14 października 2012

9. Niewiadoma

  Wzięła głęboki wdech, po czym zapukała do drzwi. Rozległo się ciche: " Wejdź!". Dziewczyna delikatnie uchyliła drzwi i upewniwszy się, że nie czeka za nimi żadna niespodzianka, weszła do środka. Gabinet Snape'a była prawie taki sam, jaki zapamiętała. Ściany były zapełnione półkami uginającymi się pod ciężarem wielki ksiąg i najróżniejszych składników, potrzebnych do przyrządzania eliksirów. Snape siedział za swoim wielkim, mahoniowym biurkiem. Nie podnosząc wzroku znad czytanego przepisu powiedział:
  - Minuta spóźnienia. Minus 5 punktów dla Gryffindoru - Hermiona zazgrzytała zębami, ale nic nie odpowiedziała. Nie chciała pogarszać swojej i tak beznadziejnej sytuacji. - Co tak pani stoi, panno Granger ? O ile dobrze zrozumiałem, ma pani odrabiać szlaban, zgadza się ?
  - Tak - czuła, że za jego tonem kryje się coś.
  - To bierz się do roboty, dziewczyno ! - wskazał brudne kociołki leżące w kącie. Podeszła bez słowa do stosu. Obok niego czekały już przygotowane dwie szmatki i dwa kociołki do połowy wypełnione wodą. Usiadła na podłodze i zabrała się za czyszczenie pierwszego kociołka. Po zapachu poznała, że znajdował się w nim eliksir rozweselający : udka żaby i śluz ślimaka zostawiły po sobie niezły brud. Po kilku minutowym szorowaniu oślizgłej powierzchni kociołka, z ulgą stwierdziła, że można go uznać za czysty. Odstawiała go na półkę, gdy do gabinetu bez pukania wszedł Malfoy ubrany ... w same bokserki. Mimo całej niechęci jaką do niego czuła, musiała przyznać, że jest dobrze zbudowany. Ciało miał umięśnione, ale bez przesady. Na brzuchy widniał zarys "sześciopaka", natomiast jego skóra była przeraźliwie blada. Spojrzał dziewczynie wyzywająco w oczy, ale ta nie odwróciła wzroku. Wiedziała, że liczył na to, że się odwróci wzrok zakłopotana, zarumieni się i pokaże, że jej się spodobał. Hermiona, rozbawiona, wróciła do przerwanej czynności.
  - Dziękujemy za zaszczycenie nas swoją obecnością, panie Malfoy, w tym jakże odpowiednim stroju.
  - Kazał nam pan przyjść w pidżamach, więc jestem w tym, w czym sypiam.
  - Rozumiem i doceniam, że wykonał pan tak dokładnie moje poleceniem, ale wolałbym, żeby włożył pan coś, co zakrywa większą powierzchnię pańskiego ciała. Nie chcemy przecież zgorszyć naszej panny Granger - uśmiechnął się złośliwie do dziewczyny.
  - Oczywiście, pani profesorze - powiedział Malfoy i dusząc się ze śmiechu, wyszedł z gabinetu.
  Hermiona zarumieniła się na słowa nauczyciela. Z jeszcze większą zawziętością zaczęła czyścić kociołki. Chciała jak najszybciej skończyć pracę i wyrwać się z tego wariatkowa. Przynajmniej przy patrolu nie będzie musiała spędzać czasu ze Ślizgonem. Dwa kociołki później pojawił się Malfoy, tym razem ubrany w niebieską koszulkę i czarne spodnie od dresu.
  - Panno Granger - zwrócił się do niej oschle Snape - myślę, że skończyła pani na dziś pracę z kociołkami. Niech teraz wykaże się pan Malfoy - Hermiona zrzedła mina. Na pewno nie zapowiadało to końca szlabanu, a co do kociołków, to wyczyściła te najbardziej zabrudzone, zostawiając lżej na później, więc blondyn miał uproszczone zadanie. Odłożyła ściereczkę i wstała.
  - Co mam teraz zrobić, panie profesorze ?
  - Przygotujesz bazę pod eliksir duszy - Czy go poryło ?!
  - Samo ważenie trwa 2 godziny !
  - Dlatego sugeruję, żeby wzięła się pani od razu do pracy - to powiedziawszy uchylił przed nią drzwi do sali, gdzie na stole czekało 5 kociołków i wielka księga. Nie chciała się kłócić, ale za to miała wielką ochotę strzelić Malfoy'owi jak w trzecie klasie, gdy odprowadzał ją wzrokiem z tym swoim ślizgońskim uśmiechem.
  Zrezygnowana odnalazła przepis:

250 gram beozaru
50 gram pyłu księżycowego
3 korzonki Quercus L.
4 płatki Rosy L.
1 laska wanilii
2 krople wody źródlanej z Alp

  Świetnie. Zanim to wszystko znajdzie i uważy ten eliksir zdążą się rozpocząć lekcje. Chwila, przecież może...
  - Byłbym zapomniał - w drzwiach pojawił się Snape. - Różdżki może pani używać tylko w celu rozpalenia ognia. Do niczego więcej - uśmiechnął się złośliwie.
  - Oczywiście, panie profesorze - głupi nietoperz. 
  Zlokalizowanie składników zajęło jej trochę czasu, ale w końcu z wszystkim co było jej potrzebne razy pięć usadowiła się przy stole i przeczytała dalszą część przepisu:
 
  Ustaw kociołek na średnim palenisku. Włóż do niego beozar i poczekaj, aż się rozpuści. Dodaj posiekane jak najdrobniej, ok. 2 mm szerokości, korzonki i zamieszaj 11 razy w kierunku zgodnym do  kierunku ruchu wskazówek zegara. Gotuj przez 5 minut, następnie dosyp pył księżycowy wymieszany dokładnie ze startą wanilią. Poczekaj, aż wywar będzie miał jednolitą konsystencję i wsyp rozdarte na pół płatki Rosy, najlepiej zaraz po rozdarciu. Całość zamieszaj w kierunku przeciwnym do kierunku ruchu wskazówek zegara, 12 razy w kierunku zgodnym z kierunkiem ruchów wskazówek zegara i 4 razy w kierunku przeciwnym do kierunku ruchu wskazówek zegara. Całość waż przez 2 godziny. Po zdjęciu z ognia dodaj krople. Zaleca się natychmiastowe użycie bazy, lecz w przypadku zachowania jej należy ją zlać do szklanych probówek i przechowywać w ciemnym i zimnym miejscu. 

   Gdy skończyła, była z siebie bardzo zadowolona. Co prawda, Snape co chwilę przychodził sprawdzać postępy jej pracy i zawsze znalazł coś do czego można by się przyczepić, połamała sobie paznokcie na krojeniu korzonków, ale i tak nic nie było w stanie popsuć jej humoru. Uważyła bazę pod eliksir, który obowiązuje na siódmym roku ! 
   Przelewała ostatni kociołek, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i kątem oka dostrzegła Malfoy'a wchodzącego do sali. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył jej przez ramię na to, co robi. Skończyła.Wzięła ze sobą probówki i zaniosła je wszystkie do Snape'a. Ten, po dokładnym obejrzeniu płynów, stwierdził, że kolor jest za blady, ale to znaczyło jedno - udało jej się. Z wielką ulgą opuściła lochy. Zaraz przy niej pojawił się Malfoy. 
  - Dobra robota, szlamo - powiedział. 
  - Dziękuję - dziewczyna udała, że nie słyszy obelgi. Naprawdę miała dość tego nadętego głupka. Przez cały czas, kiedy ważyła eliksir, przez drzwi docierała do niej rozmowa opiekuna Slytherinu i jego podopiecznego, w której obgadywali większość uczniów i niektórych nauczycieli. Dziewczyna miała tego dosyć. - Dobranoc, Malfoy - powiedziała odbijając w lewo przy rozwidleniu dróg. Byli już na pierwszym piętrze i dziewczyna rozpoczęła swój patrol. 
  - Koszmarów, Granger - usłyszała odpowiedź. 
  Mijała korytarze, które teraz, w nocy przyprawiały ją o dreszcze. Minęła się z paroma duchami, spotkała dwójkę szóstoklasistów z Ravenclawu i Hufflepuffu, których grzecznie poprosiła o powrót do dormitorium, ostrzegając o czającym się za rogu Filchem i kilka razy wpadła na Malfoy'a. Odwracała się wtedy jak oparzona i zawracała.  Gdy zegar wybił północ ruszyła w stronę dormitorium. Była padnięta. Jedyne o czym myślała to ciepłe łóżko. Doszła do portretu Grubej Damy i już miała podać hasło, ale zauważyła małą dziewczynkę skuloną przy filarze obok obrazy. Podeszła do niej. Była to ta sama dziewczynka, która pierwszego dnia weszła do łazienki. 
  - Hej - powiedziała miękko. - Czemu nie jesteś jeszcze w łóżku ?
  Dziewczynka przerażona podniosła głowę i spojrzała na Hermionę swoimi dużymi, niebieskimi i teraz pełnymi łez oczami.
  - Nie chce mi się spać - odpowiedziała łamiącym się głosem. Panna-Wiem-Wszystko poszła za odruchem i przytuliła dziewczynkę, która się w nią wtuliła. Cicho płakała przez chwilę mocząc koszulkę Herminy, ale jej to nie przeszkadzało.
  - Jak masz na imię ? - spytała pierwszoroczniaczki.
  - Florencja.
  - Bardzo ładne, ale trochę długie. Przyjaciele pewnie dali ci jakieś przezwisko.
  - Nie, bo ja nie mam przyjaciół.
  - Na pewno są jacyś - Hermionie nie chciało się wierzyć, że taka miła dziewczynka nie ma żadnych przyjaciół. Co prawda jej początki w Hogwarcie nie były zbyt idealne, ale w końcu znalazła Harry'ego i Rona, z którym na początku, jak i teraz, darła koty.
  - Nie, nikt mnie nie lubi - dziewczynka na nowo wybuchnęła płaczem. Granger wpadła do głowy świetna myśl.
  - A co powiesz na to, że ja zostanę twoją przyjaciółką ?
  - Naprawdę ?
  - Jak najbardziej. Jestem Hermiona - wyciągnęła rękę w kierunku dziewczynki, którą ta nieśmiało uścisnęła.
  - Wiem, kim jesteś - starsza Gryfonka uśmiechnęła się. No oczywiście.
  - Jest już dosyć późno. Na pewno nie chce ci się spać, Flora ? Mogę tak na ciebie mówić ?
  - Jasne - na twarzy Flory pojawił się piękny uśmiech, który sprawił, że wyglądała jak mały aniołek i po chwili jej usta rozciągnęły się przy porządnym ziewnięciu.
  - To chyba znaczy, że czas do łóżka - wstała i wyciągnęła rękę w kierunku Flor, którą ta ochoczo chwyciła. Odprowadziła ją pod same drzwi.
  Hermiona stanęła pod swoimi drzwiami. Czekało na nią ciepłe łóżko, z którego jutro będzie musiała wstać wcześniej, żeby się przygotować. A ona całą noc straciła na ten głupi szlaban i patrol. A gdyby tak ... Wyciągnęła spod koszulki zmieniacz czasu, z którym się nie rozstawała. Jest tyle do powtórzenia na jutro. Będzie użyty w celach edukacyjnych, więc nie złamie umowy z McGonagall. Podjęła decyzję. Wyszła z salonu i ruszyła w kierunku Pokoju Życzeń. Gdy znalazła się w środku, obróciła zmieniacz. Jeden, dwa, trzy razy... Cofnęła się. Potzrebowała stołu i krzesełka, które zaraz się pojawiły. Blat mebla był zastawiony podręcznikami, a na samym ich szczycie leżała książka Riddle'a. Powtórzyła transmutację, obronę przed czarną magią, przeczytała jeszcze raz wypracowanie na eliksiry i mogła wrócić do lektury dzieła Voldemorta.  Dalsze rozdziały były poświęcone dokładnemu opisowi reainkarnacji, w niektórych miejsca znajdowały się szczegółowe ryciny przedstawiające dany etap. Pierwszym, oczywiście, była śmierć. Hermiona chłonęła zachłannie każde czytane słowo, starając się zapamiętać jak najwięcej. Dotarła do końca. Zmarszczyła brwi. Kilka kartek zostało wyrwanych już jakiś czas temu. Hm... Nie było nawet spisu treści, więc nie mogła sprawdzić o czym był brakujący rozdział. Zażyczyła sobie drugiego tomu "Reinkarnacji...", ale ten się nie pojawił. Skupiła się jeszcze bardziej nic. Co się dzieje ? Otworzyła książkę na stronie tytułowej i cisnęła nią w koniec pokoju. Genialnie. Ktokolwiek wyrwał te strony, zabrał ze sobą ich tajemnicę. A mogło na nich być coś bardzo ważnego. Zrezygnowana wróciła do pokoju, gdy wybiła północ. Zobaczyła samą siebie pocieszającą Flor i po chwili wybiegającą w kierunku pokoju. Minęła się na schodach, witając samą siebie uśmiechem. Stwierdziła, że w tym spodniach jej nogi wyglądają nawet nieźle. Gdy położyła się w łóżku, zasnęła od razu, zmęczona.
  Rano była jedną w pierwszych osób na nogach. Miała lekkie worki pod oczami, ale to jej nie przeszkadzało. Najważniejsze było to, że wczoraj wszystko powtórzyła i czuła się gotowa na nadchodzący dzień. Gdy zeszła do salonu wpadła na grupkę pierwszoklasistów wśród których wyłapała swoją nową przyjaciółkę.
  - Cześć, Flora ! - pomachała do niej.
  - Cześć, Hermiono - odpowiedziała trochę niepewnie.
  - Cześć, Hermiono - zaśmiał się nad jej uchem Charles. - Idziemy ?
  - Jasne - odpowiedziała, widząc, że Harry, Ron i Ginny zwlekają się po schodach.
  - Znasz Hermionę Granger ? - usłyszała pytanie, gdy wymijali pierwszoklasistów.
  - Tak - odpowiedziała Flora małej Suzzie Bones. - To moja przyjaciółka - dodała z dumą.
  - Serio ? Fajnie masz. To może ... usiądziesz ze mną na Zaklęciach ?
  - Czemu nie.
  Zadanie wykonane. Flora zaczęła być zauważana przez inne dzieciaki, a to dobry początek. Hermiona była pewna, że z pewnością ją pokochają za jej ciepło i dobroć. Zadowolona ruszyła za Charlesem do Wielkiej Sali. Kiedy do niej wchodzili rzuciła krótkie spojrzenie na stół Ślizgonów. Malfoy, z wielkimi workami pod oczami, które strasznie kontrastowały z jego karnacją (przez co były jeszcze bardziej widoczne), próbował nie zasnąć nad miską płatków. Przy wszystkich stołach panowało wielkie poruszenie.
  - O co chodzi ? -spytała dziewczyna bliźniaków.
  - Podobno Simson odchodzi i wszyscy się zastanawiają kto go zastąpi - odpowiedzieli Weasley'owie.
  - Błagam, tylko nie kolejny Lockhart - jęknął Harry. Hermionie przypomniało się jej wielkie zafascynowanie nauczyciele, gdy pojawił się w drugiej klasie. Teraz, czuła się jak idiotka.
  - Uśmiech miał ładny - dodała rozmarzonym tonem, a Charles posłał jej mordercze spojrzenie.
  Kończyli śniadanie, kiedy przy mównicy wyłonił się nagle Dumbledore.
  - Moi kochani - rozległo się po sali i wszystkie rozmowy ucichły momentalnie. - Mam dla Was smutną wiadomość. Profesor Simson przechodzi z dniem dzisiejszym na emeryturę - salę wypełniły szepty. - Jego stanowisko zajmie części z was już dobrze znany - czyżby ? - profesor Remus Lupin ! -  stół Gryffindoru oszalał. Gryfoni klaskali, wiwatowali, krzyczeli i gwizdali. Ron i Harry wydzierali się najgłośniej, na ich twarzach malował się wielki zachwyt. Hermiona również się cieszyła z powrotu Lupina. Remus, wyglądając wyjątkowo dobrze, ba, dużo lepiej niż w poprzednim wcieleniu, zajął swoje miejsce, które teraz znajdowało się koło profesor McGonagall.
  - Przecież on jest wilkołakiem ! - krzyknął któryś z Ślizgonów. Gwar momentalnie ucichł i wszyscy z przejęciem wpatrywali się w Dumbledore'a.
  - Ma pani świetną pamięć, panno Parkinson, ale tym razem jest pani w błędzie. Profesor Lupin nie jest teraz wilkołakiem. Jednakże, biorąc pod uwagę, jak wielu z was wybrało obronę przed czarną magią jako główny przedmiot, nauczać go będzie dwóje profesorów. Proszę, przywitajmy serdecznie drugą nauczycielkę tego przedmiotu, profesor Nimfadorę Tonks ! - tłumy szalały. Dora weszła do Sali, a jej włosy miały różowy kolor. Kilkoro przedstawicieli męskiej części szkoły zagwizdało zaczepnie, a dyrektor zaśmiał się na tą reakcję.
  - Skoro już wszyscy się poznaliśmy - powiedział Dumbledore - zapraszam na lekcje !
  Hermiona, Ron i Harry jako pierwsi pojawili się w gabinecie Lupina i Tonks. Na pierwszy rzut oka było widać kto zajmuje którą część gabinetu. Rzeczy Remusa były dokładnie poukładane, jakby od linijki, natomiast Dora zajmowała każdy możliwy fragment przeznaczonych dla niej mebli.
  - Remus ! - Harry wykrzyknął od progu i podszedł przywitać się z nauczycielem. Hermiona zostawiła Lupina na wyłączność dla chłopców, a sama została dokładnie wyściskana przez Dorę.
  - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś z powrotem ! - wyrzuciła z siebie Tonks, gdy już ją puściła.
  - Nawet nie wiesz jak ja się z tego cieszę. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś będziesz mnie uczyć, Tonks !
  - Mi też nie. To Remus mnie namówił - rzuciła pełne czułości spojrzenie w kierunku mężczyzny. Hermiona uśmiechnęła się. I tym razem Lunatyk zdobył serce młodej aurorki.
  - A jak sprawy między wami ? - na policzki Dory wyszły urocze rumieńce, włosy zrobiły się lekko niebieskie.
  - Wszystko stoi na etapie: Jesteśmy przyjaciółmi i jestem dla ciebie za stary i masz ... - urwała, bo pojawiła się przy nich męska część grona.
  - Kobiece ploteczki ? - Lupin uśmiechnął się do Nimfadory.
  - Ja i kobiece ploteczki ? Coś słabo mnie znasz, Remusie - włosy kobiety zrobiły się zielone.
  - Fakt. Właśnie - przeniósł swój wzrok na Gryfonkę. - Hermiono, moje serdeczne gratulacje ! Masz chyba najdłuższy szlaban w historii szkoły. Przynajmniej pobiłaś rekord Jamesa i Syriusza.
  - Rośnie nam tu buntowniczka - zaśmiała się Tonks.
  - Już wiecie ? - jęknęła dziewczyna. Ciekawe kto jeszcze został o tym powiadomiony.
  - Tak - odpowiedział mężczyzna. - To była pierwsza rzecz, jaką usłyszeliśmy od profesor McGonagall, gdy tu przyjechaliśmy.
  - Szczerze mówiąc, to wydawała się być bardzo zadowolona z tego, że pokonałaś Malfoy'a - pocieszyła ją Dora. No tak, w końcu miała coś, czym mogła górować nad Snape'em. Ta myśl poprawiła dziewczynie humor. Rozległ się dzwonek.
  - Idźcie do klasy i wpuście resztę - poprosił Lupin. - Zaraz przyjdziemy.
  Trójka Gryfonów wykonała polecenie i szybko zajęła swoje miejsca. Ron usiadł z Harry'm, natomiast koło Hermiony pojawił się Dean. Czekała na pojawienie się nauczycieli. Zeszli po schodach i stanęli przed klasą.
  - Witajcie - powiedział Lunatyk. - Z pewnością wielu z was mnie pamięta, lecz wolę przedstawić się jeszcze rac. Nazywam się profesor Remus Lupin i od dzisiaj, przez najbliższe, mam nadzieję, kilka lat, będę was nauczał obrony przed czarną magią. Drugą nauczycielką będzie profesor...
  - Tonks - wpadła mu w słowo Nimfadora, która nie znosiła swojego imienia. - Będziemy prowadzić lekcje naprzemiennie, ale dzisiaj zrobimy to oboje.
  - Jakieś pytania ? - Lunatyk rozejrzał się po klasie. - Nie, dobrze. Przejdźmy to tematu lekcji.
  - Zaklęcia obronne - powiedziała Tonks. - Na pewno znacie jakieś z poprzednich roków. Teraz podstawowe pytanie - oparła się o biurko, natomiast Hermiona przygotowywała się na szybką odpowiedź. - W jaki sposób możemy podzielić zaklęcia obronne ?
  Ręka Gryfonki wystrzeliła w górę. To było takie banalne. Flitwick mówił im o tym w pierwszej klasie.
  - Panna Granger ? - na twarzy Lupin malowało się rozbawienie.
  - Zaklęcia obronne możemy podzielić na dwa typy : blokujące, zarówno umysłowe, czyli oklumencję jaki i fizyczne, czyli tarcze, z który wyróżniamy odbijające i pochłaniające oraz na maskujące, które dzielą się na wyciszające, wyciemniające i znikające.
  - Bardzo dobrze, Hermiono - pochwaliła ją Tonks. - Pięć punktów dla Gryffindoru - dziewczyna była z siebie dumna. - Dzisiaj zajmiemy się zaklęciem blokującym, tarczą odbijającą - Protega Maxima.
  -
Powtórzcie na głos - zachęcił Remus. Odpowiedziało mu kilka niemrawych mruknięć.
  - No dalej - zaśmiała się Tonks. - Trzy, cztery ! - tym razem reakcja uczniów była bardziej żywa.
  - Skoro już znacie formułkę, czas na trochę praktyki. Dobierzcie się w pary !
  - Masz już parę ? - zapytał Hermionę Dean. Dziewczynie przypomniał się nabór do drużyny.
  - Wybacz, ale mam już chłopaka - powiedziała, Thomas roześmiał się, czym zwrócił na nich uwagę połowy  klasy. - Jednakże, chyba się nie obrazi, jak na kilka minut będę grać na dwa fronty.
  Dziewczyna nigdy nie śmiała się tak bardzo jak przez te dwie lekcje z Remusem i Tonks.  Co prawda, Dean miał niesamowite poczucie humoru, ale miał na to wpływ fakt, że rzucali w siebie zaklęcia rozweselające, które czasem udało się odbić, czasem nie. Po godzinie na tyle opanowali tarczę, że mogli odbijać zaklęcie w wybranym kierunku i zupełnie przypadkowo posyłali je w stronę Ślizgonów i nawet udało im się kilka razy trafić. Remus przechodził się spokojnie po klasie, natomiast Tonks potrafiła wparować w połowie pojedynku i zacząć rzucać zaklęcia. Dużo się śmiała i żartowała, czym zdobyła przychylność uczniów. Gdy Ron i Harry wychodzili z lekcji byli tak podekscytowani, że przez całą drogę na eliksiry wychwalali Lupina i Nimfadorę pod niebiosa. Hermiona zgadzała się z nimi. Może nie nauczą się wszystkiego czego powinni, ale na pewno wyniosą z tych lekcji wiele wartościowych rzeczy.

  Szlaban u Snape był ciężką harówką. Przez tydzień Hermiona chodziła skrajnie wyczerpana. Najpierw kilka godzin musiała spędzić w towarzystwie Severusa i Malfoy'a, a potem do półnoscy patrolowała te głupie korytarze. Następnie szła do Pokoju Życzeń, gdzie cofała czas i uczyła się, odrabiała lekcję lub po prostu kładła się spać, by wstać o północy i wrócić do dormitorium. Następny tydzień spędziła na szlabanie u, ku swojej ogromnej radości, Lupina i Tonks, którzy poprosili McGonagall, by to u nich dziewczyna i Malfoy mogli odrabiać karę. Opiekuna Gryfonów zgodziła się na to bez mrugnięcia okiem. Praca u Lunatyka polegała głownie na wypędzaniu najróżniejszych stworzeń z najróżniejszych miejsc w szkole lub na zwykłych rozmowach, podczas których Hermiona dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy na temat tego co się działo, kiedy jej nie było. Październik zbliżał się do końca i  nadchodziła Noc Duchów.
  - Draco, Hermiono, zostańcie na chwilę - zwróciła się do nich Tonks, gdy zabrzmiał dzwonek. Dziewczyna spojrzała zaskoczona na nauczycielkę. Czyżby coś się stało ? Trochę niepewna, przeniosła się z torbą do pierwszej ławki. Po chwili dołączył do niej Malfoy, tyle że, zajął ławkę obok.
  - Przyjdzie dzisiaj w jakiś starszych rzeczach. Takich, po których nie będziecie płakać, gdy się zniszczą - Hermiona zaśmiała się. Malfoy i coś po czym nie będzie płakać ? Ciekawe po co im będą takie rzeczy, chyba nie ...
  - Żartujes..pani, pani profesor ! - wykrzyknęła dziewczyna. - Chyba nie będziemy tego robić ?
  - Dokładnie to.
  - Ale ... przecież będziemy musieli tego zrobić bardzo dużo ! Będziemy nad tym siedzieć całą noc.
  - Remus też chce się trochę pobawić, więc wam pomożemy.
  - Czy może mi ktoś powiedzieć o co chodzi ? - przerwał im Malfoy swoim lodowatym tonem. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Nie wiedział ?
  - A o nic takiego - odpowiedziała Tonks. Dziewczyna uśmiechnęła się. - Rozmawiamy na temat tego co będziecie dzisiaj robić, Draco - Hermiona zauważyła, że chłopak skrzywił się, gdy usłyszał swojej imię w ustach różowłosej nauczycielki.
  - Czyli ?
  - Coś bardzo ciekawego - dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.
  - Z mojej strony to wszystko - oznajmiła Tonks wstając z biurka, na którym zwykła siadać, gdy prowadziła lekcje. - Zmykajcie na lekcje.
  - Do widzenia, pani profesor - pożegnała się Hermiona i ruszyła do wyjścia. Malfoy dogonił ją na korytarzu.
  - Powiedz mi co będziemy robić, Granger - zażądał. Jeszcze czego ! Gdyby chociaż normalnie spytał.
  - Nie.
  - Czemu ?
  - Naprawdę jesteś taki tępy, czy tylko udajesz ?
  - Jak śmiesz, szla... - zaczął co wyprowadziło Hermionę z równowagi. Zatrzymała się i odwróciła się w stronę Ślizgona. Mimo, że sięgała mu do klatki piersiowej, patrzyła mu wyzywająco w oczy.
  - Daruj sobie. Jeśli nie wiesz o co chodzi, to twój problem. I przestań z tym szlamowaniem, bo to nie robi na nikim już wrażenia i, szczerze, mnie też przestało obchodzić - ruszyła przed siebie, zostawiając go w tyle.
  Wyszła z zamku i ruszyła w stronę chatki Hagrida. Została sama ze swoimi myślami. Od razu na pierwszy plan wyłoniła się Ginny. Ostatnio była jakaś dziwna, a najbardziej jej "odbijało", gdy w pobliży pojawiał się Harry, czyli praktycznie przez cały czas. Czyżby się pokłócili ? Wytworzył się między nimi jakiś dystans, którego nie mogła zrozumieć. Byli dla siebie stworzeni. Zwłaszcza oni. Ginny przecież czekała na niego odkąd poznali się na dworcu, gdy miała 10 lat. W poprzednim życiu wzięli ślub, mieli dzieci. Jednak tamto życie zostało im brutalnie zabrane. Stracili także większość wspomnień. Ale dostali od losu drugą szansą, którą dość wcześnie zaczęli wykorzystywać. Właśnie. Może za wcześnie. Może powinni pozwolić, by wszystko powoli się rozwijało. Jeśli mieliby trzymać się scenariusza, to Harry robiłby słodkie oczka do Cho Chang, a Ginny nadal skrycie się w nim podkochiwała.  A teraz ... Doszła do czekających na nią przyjaciół.
  - Czego chciała od was Tonks ? - spytał Ron.
  - A nic takiego. Powiedziała tylko co będziemy robić wieczorem.
  - Podzielisz się z nami tą informacją ? - Hermiona odpowiedziała. - Wow, zapowiada się ciekawie.
  - Masz rację, nawet bardzo - powiedziała, a jej wzrok powędrował ku Malfoy'owi. Stał otoczony łańcuszkiem swoich wyznawców. Tak. Ron miał rację. Ten wieczór będzie mega ciekawy.
  - Jak ci idzie z książką ? - spytał Harry. Książka ! Zupełnie o niej zapomniała !
  - Już ją skończyłam. A rejestr ? Znaleźliście coś ciekawego ?
  - Szczerze mówiąc - Harry zwiesił głowę - jeszcze nie zaczęliśmy.
  Na początku chciała się na nich wydrzeć, ale powstrzymała Tess przed wybuchem.
  - Spoko. Nic się nie stało. Przynieście go dzisiaj do Pokoju Życzeń, tak o dziesiątej.
  - Mamy tam na ciebie poczekać aż do północy ? - Ron spojrzał na nią zaskoczony. Naprawdę słabo kojarzył.
  - Nie, ja też tam będę.


Dość drętwo, ale ciężko mi się pisze, ponieważ widzę już zakończenie (do którego jeszcze trochę daleko) i nie potrafię rozwinąć początku. Notka spokojna, ale obiecuję, że w następnych będzie się działo. A czy Wy już wiecie, co będą robić w ramach szlabanu ? 


2 komentarze:

  1. Czekam na część dalszą a tu głucho;););)
    Zdarzają Ci się błędy w pisowni, parę powtórzeń oraz potknięć klawiaturowych, dlatego radziłabym skorzystać ze słownika w wordzie - on Ci wszystko podkreśli i bez problemu je usuniesz;)
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy;)
    Pozdrawiam i życzę weny;););)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę, chyba rzeczywiście powinnam zacząć pisać w Wordzie :)

      Usuń