- Może być ? - zapytała siedząca koło niej Tonks pokazując jej swoją dynię, która miała skośne oczy i świński nos.
- Jest genialna - zapewniła Hermiona. Praca Nimfadory była bardzo staranna i niezwykłe pomysłowa.
Hermiona kończyła swoją ostatnią
dynię - gdy już mogli używać magię po prostu wyobrażała sobie danych kształt i
po chwili ten sam wzór wycinał się na dyni - kiedy poczuła, że coś lepkiego spływa
jej po włosach. Całemu wydarzeniu towarzyszył śmiech Lupina i Malfoy'a.
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła, dosłownie tarzającą się po podłodze
Tonks. Nie namyślając się długo, chwyciła miąższ z miski, wycelowała i z
satysfakcją przyglądała się jak kulka z "flaków" dyni rozpryskuje się
na twarzy nauczycielki.
- O ty ! - wykrzyknęła Tonks, gdy
towarzystwo przy stole zanosiło się śmiechem.
Hermiona w ostatniej chwili
uniknęła pocisku Nimfadory, który z pewną gracją trafił w nos Lupina. Ten nie
pozostał dłużny swojej koleżance po fachu. W trakcie wymiany ognia między
dorosłymi kilka razy dostało się Gryfonce. Ta, z uśmiechem na ustach, zagarnęła
część resztek ze stołu i ruszyła biegiem w stronę ukrywającej się za stertą z
dyni Tonks. Kątem oka zauważyła, że w jej ślady poszedł również Remus. Otoczyli
Dorę z dwóch stron i obrzucili amunicją. Widząc malującą się na twarzy kobiety
chęć zemsty, Hermiona uciekła aż za stół, ale Tonks i tak się odegrała. Dziewczynę naszła nagle dziwna ochota, by
cisnąć resztkami w Malfoy'a, co uświadomiwszy sobie sekundę później, zrobiła.
- Moje włosy ! - Chłopak zerwał się gwałtownie, wybierając
miąższ i pestki ze swojej zaczesanej do tyłu blond grzywy. Hermiona zaczęła się
śmiać widząc jego nieporadne ruchy. - Zapłacisz mi za to !
Malfoy zebrał trochę dyni ze stołu
i ruszył w pogoń za Gryfonką. Zdążyli kilka razy obiec całą Wielką Salę (a to
dość długi dystans) gdy nogi Hermiony zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Stawały
się coraz bardziej sztywne i obolałe, oddech zmienił się w zaciętą walkę o
każdy wdech, a serce łomotało tak, że zaczęła wyczuwać puls na szyi. Rzutem na
taśmę schowała się za dyniami.
- Wyłaź, Granger !
- Śnisz ! - wysapała.
- Tak bardzo się mnie boisz ? - w
głosie chłopaka wyłapała kpinę, która poruszyła ją do całego.
- Ciebie ? Nie. To tylko na widok
twojej krzywej gęby !
- Ty wstrętna sz… - Hermiona
zatkała mu usta porcją "flaków" z dyni.
- Daj sobie spokój z tym
szlamowaniem - dziewczyna wychyliła się zza dyni, by oberwać teraz od niego.
Przez kilkanaście dobrych minut
wymieniali między sobą pociski, gdy nagle zjawili się przy nich Tonks i Lupin i
zaczęła się wojna dziewczyny kontra chłopcy. Po godzinie, kiedy już wszyscy
byli nieźle wymęczeni i oblepieni dynią, Tonks podniosła do góry rękę i wykrzyknęła
: Rozejm ! Nikt nie zaprotestował. Hermiona wyciągnęła rękę, by roztrzepać sobie
grzywkę, co okazało się niemożliwie, ponieważ za równo jej grzywka, jak i całe
włosy były posklejane sokiem dyniowym. Genialnie ! Zanim się tego pozbędzie
minie cała noc. Właśnie ! Która jest… ? Dochodziła północ. A to znaczyło jedno
- nie ma patrolu ! Tonks jednym machnięciem różdżki sprzątnęła Wielką Salę tak,
że nie było po niej widać tego, co działo się kilka minut wcześniej.
- No, młodzieży - zwrócił się do
niej i Malfoy'a Lupin - jesteście wolni. Dobranoc !
- Pchły na noc - zaczęła wyliczać
Dora. - Karaluchy do poduchy …
- Dobranoc, panie profesorze.
Dobranoc, Tonks ! - odpowiedziała Hermiona. Ślizgon tylko skinął głową.
- … i szczypawy do zabawy ! -
dobiegło ich, gdy wyszli na korytarz. Stali przez chwilę w milczeniu. W trakcie
tej chwili Hermiona dokładnie przyjrzała się chłopakowi. Dzięki wysiłkowi jego
skóra nabrała bardziej normalnego, lekko różowego koloru, a w chłodnych,
szarych oczach zaczęły delikatnie tlić się małe iskierki jakiś emocji. Zazwyczaj
idealnie zaczesane włosy, mogły by spokojnie wygrać z czupryną Harry'ego w
konkursie na najbardziej roztrzepane. Gdzie nie gdzie zmieniły kolor na
pomarańczowy pod wpływem miąższu. Ubranie… no cóż, pomijając fakt, że większość
swoich ubrań Malfoy traktował jak jednorazowego użytku, nie nadawało się do
dalszego użytkowania. Dziewczyna znów spojrzała na jego twarz. W kąciku ust
czaił się maleńki, naprawdę maleńki uśmiech, który po chwili przerodził się w
śmiech.
- Co ? - spytała zaskoczona.
- Twoje… włosy - wykrztusił
chłopak, między kolejnymi napadami.
- Lepiej byś spojrzał na siebie.
Ja przynajmniej nie pojawię się jutro na zajęciach ruda - powiedziała z
uśmiechem. Malfoy od razu ucichł i spojrzał na nią z przerażeniem w oczach, po
czym ruszył biegiem w stronę lochów. -
Dobranoc, Malfoy ! - krzyknęła za nim.
- Koszmarów, Granger -
odkrzyknął. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Musi teraz zmyć z siebie to paskudztwo i…
kurczę! Chłopaki czekają na nią od 2 godzin w Pokoju Życzeń.
- Hermiona ! - Tonks wypadła z
sali. - Prawie bym zapomniała ! - Nauczycielka wcisnęła w ręce zaskoczonej
dziewczyny teczkę. - Profesor Flitwick kazał to wam przekazać. To ta specjalna
kara.
- A, dzięki - uśmiechnęła się
dziewczyna.
3 obroty zmieniacza czasu
później, a właściwie wcześniej, weszła do Pokoju Życzeń. Oblepiona dynią i zmęczona po godzinnym
ganianiu się po Wielkiej Sali marzyła tylko o gorącej kąpieli. Usłyszała ciche
pstryknięcie i odgłos otwieranych drzwi. Spojrzała za siebie. Nie, nikt nie
wszedł do pomieszczenia. Rozejrzała się po pokoju i dostrzegła, że w jednej ze
ścian pojawiły się drewniane drzwi. Dziewczyna podeszła do nich niepewnym
krokiem i weszła do środka. Znajdowała się w wielkiej łazience. Po prawej
zobaczyła wielką wannę, a przy niej najróżniejsze specyfiki do kąpieli - sole,
płyny, płatki kwiatów oraz kilka małych kraników, podobnych do tych z łazienki
prefektów. Naprzeciwko wanny znajdował się ogromny prysznic.
(muzyka)
(muzyka)
Nagle, jakby z oddali, zaczęła
płynąć muzyka. Delikatna, spokojna
melodia koiła zmysły i nerwy. W powietrzu rozchodził się zapach róż. Hermiona,
w błogim nastroju, spokojnie wymyła sobie resztki dyni z włosów pod prysznicem,
by chwilę później znaleźć się w wannie. Gorąca woda, w połączeniu z solą o
zapachu granatu, płatkami róż i bańkami unoszącymi się w powietrzu, w blasku
świec pozwoliły zapomnieć o całym otaczającym ją świecie. Jej myśli błądziły
gdzieś hen, wysoko, tam, gdzie jeszcze nie były. Bańki mieniły się tysiącami
barw, wirując po całej łazience. Zamknęła oczy i rozkoszowała się przyjemnym
uczuciem ciepła otaczającego jej ciało. Było jej tak przyjemnie …
- Ona chyba oszalała - usłyszała
jak zza mgły głos Rona. - Mamy tu na nią czekać dwie godziny !
- Przyjdzie - odpowiedział mu
Harry. - Zobaczysz.
Dwie godziny ? Czyżby … zasnęła ! A teraz za drzwiami
stoją jej dwaj przyjaciele, a ona leży naga w wannie! "Ręcznik i czyste
rzeczy", pomyślała, błagam ! Natychmiast pojawił się przy niej stos z
ręczników i ubrań. Wytarła się najszybciej jak to było możliwe, modląc się w
duchu, by żadnego z chłopców nie napadła nagła ochota sprawdzenia co jest za
drzwiami. Jednym ruchem skończyła się ubierać, otworzyła drzwi i wyszła
na spotkanie, bardzo zaskoczonych jej widokiem, Harry'ego i Rona.
- Ale … jak … przecież przed
chwilą ich tu nie było ! - powiedział najmłodszy z braci Weasley.
- Magia - odpowiedziała Hermiona,
krzyżując ręce. Harry zaśmiał się cicho, widząc reakcję przyjaciela. - Macie
rejestr ?
Ron, z rumieńcami na twarzy,
wyciągnął przed siebie czerwony zeszyt. W tej samej chwili, tuż przy nich
pojawił się stół z trzema krzesłami. Zasiedli za nim i zaczęli główkować. Ktoś
z tej książki był Voldemortem. Tylko kto ?
- Tłumaczę ci po raz setny -
wycedziła przez zęby Hermiona - że Charlotta Beenkis nie jest Voldemortem !
- Dlaczego ? - odszczeknął się
Ron.
- Bo jest kobietą ! Raczej by
zauważyli, gdyby chłopcu nadali żeńskie imię, nie sądzisz ?
- Mógł zmienić płeć !
- On jest szowinistą ! Dla niego
jest to totalne poniżenie. Nic go nie zmusi żeby zostać kobietą ! - po trzech
godzinach bezsensownego przewracania kartek w zeszycie, Hermionie i Ronowi
puściły nerwy. Tylko Harry, co było dość dziwne, siedział spokojnie i na nowo
studiował spis i rejestr. Odsiali z puli rejestru wszystkich, którzy albo mieli
zbyt dobre, albo tragiczne wyniki w nauce, pozostawiając tych przeciętnych, ale
i tak nie zmniejszyło to listy nazwisk.
- A … o, ten cały Thomas Elwick ?
Może on …
- Nie, Ronaldzie, on też nie -
powiedziała dziewczyna, cedząc każde słowo. - Jest w spisie reinkarnacji, więc
nie może być Voldemortem.
- Więc kim jest teraz ? - zażądał
odpowiedzi Ron.
- To mój dziadek - rzucił znad
zeszytu Harry.
- Widzisz ! - Hermiona
triumfowała.
- Okej, okej. To w takim razie,
jak go znajdziemy ?
- Na pewno nie będzie go w spisie
reinkarnacji, a chciałabym ci przypomnieć, że mamy spis sprzed 50 lat ! Musimy
zdobyć bardziej aktualny spis, żeby go porównać z rejestrem.
- Wiesz gdzie on jest ?
- Mogę się tylko domyślać…
- To zawsze coś - powiedział
Harry, odkładając zeszyt.
- Gabinet Dumbledore'a. Ale
musielibyśmy się włamać…
- Zawsze możemy go poprosić - Ron
wzruszył ramionami.
- I pozbawić się całej zabawy ? -
spytał Harry z uśmiechem. - Nigdy!
- Może skończymy na dziś, co wy
na to ? - Hermiona ziewnęła. Jakby nie było, była na nogach 3 godziny dłużej i
miała coraz bardziej ciężkie powieki. - Nic więcej z tego nie wyciągniemy.
- Jestem za - po raz pierwszy
dzisiaj Ron i Gryfonka byli jednogłośni.
- Zmywamy się - zadecydował
Harry.
***
***
Ginny Wealsey wierciła się w
swoim łóżku. Caroline, Amanda, Julia i Veronica, wszystkie już spały smacznie,
chcąc wykorzystać fakt, że Noc Duchów przypada w sobotę, i wyspać się
porządnie. Ona jednak nie mogła zasnąć. I ten stan utrzymywał się od paru dni.
Gdy była wśród przyjaciół, zachowywała się normalnie: uśmiechała, żartowała,
śmiała, była szczęśliwa. Kiedy zostawała sama ze sobą, jak na przykład teraz,
nie wiedzieć czemu dopadało ją dziwne uczucie. Uśmiech znikał, tak samo jak
iskierki w oczach. Pozostawała pustka. Wielka pustka. Owszem, miała wspaniałą
rodzinę, oddanych przyjaciół i chłopaka, o którym marzyła od zawsze. Jednak w
środku czuła wielką dziurę, którą początkowo udawało jej się zapełnić, ale z
czasem było coraz trudniej. Harry, cudowny, ciepły, zawsze będący przy niej
Harry, już nie wystarczał. Zaczął pojawiać się między nimi pewien dystans,
coraz bardziej wyczuwalny. Mieli dla siebie coraz mniej czasu i Ginny zaczęły
nachodzić coraz to różne myśli i teorię na temat tego, czym mogłyby być
spowodowane. Jeden z pomysłów, tak raniący jak i prawdopodobny, brzmiał mniej
więcej tak : Harry ją zdradzał. Gdy tylko o tym pomyślała zganiła się w
myślach, lecz ostatnio ta myśl coraz częściej pojawiała się w jej głowie.
Spojrzała na zegarek - było po pierwszej. Zsunęła się z łóżka i ruszyła w
stronę salonu. Gryfoni mieli swój schowek za kominkiem, w którym trzymali
zapasy na takie noce jak ta. Gdy któryś z nich nie mógł spać lub po prostu
zgłodniał w nocy, udawał się tam, by coś przegryźć. W schowku można było
znaleźć najróżniejsze smakołyki : fasoli, czekolady, ciastka, napoje. System
zarządzania skrytką polegał na tym, że gdy któryś z domowników wyjadł część
zapasów, musiał uzupełnić je o tyle, ile ubyło. Nikt się nie sprzeciwiał i
wszyscy uczciwie oddawali to, co zjedli (nie dosłownie). Ginny już parę razy z
niego skorzystała, tak więc wyczekiwała niecierpliwie następnego wyjścia do
Hogsmeade, by uzupełnić swoje i wspólne zapasy.
Gryfonka była już przy dolnej
kondygnacji schodów, gdy zauważyła, że salon jest rozświetlony przez płomienie
kominka. Chciała wejść do pomieszczenia,
ale usłyszała znajomy głos wypowiadający te słowa :
- Za bardzo cię kocham, by
zrezygnować - oznajmił komuś Harry. Ginny stanęła jak wryta i usiadła z
wrażenia. Co ? Harry ?! Nie, to nie może być on ! Powstrzymała nagłe
pragnienie, by tam wbiec i przysłuchiwała się rozmowie.
- To zbyt bolesne ! Nie mogę cię
na to narażać ! - odpowiedziała mu … Hermiona. Jej najlepsza przyjaciółka, ba,
była dla niej jak siostra !
- Powiedz mi tylko, czy mnie
kochasz ?
- Kocham.
- Bardzo ?
- Jak nikogo.
- To mi wystarczy.
- A co z nią ? Ja też mam kogoś.
Co z nimi ? Chcesz im wbić nóż w serce ?
- Nic się dla mnie nie liczy tak
jak ty !
- Nie… Harry, tak nie może być.
- Ale …
- Tu nie ma ale ! Nie możemy im
tego zrobić. Kocham ciebie, ale i on nie jest mi obojętny.
- Cóż więc mam zrobić ?
- Zostawić wszystko tak, jak
jest.
- Ale…
- Tu nie ma ale ! Nie jesteśmy
sobie pisani, wiemy to oboje. Pochodzimy z zupełnie innych światów. To ona jest dla ciebie, a ja dla niego.
- Serce chce inaczej !
- Rozum niech cię prowadzi, nie
ono. Muszę już iść…
- Zaczekaj!
- Nie mogę.
- Czy to już koniec ? - w głosie
chłopaka rozbrzmiała rozpacz.
- Nie - odpowiedziała z pasją
dziewczyna. - Czekaj tu na mnie jutro. Będę o tej samej porze.
- Dobranoc, ukochana.
- Dobranoc.
- Tak oficjalnie ?
- Jak inaczej ? - nastała długa
cisza, ale Ginny była w stanie domyślić się, co się dzieje. Zerwała się i
wbiegła po schodach do dormitorium.
Rzuciła się na łóżko i zaczęła
płakać. Jak oni mogli jej to robić. Jej i Charlesowi ! Ufała im, obojgu, a oni
w tym czasie zdradzali ją. Harry jako chłopak, Hermiona jako przyjaciółka.
Powinna była zobaczyć, że coś jest nie tak. Zauważyć jakieś znaki, ale oni
oczywiście za dobrze się z tym kryli ! Idioci, skończone świnie ! Musi jutro
powiedzieć Charlesowi ! Musi wiedzieć z jaką zdzirą się związał. Nie ! Ma
lepszy pomysł. Zemścić się na obojgu. Musi tylko znaleźć odpowiedni moment i
pokaże im, z kim zadarli. Taak. Zemsta będzie słodka. Bardzo.
Nie wytrzymała i tuż po śniadaniu
zwierzyła się Lunie Lovegood. Musiała komuś się wygadać, a luna wydawała jej
się osobą najbardziej godną zaufania. Poza tym, gdyby nawet coś jej się
"wymsknęło" to i tak nikt by jej nie uwierzył. Siedziały schowane w
jednej z klas, gdzie Ginny opowiedziała jej o wszystkim co słyszała i widziała
poprzedniego wieczora. Gdyby choć raz spojrzała w stronę drzwi wiedziałaby, że
swoją tajemnicę powierza nie tylko Lunie, ale i komuś jeszcze. Pod drzwiami,
zaciekawiony rozmową dwóch uczennic stał, jeszcze bardzie nienaturalnie blady
ze złości Draco Malfoy.
***
***
Hermiona z teczką w ręce biegła w
stronę lochów. Za chwilę zaczynał się mecz Puchoni-Krukoni, a ona musiała oddać
młodemu Malfoy'owi tę głupią teczkę. Zwolniła na zakręcie, by po chwili wpaść
na Ślizgona.
- Och, wybacz - powiedziała,
podnosząc wzrok tak, by widzieć twarz chłopaka, na której malowała się wielka
złość.
- Patrz gdzie idziesz, szlamo -
Hermionę zamurowało. O co mu chodzi ?! Przecież tylko delikatnie go
szturchnęła, nic wielkiego. - Do kogo się tak śpieszysz ? Pottera czy tego
idioty Olivandera, który nie jest w stanie zauważyć, że dziewczyna go zdradza ?
Tak, wiem o tym. Myślałem, że jesteś inna, ale się myliłem. Jesteś, jak każda
inna szlama, zdradzającą zdzirą. Aż mi żal chłopaka, że się związał z kimś
takim. Najpierw się przespałaś z nim, ale ci nie wystarczył, więc rzuciłaś się
na Pottera ? Typowe - mówił ostre słowa,
które raniły dogłębnie. Hermiona nie wytrzymała. Podniosła rękę i porządnym
liściem w twarz uciszyła Malfoy'a.
- Nie sądziłam, że potrafisz być
takim chamem i prostakiem. Też myślałam, że jesteś inny - głos zaczął jej się
łamać. - Ale jak widać, Ślizgoni już tak mają. Masz, to od profesora Flitwicka - rzuciła
mu w twarz teczką i odbiegła, z trudem hamując łzy. Wypadła na błonia i ruszyła
przed siebie, a łzy leciały po jej policzkach nieprzerwanym ciurkiem. Nawet nie
wiedziała, kiedy znalazła się na jednym z wielkich krzesełek u Hagrida, a
gospodarz zaczął przygotowywać herbatę. Hermiona chciała mu wytłumaczyć, co się
stało, ale z jej ust wychodziły początkowo niezrozumiałe zbitki słów. Po kilku
minutach opowiedziała mu, coś się stało.
- I… on … wtedy… powiedział…że ja….
że Harry… że my … ze sobą sypiamy … - wydukała.
- Cholibka, i ty się przejmujesz
Malfoy'em, Hermiono ? Nie ma co się martwić o to, co sobie myślą takie padalce,
jak on - powiedział Hagrid, stawiając przed nią kubek z parującą herbatą. - Głowa do góry ! No, uśmiechnij się do
starego gajowego. Tak, cholibka, właśnie tak !
Całe przedpołudnie spędziła u
Hagrida, który dumnie opowiadał o swoich gryzaczkach - małych stworkach z nieproporcjonalnie dużymi szczękami, z
wygląda przypominające małe króliki, ale tylko troszkę. Mieli zacząć się nimi
zajmować w przyszłym tygodniu. Gryzaczki, mimo swojej nazwy, były bardzo
spokojne i nie lubiły kąsać ludzi. Natomiast ich zęby były w stanie przegryźć wszystko,
nawet tytan. Gdy wracała na obiad - z daleka widziała tłum powracający z
boiska, mecz musiał być w takim razie bardzo długi - zobaczyła na niebie mały
punkt, który po chwili okazał się być Maleńką. Sówka podleciała do dziewczyny.
W dziobie trzymała białą różę, a do nóżki miała przywiązany liścik. Zaskoczona
dziewczyna wyciągnęła z dziobka Maleńkiej różę, za co ta podziękowała zaczepny
szczypnięciem w palec. Hermiona, przekonana, że prezent jest od Charlesa
sięgnęła po liścik. Rozłożyła go. "Przepraszam,
D.M." głosił napis. Dopiero teraz Gryfonka zwróciła uwagę, że został
on napisany na czerpanym papierze. Dobre sobie. Myśli, że jak jej wysłał
kwiatka, to ona teraz o wszystkim zapomni ? Niedoczekanie jego. Złożyła kartkę
i schowała do kieszeni. W pierwszym odruchu chciała wyrzucić różę, ale po
chwili namysłu stwierdziła, że jest za ładna by tak skończyć. Na korytarzu prowadzącym do Wielkiej Sali mijała się Sama Jonesa, Puchona, z którym siedziała na Historii Magii.
- Ładna - powiedział, wskazując
na róże.
- Masz - dziewczyna podała mu ją
i ruszyła dalej.
- Co mam z nią zrobić ? - zawołał
za nią. Hermiona odwróciła się i przeszła parę kroków tyłem mówiąc :
- Daj ją komuś, kogo kochasz.
- Niezły pomysł. Dzięki !
- Nie ma za co ! - odkrzyknęła.
Hermiona zjadła u Hagrida trochę
ciastek, którymi skutecznie się zapchała, więc postanowiła odpuścić sobie
obiad. Wróciła do Wieży Gryffindoru.
- Obieżytek - podała hasło, a
obraz Grubej Damy ukazał przejście.
W salonie rzuciła się na jeden z
foteli stojących przy małym stoliku, na którym zostawiła swój podręcznik do
Historii Magii. Wzięła go do ręki i przekartkowała ostatni temat - XVI wiek -
kolejne wielkie zjazdy, bunty goblinów, wojny między potężnymi magami. Kończyła
rozdział, gdy do salonu weszła roześmiała Parvati Patil niosąca białą różę.
- Od kogo ? - zapytała Hermiona,
choć dobrze wiedziała.
- Od Sama, tego wysokiego bruneta
obok którego siedzisz na Historii Magii.
- Uuu… czyżby coś się kroiło ?
- Może - zaśmiała się dziewczyna.
Tuż za nią wpadła Lavender, domagając się wyjaśnień, dlatego Hermiona
postanowiła zostawić je same. Ruszyła w stronę dormitorium chłopaków. Od dawna
nie widziała się z Charlesem (jakby nie siedzieli obok siebie na śniadaniu), a
sytuacja z Malfoy'em sprawiła, że chciała się zaleźć blisko chłopaka. Zapukała
do drzwi, a gdy nikt jej nie odpowiedział, nacisnęła klamkę. Usiadła na łóżku
Olivandera, a po kilku minutach, znudzona czekaniem, położyła się. Ciągłe używanie zmieniacza czasu wdawało się
we znaki, więc Hermiona chodziła wiecznie zmęczona, ale dawała radę. A to
najważniejsze.
- Hermiona - usłyszała głos
Charlesa. - Wstawaj, Śpiąca Królewno.
- Co ? - dziewczyna wymamrotała
sennie i wtuliła się jeszcze bardziej w poduszkę, która się zaśmiała. Od kiedy
poduszki się śmieją?
Powoli zaczynała wracać jej
świadomość. Hermiona rozważyła swoje położenie. To denerwujące światło
dochodziło z góry, więc było już ciemno. Leżała na ciepłej i roześmianej
poduszce, którą okazał się był tors Charlesa, a w pokoju oprócz nich znajdowali
się współlokatorzy jej chłopaka, Harry, Ginny, Ron i Neville. I wszyscy
przyglądali się jej pobudce.
- Która godzina ? - spytała,
podnosząc się.
- Dochodzi siódma - odpowiedzieli
bliźniacy.
- Co ?! Spałam tak długo ?
- Tak - zaśmiał się Charles. -
Znaleźliśmy cię jak wróciliśmy z obiadu. Cóż, muszę przyznać, że masz naprawdę
twardy sen. Nawet nie wiesz, co tu się działo !
Na podłodze jej przyjaciele byli
rozłożeni z partą Eksplodującego Durnia, natomiast ściany pokoju były gdzie
nie gdzie osmolone od fajerwerk Weasley'ów.
- Przynajmniej się wyspałam -
przeciągnęła się.
- Ciekawe co w takim razie robisz
po nocach, skoro nie śpisz ? - spytał zaczepnie Fred. Ginny spuściła wzrok.
- Odbębniam szlaban za skopanie
Malfoy'owi tyłka.
- I włóczysz się po zamku z
Harrym i Ronem - zawtórował mu brat bliźniak.
- Nawet jeśli, to nic wam do tego.
- Ale mnie już tak - powiedział
Charles, patrząc na nią uważnie.
- Chyba nie zamierzasz mi tu robić
scen zazdrości ?
- A jeśli tak ? - w odpowiedzi
pocałowała go.
Wielka Sala wyglądała wspaniale.
Lepiej niż kiedykolwiek. A może po prostu ona miała takie odczucie, a biorąc
pod uwagę fakt, że ozdabiały ją wykonane w pewnej części przez nią dynie, była to
bardziej prawdopodobna wersja. W związku z tym, że trwała Noc Duchów, byli z
Malfoy'em zwolnieni ze szlabanu i patrolu. W większości skończyli jeść i teraz
trwały tylko ożywione rozmowy, natomiast na stołach pojawiły się tylko napoje
takie jak czekolada na gorąco, kawy, herbaty najróżniejszych rodzajów.
- Proszę was o uwagę - rozległ się
głos profesor McGonagall.
- Dziękuję ci, Minerwo -
powiedział dyrektor stając za mównicą. - Korzystając z tego, że wszyscy
jesteście w tak wyśmienitych humorach, mam wam coś do zakomunikowania - w sali
rozległa się grobowa cisza i wszyscy z napięciem wpatrywali się w Dumbledore'a.
- Co prawda, w tym roku nie odbywa się w naszej szkole Turniej Trójmagiczny,
ale wraz z waszymi nauczycielami stwierdziliśmy, że należy wam się coś od
życia, dlatego 23 grudnia w Hogwarcie odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy !
Wielką Salą opanował chaos.
Wszyscy wiwatowali, krzyczeli, niektórzy zaczęli się już zapraszać na bal,
jakby bojąc się, że wybranka im ucieknie. Z całego zamieszania skorzystał
Charles, zapraszając Hermionę, która (oczywista) zgodziła się. Dumbledore
uciszył ich.
- Oczywiście - kontynuował -
będziecie mogli na święta wrócić do rodzin. Pociąg do Londynu zabierze chętnych
do domu 24 grudnia. Z mojej strony to wszystko. A teraz, spylać do łóżek.
Hermiona po raz pierwszy mogła
położyć się o normalnej porze nie używając zmieniacza czasu, co bardzo ją
ucieszyło. Kiedy zasypiała, do głowy wpadła jej jedna myśl: "Będzie
dobrze".
Przepraszam, że tak długo trwało zanim wyskrobałam kolejny rozdział, ale jestem teraz strasznie zabiegana :) Ginny ma swoje podejrzenia, czy słuszne ? Malfoy zaczyna wchodzić Hermionie za skórę, a to, mimo wszystko, bardzo dobrze. Kolejny rozdział (który mam nadzieję wstawić w przyszłym tygodniu) będzie obfitował w bardzo różnie i ciekawe wydarzenia. Trzymajcie się ;)
PS. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne
Przepraszam, że tak długo trwało zanim wyskrobałam kolejny rozdział, ale jestem teraz strasznie zabiegana :) Ginny ma swoje podejrzenia, czy słuszne ? Malfoy zaczyna wchodzić Hermionie za skórę, a to, mimo wszystko, bardzo dobrze. Kolejny rozdział (który mam nadzieję wstawić w przyszłym tygodniu) będzie obfitował w bardzo różnie i ciekawe wydarzenia. Trzymajcie się ;)
PS. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne
Pociąg do Londynu zabierze chętnych do domu 24 grudnia. Z mojej strony to wszystko. A teraz, spylać do łóżek.
OdpowiedzUsuńCzy uważasz że Dumbledore mógłby użyć takiego wyrazu jak "spylać"? Nie.
~ Lili Potter
no właśnie aż sie zaśmiałam jak było '-spylać..'
UsuńJak prawie każdy :)
Usuń