4 listopada 2012

10. Sen

  Hermiona chwyciła kuchenny nóż. W wielkim skupieniu spojrzała na swoją ofiarę i wymierzyła. Zadała pierwszy cios. Ostrze z pewną trudnością przebiło się przez skórę, ale po chwili zmagania się z nią Hermiona wycięła oko swojemu lampionowi z dyni. Potem zajęła się drugim. Na koniec uśmiech. Przyjrzała się dokładnie swojej pracy. Nawet tak bardzo nie wyjechała za linię ołówka. Odniosła swoje dzieło w róg klasy, gdzie spoczywały już dynie Lupina i Tonks, którzy uparli się, żeby odbębniać ich szlaban z nimi. A ich karą było przygotowanie ponad 300 dyń. Na każde przypadało około 80 ozdób, ale nauczyciele mieli luksus w postaci możliwości używania do tej sztuki różdżek. Co prawda, ona i Malfoy również mogli to robić, ale dopiero gdy wytną 25 ręcznie. Jednak żadne z nich z tego nie korzystało. Hermiona sięgnęła po następną dynię. Wycięła górny otwór i zaczęła wybierać ze środka miąższ i pestki, które potem wrzucała do wielkiej miski, którą dzieliła z Malfoy'em. Byli w Wielkiej Sali, z której zniknęły wszystkie stoły, natomiast na samym środku znajdował się jeden, przy którym pracowali i wielka góra z dyni. Na dworze rozpętała się burza i niekiedy po suficie przebiegała błyskawica. Dziewczyna spojrzała z ukosa na Malfoy'a. Siedział z miną męczennika i rysował swojej ozdobie twarz.
  - Może być ? - zapytała siedząca koło niej Tonks pokazując jej swoją dynię, która miała skośne oczy i świński nos.
  - Jest genialna - zapewniła Hermiona. Praca Nimfadory była bardzo staranna i niezwykłe pomysłowa.
Hermiona kończyła swoją ostatnią dynię - gdy już mogli używać magię po prostu wyobrażała sobie danych kształt i po chwili ten sam wzór wycinał się na dyni - kiedy poczuła, że coś lepkiego spływa jej po włosach. Całemu wydarzeniu towarzyszył śmiech Lupina i Malfoy'a. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła, dosłownie tarzającą się po podłodze Tonks. Nie namyślając się długo, chwyciła miąższ z miski, wycelowała i z satysfakcją przyglądała się jak kulka z "flaków" dyni rozpryskuje się na twarzy nauczycielki.
- O ty ! - wykrzyknęła Tonks, gdy towarzystwo przy stole zanosiło się śmiechem.
Hermiona w ostatniej chwili uniknęła pocisku Nimfadory, który z pewną gracją trafił w nos Lupina. Ten nie pozostał dłużny swojej koleżance po fachu. W trakcie wymiany ognia między dorosłymi kilka razy dostało się Gryfonce. Ta, z uśmiechem na ustach, zagarnęła część resztek ze stołu i ruszyła biegiem w stronę ukrywającej się za stertą z dyni Tonks. Kątem oka zauważyła, że w jej ślady poszedł również Remus. Otoczyli Dorę z dwóch stron i obrzucili amunicją. Widząc malującą się na twarzy kobiety chęć zemsty, Hermiona uciekła aż za stół, ale Tonks i tak się odegrała.  Dziewczynę naszła nagle dziwna ochota, by cisnąć resztkami w Malfoy'a, co uświadomiwszy sobie sekundę później, zrobiła.
- Moje włosy !  - Chłopak zerwał się gwałtownie, wybierając miąższ i pestki ze swojej zaczesanej do tyłu blond grzywy. Hermiona zaczęła się śmiać widząc jego nieporadne ruchy. - Zapłacisz mi za to !
Malfoy zebrał trochę dyni ze stołu i ruszył w pogoń za Gryfonką. Zdążyli kilka razy obiec całą Wielką Salę (a to dość długi dystans) gdy nogi Hermiony zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Stawały się coraz bardziej sztywne i obolałe, oddech zmienił się w zaciętą walkę o każdy wdech, a serce łomotało tak, że zaczęła wyczuwać puls na szyi. Rzutem na taśmę schowała się za dyniami.
- Wyłaź, Granger !
- Śnisz ! - wysapała.
- Tak bardzo się mnie boisz ? - w głosie chłopaka wyłapała kpinę, która poruszyła ją do całego.
- Ciebie ? Nie. To tylko na widok twojej krzywej gęby !
- Ty wstrętna sz… - Hermiona zatkała mu usta porcją "flaków" z dyni.
- Daj sobie spokój z tym szlamowaniem - dziewczyna wychyliła się zza dyni, by oberwać teraz od niego.    
Przez kilkanaście dobrych minut wymieniali między sobą pociski, gdy nagle zjawili się przy nich Tonks i Lupin i zaczęła się wojna dziewczyny kontra chłopcy. Po godzinie, kiedy już wszyscy byli nieźle wymęczeni i oblepieni dynią, Tonks podniosła do góry rękę i wykrzyknęła : Rozejm ! Nikt nie zaprotestował.  Hermiona wyciągnęła rękę, by roztrzepać sobie grzywkę, co okazało się niemożliwie, ponieważ za równo jej grzywka, jak i całe włosy były posklejane sokiem dyniowym. Genialnie ! Zanim się tego pozbędzie minie cała noc. Właśnie ! Która jest… ? Dochodziła północ. A to znaczyło jedno - nie ma patrolu ! Tonks jednym machnięciem różdżki sprzątnęła Wielką Salę tak, że nie było po niej widać tego, co działo się kilka minut wcześniej.
- No, młodzieży - zwrócił się do niej i Malfoy'a Lupin - jesteście wolni. Dobranoc !
- Pchły na noc - zaczęła wyliczać Dora. - Karaluchy do poduchy …
- Dobranoc, panie profesorze. Dobranoc, Tonks ! - odpowiedziała Hermiona. Ślizgon tylko skinął głową.
- … i szczypawy do zabawy ! - dobiegło ich, gdy wyszli na korytarz. Stali przez chwilę w milczeniu. W trakcie tej chwili Hermiona dokładnie przyjrzała się chłopakowi. Dzięki wysiłkowi jego skóra nabrała bardziej normalnego, lekko różowego koloru, a w chłodnych, szarych oczach zaczęły delikatnie tlić się małe iskierki jakiś emocji. Zazwyczaj idealnie zaczesane włosy, mogły by spokojnie wygrać z czupryną Harry'ego w konkursie na najbardziej roztrzepane. Gdzie nie gdzie zmieniły kolor na pomarańczowy pod wpływem miąższu. Ubranie… no cóż, pomijając fakt, że większość swoich ubrań Malfoy traktował jak jednorazowego użytku, nie nadawało się do dalszego użytkowania. Dziewczyna znów spojrzała na jego twarz. W kąciku ust czaił się maleńki, naprawdę maleńki uśmiech, który po chwili przerodził się w śmiech.
- Co ? - spytała zaskoczona.
- Twoje… włosy - wykrztusił chłopak, między kolejnymi napadami.
- Lepiej byś spojrzał na siebie. Ja przynajmniej nie pojawię się jutro na zajęciach ruda - powiedziała z uśmiechem. Malfoy od razu ucichł i spojrzał na nią z przerażeniem w oczach, po czym ruszył biegiem w stronę lochów.  - Dobranoc, Malfoy ! - krzyknęła za nim.
- Koszmarów, Granger - odkrzyknął. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.  Musi teraz zmyć z siebie to paskudztwo i… kurczę! Chłopaki czekają na nią od 2 godzin w Pokoju Życzeń.
- Hermiona ! - Tonks wypadła z sali. - Prawie bym zapomniała ! - Nauczycielka wcisnęła w ręce zaskoczonej dziewczyny teczkę. - Profesor Flitwick kazał to wam przekazać. To ta specjalna kara.
- A, dzięki - uśmiechnęła się dziewczyna.
3 obroty zmieniacza czasu później, a właściwie wcześniej, weszła do Pokoju Życzeń.  Oblepiona dynią i zmęczona po godzinnym ganianiu się po Wielkiej Sali marzyła tylko o gorącej kąpieli. Usłyszała ciche pstryknięcie i odgłos otwieranych drzwi. Spojrzała za siebie. Nie, nikt nie wszedł do pomieszczenia. Rozejrzała się po pokoju i dostrzegła, że w jednej ze ścian pojawiły się drewniane drzwi. Dziewczyna podeszła do nich niepewnym krokiem i weszła do środka. Znajdowała się w wielkiej łazience. Po prawej zobaczyła wielką wannę, a przy niej najróżniejsze specyfiki do kąpieli - sole, płyny, płatki kwiatów oraz kilka małych kraników, podobnych do tych z łazienki prefektów. Naprzeciwko wanny znajdował się ogromny prysznic. 
(muzyka)
Nagle, jakby z oddali, zaczęła płynąć muzyka.  Delikatna, spokojna melodia koiła zmysły i nerwy. W powietrzu rozchodził się zapach róż. Hermiona, w błogim nastroju, spokojnie wymyła sobie resztki dyni z włosów pod prysznicem, by chwilę później znaleźć się w wannie. Gorąca woda, w połączeniu z solą o zapachu granatu, płatkami róż i bańkami unoszącymi się w powietrzu, w blasku świec pozwoliły zapomnieć o całym otaczającym ją świecie. Jej myśli błądziły gdzieś hen, wysoko, tam, gdzie jeszcze nie były. Bańki mieniły się tysiącami barw, wirując po całej łazience. Zamknęła oczy i rozkoszowała się przyjemnym uczuciem ciepła otaczającego jej ciało.  Było jej tak przyjemnie …
- Ona chyba oszalała - usłyszała jak zza mgły głos Rona. - Mamy tu na nią czekać dwie godziny !
- Przyjdzie - odpowiedział mu Harry. - Zobaczysz.
Dwie godziny  ? Czyżby … zasnęła ! A teraz za drzwiami stoją jej dwaj przyjaciele, a ona leży naga w wannie! "Ręcznik i czyste rzeczy", pomyślała, błagam ! Natychmiast pojawił się przy niej stos z ręczników i ubrań. Wytarła się najszybciej jak to było możliwe, modląc się w duchu, by żadnego z chłopców nie napadła nagła ochota sprawdzenia co jest za drzwiami. Jednym ruchem skończyła się ubierać, otworzyła drzwi i wyszła na spotkanie, bardzo zaskoczonych jej widokiem, Harry'ego i Rona.
- Ale … jak … przecież przed chwilą ich tu nie było ! - powiedział najmłodszy z braci Weasley.
- Magia - odpowiedziała Hermiona, krzyżując ręce. Harry zaśmiał się cicho, widząc reakcję przyjaciela. - Macie rejestr ?
Ron, z rumieńcami na twarzy, wyciągnął przed siebie czerwony zeszyt. W tej samej chwili, tuż przy nich pojawił się stół z trzema krzesłami. Zasiedli za nim i zaczęli główkować. Ktoś z tej książki był Voldemortem. Tylko kto ?
- Tłumaczę ci po raz setny - wycedziła przez zęby Hermiona - że Charlotta Beenkis nie jest Voldemortem !
- Dlaczego ? - odszczeknął się Ron.
- Bo jest kobietą ! Raczej by zauważyli, gdyby chłopcu nadali żeńskie imię, nie sądzisz ?
- Mógł zmienić płeć !
- On jest szowinistą ! Dla niego jest to totalne poniżenie. Nic go nie zmusi żeby zostać kobietą ! - po trzech godzinach bezsensownego przewracania kartek w zeszycie, Hermionie i Ronowi puściły nerwy. Tylko Harry, co było dość dziwne, siedział spokojnie i na nowo studiował spis i rejestr. Odsiali z puli rejestru wszystkich, którzy albo mieli zbyt dobre, albo tragiczne wyniki w nauce, pozostawiając tych przeciętnych, ale i tak nie zmniejszyło to listy nazwisk.
- A … o, ten cały Thomas Elwick ? Może on …
- Nie, Ronaldzie, on też nie - powiedziała dziewczyna, cedząc każde słowo. - Jest w spisie reinkarnacji, więc nie może być Voldemortem.
- Więc kim jest teraz ? - zażądał odpowiedzi Ron.
- To mój dziadek - rzucił znad zeszytu Harry.
- Widzisz ! - Hermiona triumfowała.
- Okej, okej. To w takim razie, jak go znajdziemy ?
- Na pewno nie będzie go w spisie reinkarnacji, a chciałabym ci przypomnieć, że mamy spis sprzed 50 lat ! Musimy zdobyć bardziej aktualny spis, żeby go porównać z rejestrem.
- Wiesz gdzie on jest ?
- Mogę się tylko domyślać…
- To zawsze coś - powiedział Harry, odkładając zeszyt.
- Gabinet Dumbledore'a. Ale musielibyśmy się włamać…
- Zawsze możemy go poprosić - Ron wzruszył ramionami.
- I pozbawić się całej zabawy ? - spytał Harry z uśmiechem. - Nigdy!
- Może skończymy na dziś, co wy na to ? - Hermiona ziewnęła. Jakby nie było, była na nogach 3 godziny dłużej i miała coraz bardziej ciężkie powieki. - Nic więcej z tego nie wyciągniemy.
- Jestem za - po raz pierwszy dzisiaj Ron i Gryfonka byli jednogłośni.
- Zmywamy się - zadecydował Harry.
***
Ginny Wealsey wierciła się w swoim łóżku. Caroline, Amanda, Julia i Veronica, wszystkie już spały smacznie, chcąc wykorzystać fakt, że Noc Duchów przypada w sobotę, i wyspać się porządnie. Ona jednak nie mogła zasnąć. I ten stan utrzymywał się od paru dni. Gdy była wśród przyjaciół, zachowywała się normalnie: uśmiechała, żartowała, śmiała, była szczęśliwa. Kiedy zostawała sama ze sobą, jak na przykład teraz, nie wiedzieć czemu dopadało ją dziwne uczucie. Uśmiech znikał, tak samo jak iskierki w oczach. Pozostawała pustka. Wielka pustka. Owszem, miała wspaniałą rodzinę, oddanych przyjaciół i chłopaka, o którym marzyła od zawsze. Jednak w środku czuła wielką dziurę, którą początkowo udawało jej się zapełnić, ale z czasem było coraz trudniej. Harry, cudowny, ciepły, zawsze będący przy niej Harry, już nie wystarczał. Zaczął pojawiać się między nimi pewien dystans, coraz bardziej wyczuwalny. Mieli dla siebie coraz mniej czasu i Ginny zaczęły nachodzić coraz to różne myśli i teorię na temat tego, czym mogłyby być spowodowane. Jeden z pomysłów, tak raniący jak i prawdopodobny, brzmiał mniej więcej tak : Harry ją zdradzał. Gdy tylko o tym pomyślała zganiła się w myślach, lecz ostatnio ta myśl coraz częściej pojawiała się w jej głowie. Spojrzała na zegarek - było po pierwszej. Zsunęła się z łóżka i ruszyła w stronę salonu. Gryfoni mieli swój schowek za kominkiem, w którym trzymali zapasy na takie noce jak ta. Gdy któryś z nich nie mógł spać lub po prostu zgłodniał w nocy, udawał się tam, by coś przegryźć. W schowku można było znaleźć najróżniejsze smakołyki : fasoli, czekolady, ciastka, napoje. System zarządzania skrytką polegał na tym, że gdy któryś z domowników wyjadł część zapasów, musiał uzupełnić je o tyle, ile ubyło. Nikt się nie sprzeciwiał i wszyscy uczciwie oddawali to, co zjedli (nie dosłownie). Ginny już parę razy z niego skorzystała, tak więc wyczekiwała niecierpliwie następnego wyjścia do Hogsmeade, by uzupełnić swoje i wspólne zapasy.
Gryfonka była już przy dolnej kondygnacji schodów, gdy zauważyła, że salon jest rozświetlony przez płomienie kominka.  Chciała wejść do pomieszczenia, ale usłyszała znajomy głos wypowiadający te słowa :
- Za bardzo cię kocham, by zrezygnować - oznajmił komuś Harry. Ginny stanęła jak wryta i usiadła z wrażenia. Co ? Harry ?! Nie, to nie może być on ! Powstrzymała nagłe pragnienie, by tam wbiec i przysłuchiwała się rozmowie.
- To zbyt bolesne ! Nie mogę cię na to narażać ! - odpowiedziała mu … Hermiona. Jej najlepsza przyjaciółka, ba, była dla niej jak siostra !
- Powiedz mi tylko, czy mnie kochasz ?
- Kocham.
- Bardzo ?
- Jak nikogo.
- To mi wystarczy.
- A co z nią ? Ja też mam kogoś. Co z nimi ? Chcesz im wbić nóż w serce ?
- Nic się dla mnie nie liczy tak jak ty !
- Nie… Harry, tak nie może być.
- Ale …
- Tu nie ma ale ! Nie możemy im tego zrobić. Kocham ciebie, ale i on nie jest mi obojętny.
- Cóż więc mam zrobić ?
- Zostawić wszystko tak, jak jest.
- Ale…
- Tu nie ma ale ! Nie jesteśmy sobie pisani, wiemy to oboje. Pochodzimy z zupełnie innych światów.  To ona jest dla ciebie, a ja dla niego.
- Serce chce inaczej !
- Rozum niech cię prowadzi, nie ono. Muszę już iść…
- Zaczekaj!
- Nie mogę.
- Czy to już koniec ? - w głosie chłopaka rozbrzmiała rozpacz.
- Nie - odpowiedziała z pasją dziewczyna. - Czekaj tu na mnie jutro. Będę o tej samej porze.
- Dobranoc, ukochana.
- Dobranoc.
- Tak oficjalnie ?
- Jak inaczej ? - nastała długa cisza, ale Ginny była w stanie domyślić się, co się dzieje. Zerwała się i wbiegła po schodach do dormitorium.
Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Jak oni mogli jej to robić. Jej i Charlesowi ! Ufała im, obojgu, a oni w tym czasie zdradzali ją. Harry jako chłopak, Hermiona jako przyjaciółka. Powinna była zobaczyć, że coś jest nie tak. Zauważyć jakieś znaki, ale oni oczywiście za dobrze się z tym kryli ! Idioci, skończone świnie ! Musi jutro powiedzieć Charlesowi ! Musi wiedzieć z jaką zdzirą się związał. Nie ! Ma lepszy pomysł. Zemścić się na obojgu. Musi tylko znaleźć odpowiedni moment i pokaże im, z kim zadarli. Taak. Zemsta będzie słodka. Bardzo.
Nie wytrzymała i tuż po śniadaniu zwierzyła się Lunie Lovegood. Musiała komuś się wygadać, a luna wydawała jej się osobą najbardziej godną zaufania. Poza tym, gdyby nawet coś jej się "wymsknęło" to i tak nikt by jej nie uwierzył. Siedziały schowane w jednej z klas, gdzie Ginny opowiedziała jej o wszystkim co słyszała i widziała poprzedniego wieczora. Gdyby choć raz spojrzała w stronę drzwi wiedziałaby, że swoją tajemnicę powierza nie tylko Lunie, ale i komuś jeszcze. Pod drzwiami, zaciekawiony rozmową dwóch uczennic stał, jeszcze bardzie nienaturalnie blady ze złości Draco Malfoy.

***
Hermiona z teczką w ręce biegła w stronę lochów. Za chwilę zaczynał się mecz Puchoni-Krukoni, a ona musiała oddać młodemu Malfoy'owi tę głupią teczkę. Zwolniła na zakręcie, by po chwili wpaść na Ślizgona.
- Och, wybacz - powiedziała, podnosząc wzrok tak, by widzieć twarz chłopaka, na której malowała się wielka złość.
- Patrz gdzie idziesz, szlamo - Hermionę zamurowało. O co mu chodzi ?! Przecież tylko delikatnie go szturchnęła, nic wielkiego. - Do kogo się tak śpieszysz ? Pottera czy tego idioty Olivandera, który nie jest w stanie zauważyć, że dziewczyna go zdradza ? Tak, wiem o tym. Myślałem, że jesteś inna, ale się myliłem. Jesteś, jak każda inna szlama, zdradzającą zdzirą. Aż mi żal chłopaka, że się związał z kimś takim. Najpierw się przespałaś z nim, ale ci nie wystarczył, więc rzuciłaś się na Pottera ? Typowe  - mówił ostre słowa, które raniły dogłębnie. Hermiona nie wytrzymała. Podniosła rękę i porządnym liściem w twarz uciszyła Malfoy'a.
- Nie sądziłam, że potrafisz być takim chamem i prostakiem. Też myślałam, że jesteś inny - głos zaczął jej się łamać. - Ale jak widać, Ślizgoni już tak mają. Masz, to od profesora Flitwicka - rzuciła mu w twarz teczką i odbiegła, z trudem hamując łzy. Wypadła na błonia i ruszyła przed siebie, a łzy leciały po jej policzkach nieprzerwanym ciurkiem. Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się na jednym z wielkich krzesełek u Hagrida, a gospodarz zaczął przygotowywać herbatę. Hermiona chciała mu wytłumaczyć, co się stało, ale z jej ust wychodziły początkowo niezrozumiałe zbitki słów. Po kilku minutach opowiedziała mu, coś się stało.
- I… on … wtedy… powiedział…że ja…. że Harry… że my … ze sobą sypiamy … - wydukała.
- Cholibka, i ty się przejmujesz Malfoy'em, Hermiono ? Nie ma co się martwić o to, co sobie myślą takie padalce, jak on - powiedział Hagrid, stawiając przed nią kubek z parującą herbatą.  - Głowa do góry ! No, uśmiechnij się do starego gajowego. Tak, cholibka, właśnie tak ! 
Całe przedpołudnie spędziła u Hagrida, który dumnie opowiadał o swoich gryzaczkach - małych stworkach  z nieproporcjonalnie dużymi szczękami, z wygląda przypominające małe króliki, ale tylko troszkę. Mieli zacząć się nimi zajmować w przyszłym tygodniu. Gryzaczki, mimo swojej nazwy, były bardzo spokojne i nie lubiły kąsać ludzi. Natomiast ich zęby były w stanie przegryźć wszystko, nawet tytan. Gdy wracała na obiad - z daleka widziała tłum powracający z boiska, mecz musiał być w takim razie bardzo długi - zobaczyła na niebie mały punkt, który po chwili okazał się być Maleńką. Sówka podleciała do dziewczyny. W dziobie trzymała białą różę, a do nóżki miała przywiązany liścik. Zaskoczona dziewczyna wyciągnęła z dziobka Maleńkiej różę, za co ta podziękowała zaczepny szczypnięciem w palec. Hermiona, przekonana, że prezent jest od Charlesa sięgnęła po liścik. Rozłożyła go. "Przepraszam, D.M." głosił napis. Dopiero teraz Gryfonka zwróciła uwagę, że został on napisany na czerpanym papierze. Dobre sobie. Myśli, że jak jej wysłał kwiatka, to ona teraz o wszystkim zapomni ? Niedoczekanie jego. Złożyła kartkę i schowała do kieszeni. W pierwszym odruchu chciała wyrzucić różę, ale po chwili namysłu stwierdziła, że jest za ładna by tak skończyć.  Na korytarzu prowadzącym do Wielkiej Sali mijała się Sama Jonesa, Puchona, z którym siedziała na Historii Magii.
- Ładna - powiedział, wskazując na róże.
- Masz - dziewczyna podała mu ją i ruszyła dalej.
- Co mam z nią zrobić ? - zawołał za nią. Hermiona odwróciła się i przeszła parę kroków tyłem mówiąc :
- Daj ją komuś, kogo kochasz.
- Niezły pomysł. Dzięki !
- Nie ma za co ! - odkrzyknęła.
Hermiona zjadła u Hagrida trochę ciastek, którymi skutecznie się zapchała, więc postanowiła odpuścić sobie obiad. Wróciła do Wieży Gryffindoru.
- Obieżytek - podała hasło, a obraz Grubej Damy ukazał przejście.
W salonie rzuciła się na jeden z foteli stojących przy małym stoliku, na którym zostawiła swój podręcznik do Historii Magii. Wzięła go do ręki i przekartkowała ostatni temat - XVI wiek - kolejne wielkie zjazdy, bunty goblinów, wojny między potężnymi magami. Kończyła rozdział, gdy do salonu weszła roześmiała Parvati Patil niosąca białą różę.
- Od kogo ? - zapytała Hermiona, choć dobrze wiedziała.
- Od Sama, tego wysokiego bruneta obok którego siedzisz na Historii Magii.
- Uuu… czyżby coś się kroiło ?
- Może - zaśmiała się dziewczyna. Tuż za nią wpadła Lavender, domagając się wyjaśnień, dlatego Hermiona postanowiła zostawić je same. Ruszyła w stronę dormitorium chłopaków. Od dawna nie widziała się z Charlesem (jakby nie siedzieli obok siebie na śniadaniu), a sytuacja z Malfoy'em sprawiła, że chciała się zaleźć blisko chłopaka. Zapukała do drzwi, a gdy nikt jej nie odpowiedział, nacisnęła klamkę. Usiadła na łóżku Olivandera, a po kilku minutach, znudzona czekaniem, położyła się.  Ciągłe używanie zmieniacza czasu wdawało się we znaki, więc Hermiona chodziła wiecznie zmęczona, ale dawała radę. A to najważniejsze.
- Hermiona - usłyszała głos Charlesa. - Wstawaj, Śpiąca Królewno.
- Co ? - dziewczyna wymamrotała sennie i wtuliła się jeszcze bardziej w poduszkę, która się zaśmiała. Od kiedy poduszki się śmieją?
Powoli zaczynała wracać jej świadomość. Hermiona rozważyła swoje położenie. To denerwujące światło dochodziło z góry, więc było już ciemno. Leżała na ciepłej i roześmianej poduszce, którą okazał się był tors Charlesa, a w pokoju oprócz nich znajdowali się współlokatorzy jej chłopaka, Harry, Ginny, Ron i Neville. I wszyscy przyglądali się jej pobudce.
- Która godzina ? - spytała, podnosząc się.
- Dochodzi siódma - odpowiedzieli bliźniacy.
- Co ?! Spałam tak długo ?
- Tak - zaśmiał się Charles. - Znaleźliśmy cię jak wróciliśmy z obiadu. Cóż, muszę przyznać, że masz naprawdę twardy sen. Nawet nie wiesz, co tu się działo !
Na podłodze jej przyjaciele byli rozłożeni z partą Eksplodującego Durnia, natomiast ściany pokoju były gdzie nie gdzie osmolone od fajerwerk Weasley'ów.
- Przynajmniej się wyspałam - przeciągnęła się.
- Ciekawe co w takim razie robisz po nocach, skoro nie śpisz ? - spytał zaczepnie Fred. Ginny spuściła wzrok.
- Odbębniam szlaban za skopanie Malfoy'owi tyłka.
- I włóczysz się po zamku z Harrym i Ronem - zawtórował mu brat bliźniak.
- Nawet jeśli, to nic wam do tego.
- Ale mnie już tak - powiedział Charles, patrząc na nią uważnie.
- Chyba nie zamierzasz mi tu robić scen zazdrości ?
- A jeśli tak ? - w odpowiedzi pocałowała go.
Wielka Sala wyglądała wspaniale. Lepiej niż kiedykolwiek. A może po prostu ona miała takie odczucie, a biorąc pod uwagę fakt, że ozdabiały ją wykonane w pewnej części przez nią dynie, była to bardziej prawdopodobna wersja. W związku z tym, że trwała Noc Duchów, byli z Malfoy'em zwolnieni ze szlabanu i patrolu. W większości skończyli jeść i teraz trwały tylko ożywione rozmowy, natomiast na stołach pojawiły się tylko napoje takie jak czekolada na gorąco, kawy, herbaty najróżniejszych rodzajów.
- Proszę was o uwagę - rozległ się głos profesor McGonagall.
- Dziękuję ci, Minerwo - powiedział dyrektor stając za mównicą. - Korzystając z tego, że wszyscy jesteście w tak wyśmienitych humorach, mam wam coś do zakomunikowania - w sali rozległa się grobowa cisza i wszyscy z napięciem wpatrywali się w Dumbledore'a. - Co prawda, w tym roku nie odbywa się w naszej szkole Turniej Trójmagiczny, ale wraz z waszymi nauczycielami stwierdziliśmy, że należy wam się coś od życia, dlatego 23 grudnia w Hogwarcie odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy !
Wielką Salą opanował chaos. Wszyscy wiwatowali, krzyczeli, niektórzy zaczęli się już zapraszać na bal, jakby bojąc się, że wybranka im ucieknie. Z całego zamieszania skorzystał Charles, zapraszając Hermionę, która (oczywista) zgodziła się. Dumbledore uciszył ich.
- Oczywiście - kontynuował - będziecie mogli na święta wrócić do rodzin. Pociąg do Londynu zabierze chętnych do domu 24 grudnia. Z mojej strony to wszystko. A teraz, spylać do łóżek.
Hermiona po raz pierwszy mogła położyć się o normalnej porze nie używając zmieniacza czasu, co bardzo ją ucieszyło. Kiedy zasypiała, do głowy wpadła jej jedna myśl: "Będzie dobrze".

     Przepraszam, że tak długo trwało zanim wyskrobałam kolejny rozdział, ale jestem teraz strasznie zabiegana :) Ginny ma swoje podejrzenia, czy słuszne ? Malfoy zaczyna wchodzić Hermionie za skórę, a to, mimo wszystko, bardzo dobrze. Kolejny rozdział (który mam nadzieję wstawić w przyszłym tygodniu) będzie obfitował w bardzo różnie i ciekawe wydarzenia. Trzymajcie się ;)
    PS. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne 

3 komentarze:

  1. Pociąg do Londynu zabierze chętnych do domu 24 grudnia. Z mojej strony to wszystko. A teraz, spylać do łóżek.

    Czy uważasz że Dumbledore mógłby użyć takiego wyrazu jak "spylać"? Nie.
    ~ Lili Potter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie aż sie zaśmiałam jak było '-spylać..'

      Usuń