraz wrócę - Draco pochylił się
nad nią, złożył na jej ustach delikatny pocałunek i ruszył w stronę zamku.
Hermiona odczekała, aż znajdzie
się na tyle daleko, by przyjaciele poczuli się bezpiecznie.
- Okej, co takiego się wydarzyło ?
- Harry znów ma koszmary -
odpowiedział Neville, przysuwając się bliżej do dziewczyny. - W ciągu
ostatniego tygodnia prawie codziennie.
Dziewczyna obróciła się i
spojrzała na biegającą po łące sylwetkę przyjaciela. Zabolało ją, że o niczym
jej nie powiedział.
- Mówił co mu się śniło ? -
zapytała, nie odrywając od niego wzroku.
- Powiedział, że nie pamięta -
odpowiedział jej Dean. - Ale myślę, że gdyby nawet, to nic by nam nie
powiedział.
Hermiona przytaknęła. To cały
Harry.
- Najlepsze jest to - zaczął
konspiracyjnie Neville - że dzisiaj w nocy wołał Ginny.
- Ginny ?
- No, powtarzał ciągle "Ginewra,
Ginewra".
Słowa Neville'a zaskoczyły ją.
Przecież to Harry zerwał z młodszą Gryfonką, która teraz leżała spokojnie w
ramionach Blaise'a, pod gradem nienawistnych spojrzeń Pansy.
- Dziwne - mruknęła pod nosem.
- A co u ciebie ? - zapytał Dean.
- Lavender już ci odpuściła ?
- Prawie - odpowiedziała Hermiona.
Brown nie wyzywała jej już od najgorszych, ale nadal starała się utrudnić jej życie
w dormitorium. - Niedługo jej przejdzie.
- A jak ci się układa z Fretką ? -
zapytał Neville.
- Wspaniale - odpowiedziała z
momencie, w którym oberwał z jej książki.
- Ał - chłopak roztarł ramię, w
które go uderzyła. - Po co tyle agresji ? Fretka wydobywa z ciebie negatywne emocje
.
- Radziłbym ci uważać, stary -
zwrócił się do niego Dean. - Ona ma jeszcze całą masę książek.
Neville rzucił przerażone
spojrzenie w kierunku jej torby, po brzegi wypełnionej podręcznikami i podniósł
ręce w geście poddania. Gryfoni zaśmiali się widząc jego reakcje. Hermiona
wstała i podeszła do miejsca, w którym upadła jej książka, żeby ją podnieść.
Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że nie zniszczyła jej za bardzo. Wracając, usłyszała głośny śmiech. Instynktownie
zwróciła się w kierunku, z którego dolatywał do niej dźwięk. Fred i Ron
mocowali się, wpadając przy tym na stojących wokół nich ludzi. Dziewczyna
pokręciła z niedowierzaniem głową. Jak dzieci. Jej wzrok przykuł wysoki,
czarnowłosy chłopak. Harry. Będzie musiała z nim porozmawiać na temat jego
koszmarów. Z doświadczenia wiedziała, że one zazwyczaj nie zwiastują nic
dobrego.
***
Napięcie. Każda minuta ciągnęła
się w nieskończoność. Gwar, który normalnie towarzyszył tak wielkiej liczbie
uczniów, zniknął, zastąpiony nienaturalną ciszą. Piątoklasiści stali pod
drzwiami do Wielkiej Sali, niecierpliwie czekając na ich otwarcie. Za chwilę
mieli zacząć swoje egzaminy. Jedni chcieli mieć je już za sobą, inni pragnęli
jak najdłużej odwlec moment, w którym dowiedzą się, ile tak naprawdę nauczyli
się przez ostatnie pięć lat. Hermiona z pewnością należała do tych pierwszych.
Skrzydła drzwi zaskrzypiały i po
chwili wejście do Wielkiej Sali było otwarte. Uczniowie ruszyli powolnym
krokiem w stronę rozstawionych ławek. Gryfonka zajęła swoje miejsce w środku sali.
Na ławka porozstawiane były pióra wraz z kałamarzami i zapasem atramentu. Obok
nich leżała czysta karta papieru służąca jako brudnopis. Hermiona poukładała
wszystko równolegle, chcąc zająć czymś swoje ręce, które ściskała nerwowo pod
ławką.
- Witam państwa wszystkich na
egzaminie z Historii Magii ! - rozległ się głos przewodniczącej komisji
egzaminacyjnej, pani Price. - Za chwilę dostaną państwo arkusze egzaminacyjne.
Na ich wypełnienie macie godzinę zegarową. Po upływie tego czasu, państwa prace
przeniosą się od razu do Ministerstwa, gdzie będą czekać na sprawdzenie.
Podczas egzaminu możecie używać tylko i wyłącznie przyrządów znajdujących się
na państwa ławkach. Obowiązuje zakaz używania samosprawdzających piór, fiszek
znających wszystkie odpowiedzi oraz wszystkich innych magicznych lub mugolskich
przedmiotów, które mogłyby pomóc państwu w wypełnieniu testu. Pracujecie
samodzielnie. Czy jest to zrozumiałe ? - Po sali przemknął pomruk zgody. -
Dobrze. Jeśli ktoś zostanie złapany na łamaniu tych zasad, zostanie
natychmiastowo wydalony z sali, a jego egzamin uznany za niezdany, bez względu
na treść wypełnień. Żeby państwa nie kusiło. - Kobieta machnęła w górze
różdżką. Z kilku ławek podniosły się pióra samosprawdzające, które pani Price
przeniosła nad jedną z pochodni. Pióra zajęły się ogniem i już po chwili został
po nich jedynie popiół.
Towarzyszący kobiecie członkowie
komisji rozeszli się po sali, rozdając uczniom arkusze.
- Dziękuję - zwróciła się Hermiona
do czarownicy, która podała jej arkusz. Kobieta spojrzała na nią i uśmiechnęła
się w odpowiedzi.
- Powodzenia, kochanie -
powiedziała i przeszła do następnej osoby.
- Skoro arkusze zostały rozdane -
głos pani Price znów rozległ się nad ich głowami - mogą państwo zaczynać pracę.
Powodzenia życzę !
Tuż nad stołem nauczycielskim
pojawiła się wielka klepsydra z 360 rubinami w środku. Kamienie spadały
bezgłośnie w dół, odmierzając pozostały czas. Hermiona odkręciła kałamarz,
chwyciła jedno pióro, zanurzyła jego końcówkę w atramencie i podpisała arkusz. Przewróciła
stronę. Oto jej chwila prawdy. Dziewczyna zamknęła oczy i oczyściła swój umysł
ze wszystkich niepotrzebnych myśli. Draco, przyjaciele, codzienne problemy -
wszystko przeszło na drugi plan. Oczami wyobraźni widziała, jak z jej głowy
znikają niepotrzebne rzeczy, zostają tylko te, których potrzebowała teraz.
Jeszcze jeden wdech i była gotowa. Otworzyła oczy i przeczytała pierwsze
pytanie. Odpowiedź przyszła od razu. Bez wahania zapisała ją na kartce.
Przeszła do następnego pytania. Potem do kolejnego. Po dwudziestu minutach odpowiedziała na
ostatnie pytanie. Otworzyła arkusz na pierwszej stronie i jeszcze raz
sprawdziła odpowiedzi. Przy kilku zatrzymała się na dłużej, ale ostatecznie nic
nie poprawiła. Odłożyła na bok pióro i zamknęła atrament, po czym zamknęła
arkusz i przesunęła go na koniec ławki i uniosła do góry dłoń. Czarownica,
która dała jej egzamin, podeszła teraz, by go odebrać. Przejrzała wszystkie
strony, sprawdzając, czy przypadkiem Gryfonka niczego nie pominęła. Gdy już się
upewniła, uśmiechnęła się do niej ciepło i zabrała kartki ze sobą. Hermiona
wstała i przeszła przez Wielką Salę ku wyjściu. Zamykając za sobą drzwi poczuła
ulgę, przemieszaną ze strachem. Napisała pierwszy egzamin. Teraz czekało ją
kolejne 10 teoretycznych i 6 praktycznych.
***
Ostatniego dnia Sumów wśród
piątoklasistów zapanowała wręcz namacalna ulga. Pod wieczór wszyscy mięli za
sobą egzamin praktyczny z Obrony przed Czarną Magią, co zakończyło tygodniowe zmaganie
się z egzaminatorami, a także wielkie świętowanie w domu Godryka Gryffindora.
Bliźniacy załatwili jedzenie i picie, natomiast Lee zajął się muzyką, tak więc
już po kolacji impreza trwała w najlepsze. Hermiona siedziała na jednym z foteli,
popijając piwo kremowe. Głośna muzyka raniła jej uszy i powoli przyprawiała o
ból głowy, więc dziewczyna rzucała coraz bardziej tęskne spojrzenie w kierunku
schodów do dormitorium. Wiedziała jednak, że w ciągu najbliższej godziny, nie
ma najmniejszych szans na przedostanie się tam, ponieważ organizatorzy zwracali
szczególną uwagę na to, by żaden piątoklasista nie opuścił zbyt szybko imprezy.
Gryfonka myślami nadal była przy
egzaminach. Jeszcze raz rozważała wszystkie odpowiedzi i wszystkie zaklęcia,
których użyła, jednak to teraz już nie miało znaczenia. Jedyne co mogła teraz
zrobić, to czekać na wyniki.