16 stycznia 2013

Rozdział 18


"Każdy ból sprawia, że jesteś silniejszy.
Z każdy lękiem odnajdujesz w sobie nową odwagę.
Każde złamane serce niesie za sobą mądrość"

Trzaskanie kominka, ciepły koc, grube skarpetki, kubek parującej herbaty i padający za oknem śnieg. Obraz jak najbardziej idylliczny. Jednak było coś, co go psuło. A właściwie ktoś. Hermiona wpatrywała się w migoczące płomienie. Nie była pewna kiedy po raz pierwszy zaczęła żałować pocałunku z Draconem. Czy w momencie, kiedy pożegnał się z nią jak gdyby nigdy nic, czy kiedy następnego dnia przywitał się z nią tak samo?  Nie spodziewała się przecież wielkiego wyznania miłości, czy szczególnych czułości, ale z drugie strony, czego tak naprawdę mogła oczekiwać od niego ? Wystarczyłby jej jeden cieplejszy uśmiech, jakaś mała zmiana w tonie, którym się do niej zwracał. Potrzebowała czegoś, dzięki czemu uwierzyłaby, że ten pocałunek miał miejsce, że nie był tylko snem. Jednak Draco zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jakby to, co się wtedy stało nic dla niego nie znaczyło. W niej samej natomiast obudził się dziwny strach, którego pochodzenia nie rozumiała. 
 Głośne hasło, energiczne kroki i po chwili przed Hermioną stanęła profesor McGonagall. Była blada, ręce jej się trzęsły, a grymas na jej twarzy jeszcze bardziej uwidoczniał wszystkie zmarszczki.
- Czy coś się stało, pani profesor ? - spytała Hermiona, podnosząc się.
- Wczoraj w nocy… Voldemort… zaatakował…. Potterów - kobieta jeszcze bardziej zbladła, co nie wróżyło nic dobrego.
- Co z nimi ? Są cali ? - Hermiona czuła, jak uginają się pod nią kolana.
- Lilly i James… - głos McGonagall zaczął się łamać - oni… nie żyją…
Kubek, który Gryfonka chwilę wcześniej trzymała w dłoniach, spadł na podłogę, rozsypując się na kawałki, a brązowy płyn rozlał się naokoło, mocząc jej skarpetki. Lilly i James… rodzice Harry'ego…. nie żyją ? Nie, to nie może być prawda ! NIE MOŻE !
- A co z Harrym ? Czy on też. … ? - najczarniejszy scenariusz stanął przed jej oczami.
- Nie, Harry jest cały i zdrowy. Był wtedy u Artura i Molly. - Harry cały i zdrowy. Tylko to się dla niej teraz liczyło.
- Pani profesor, czy mogłabym… użyć sieci Fiuu by dostać się do Nory ?
- Właśnie z tym do ciebie przyszłam, Hermiono. Myślę, że nawet powinnaś. Skorzystasz z mojego kominka. Zabierz tylko kilka podstawowych rzeczy, na noc wrócisz do zamku.
- Oczywiście - Hermiona ruszyła w kierunku schodów, na których pojawił się Draco.
- Co się stało ? - zapytał. W pierwszym odruchu chciała mu odpowiedzieć, ale po chwili zmieniła zdanie.  To nie jego sprawa.
- Nic takiego - odpowiedziała, mijając go.
- Czyli ten kubek zbiłaś tylko ot tak, dla zabawy ?
- Powiem ci jak wrócę - rzuciła i wbiegła na schody.
Porwała kurtkę, zmieniła buty i zeszła na dół, gdzie czekała na nią Minerwa. Zdążyła już naprawić naczynie i sprzątnąć rozlaną herbatę.
- Gotowa ?
- Tak, pani profesor.
- W takim razie, pośpiesz się. Najlepiej dla Harry'ego, żebyś już przy nim była.
Jeśli tego dnia Minerwa McGonagall dowiedziała się czegoś nowego, to z pewnością tego, że nie należy poganiać Gryfonki, która przy okazji jest ścigającym. Hermiona mijała korytarze i przeklinała schody w zawrotnych tempie, tak, że nauczycielka miała problem, by dotrzymać jej kroku. Ale Gryfoni już tacy byli. Gorącokrwiści, odważni , gotowi nieść pomoc w każdej chwili, zwłaszcza przyjaciołom. I dlatego Minerwa była dumna z tego, że jest opiekunką domu Lwa. Była dumna, że jej podopieczni wyrastają na takich właśnie ludzi.
- Nora ! - Hermiona zniknęła w szmaragdowych płomieniach, by pojawić się w kominku domu Weasley'ów. Od progu przywitała ją pani Weasley. Była blada, a na jej zmęczonej twarzy widać było wielkie sińce pod oczami.
- Hermiono ! Jak dobrze, że jesteś ! Harry cały czas nie wychodzi ze swojego pokoju. Może w końcu ty do niego dotrzesz. Już wszyscy próbowaliśmy, Ron i Ginny po kilkanaście razy - kobieta zaprowadziła ją po schodach pod pokój swojego najmłodszego syna.
- Dziękuję - zwróciła się niej i zapukała. - Harry ?
- Zostaw mnie - usłyszała z drugiej strony.
- Harry, proszę !
- Idź sobie !
- Nie ! Będę tu siedzieć, dopóki mnie nie wpuścisz - powiedziała, siadając na podłodze. Na schodach pojawił się Ron.
- I co z ni….
- Ciiii - uciszyła go gestem ręki, nasłuchując, co dzieje się w pokoju obok. Przyjaciel usiadł koło niej.
- Harry, chcemy ci pomóc - zaczął Ron.
- Nie pójdziemy stąd - ostrzegła jeszcze raz Hermiona.
Po chwili usłyszała ciche kroki i dźwięki otwieranych drzwi. Skrzydło przesunęło się o kilka milimetrów, po czym znów pojawił się odgłos kroków. Przyjaciele wstali i ostrożnie uchylili drzwi. Harry siedział na jednym z łóżek, zwrócony twarzą do okna, tyłem do nich. Hermiona podeszła do niego na palcach.
- Harry ? - położyła mu rękę na ramieniu, którą on strzepnął. - Harry, błagam, spójrz na nas.
Chłopak trwał w bezruchu. Hermiona wyminęła go i usiadła tuż przed przyjacielem.
- Harry… - chłopak niespodziewanie wtulił się w nią i zaczął płakać.
Hermiona głaskała go po plecach, nie bardzo wiedząc, co może mu powiedzieć. Niech się najpierw wypłacze, pomyślała.  Spojrzała na Rona, który usiadł na drugim łóżku nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Czekali w ciszy, aż Potter się uspokoi, co zajęło mu trochę czasu.
- Stary ? - zaryzykował Ron, gdy minął wybuch.
- To moja wina - powiedział Harry, chowając twarz w dłoniach. - Powinienem im powiedzieć, walczyć o to, by Dumbledore odbudował Zakon Feniksa. Zmusić go do tego !
- Harry, to nie była niczyja wina ! Nie mogłeś wiedzieć, że to się stanie - powiedziała Hermiona, zgodnie z prawdą.
- Powinienem być tam z nimi, walczyć o nich…
- Wtedy te byś zginął !
- I dobrze ! Wtedy nie musiałbym już się o nic martwić ! Żadnych problemów ! Nie byłoby Voldemorta, Charlesa, Ginny, nikogo, kto mógłby mi coś jeszcze zrobić ! Tylko ja i ludzie na których mi zależy !
- Czyli na nas ci nie zależy ? - spytała chicho Hermiona. Jego słowa bardzo ją zabolały, a poza tym, przez chwilę miała wrażenie, że słucha jednego z monologów Hamleta, a to nie wróżyło nic dobrego.
- Ja nie… nie… - zaczął się jąkać. - Wiecie, że…
- Wiemy, stary - zapewnił Ron. Wiedzieli, że nie miał tego na myśli. - Co teraz zrobisz ?
- Znajdę go. Znajdę go i zemszczę się. Będzie cierpiał, tak bardzo, że pożałuje dnia, w którym się urodził. Zabiorę mu jego rodzinę, tak jak on zabrał moją - wycedził przez zęby. Przerażone spojrzenia Hermiony i Rona spotkały się tuż nad jego głową.
- Harry, nie możesz ! On na to liczy ! Liczy, że będziesz szukał zemsty i sam do niego przyjdziesz ! - wykrzyknęła dziewczyna
- No to ma to jak w banku ! Niech tylko przyśle adres.
- Stary, to nie jest śmieszne - Ron pobladł.
- A CZY JA WYGLĄDAM JAKBYM ŻARTOWAŁ ?! - przyszedł kolejny wybuch. Hermiona skurczyła się w sobie, czekając na ciąg dalszy. - ZAPŁACI MI ZA WSZYTSKO! NIE SPOCZNĘ, DOPÓKI NIE ZEJDZIE Z TEGO ŚWIATA !
Kilka godzin później Harry zasnął, co jego przyjaciele przyjęli z ogromną ulgą. Zeszli na dół, do jadalni, gdzie w napięciu czekała na nich cała rodzina Weasley'ów.
- I co z nim ? - dopytywała pani Weasley, gdy tylko przekroczyli próg.
- Śpi - odpowiedziała Hermiona, opadając na najbliższe krzesło. Wybuchy Harry'ego zawsze zabierały jej dużo energii, a samo uspokojenie go graniczyło z cudem.
- Biedaczysko- zaczęła zawodzić matka Rona. - Znów stracił rodziców.  Nie mogę sobie wyobrazić co musi czuć. I pewnie Dumbledore tak jak poprzednio pośle go do tych okropnych mugoli.
- Czy tym razem nie będzie mógł zamieszkać z Syriuszem ? - zapytał Fred.
- Syriusz dużo podróżuje i często nie ma go w domu.
- Ale przecież Harry też chodzi do szkoły, więc wystarczyłoby, gdyby Syriusz wracał do domu na święta, a w wakacje mogą gdzieś jechać razem - dołączył się George.
- O tym zadecydują wspólnie z Albusem. Przynajmniej na razie, będzie mieszkał u nas - powiedziała pani Weasley.
- Wiadomo już jak to się stało ? - zapytała Hermiona. Była bardzo ciekawa ja do tego doszło.
- Na razie nie ma zbyt wielu szczegółów - wtrącił Bill. Hermiona przeniosła wzrok na mężczyznę. Bez swojej blizny na policzku wyglądał… dziwnie. - Wiemy tylko, że Sami-Wiecie-Kto pojawił się w Dolinie Godryka tuż przez północą z grupą śmierciożerców. Potterowie nie mieli najmniejszy szans. Kilkoro mugoli słyszało donośne krzyki, czyli musieli ich torturować zanim… - Bill zawiesił głos.
Resztę mogli sami sobie dopowiedzieć. Hermiona przygryzła dolną wargę. Cała armia przeciwko dwójce.   To bardzo w stylu Voldemorta. Zastanawiała się co, czuli przed śmiercią rodzice Harry'ego. Strach przed śmiercią, niepewność co do przyszłości ich syna ? Czy może ból był tak ogromny, że nie byli w stanie jasno myśleć ? Każdy z tych scenariuszy był tak samo przerażający i nieludzki jak to tylko możliwe.
- Hermiono, może zjeść coś przed powrotem ? - z zamyślenia wyrwał ją głos pani Weasley.
- Nie, dziękuję - odpowiedziała.
Czuła ssanie w żołądku, ale nie byłaby w stanie przełknął ani kęsa. Spojrzała na zegar. Rzeczywiście, powinna się już zbierać. Pożegnała się z wszystkimi, na ślepo obiecując, że pojawi się następnego dnia. Szczerze mówiąc, to nawet gdyby nie otrzymała pozwolenia, to i tak znalazłaby sposób, by dostać się do Nory. 
W salonie czekał na nią Draco. Na początku nie zauważyła go i spokojnie rozsiadła się na jednym z foteli, wsłuchując się w otaczającą ją ciszę, która do spółki z mrokiem łagodziła skołatane nerwy.
- Hej - podskoczyła na dźwięk tego głosu. Ślizgon stał tuż za nią opierając się o jej fotel. Tak blisko, a tak daleko.
- Hej - odpowiedziała.
- Powiesz mi o co chodziło rano ? - Czyli to dlatego na nią czekał.
- Sprawa nie dotyczy mnie, więc nie mogę ci powiedzieć. Poza tym - dodała gorzko - z pewnością dowiesz się jutro z gazet.
Gryfonka wstała. Złapała się na tym, że chciałaby, żeby Draco ją teraz przytulił. Próbowała pozbyć się tego uczucia, ale ono tylko rosło.
- Możesz mi powiedzieć teraz, skoro jutro i tak będę wiedział - naciskał.
- Nie, nie mogę. Dobranoc - powiedziała i ruszyła w stronę schodów.
- Granger ! - usłyszała za sobą. Nie zareagowała. Po tym, co się stało w Sylwestra powinni chyba być na wyższym poziomie niż "Malfoy" i "Granger". Silne dłonie złapały ją od tyłu i zatrzymały. - Hermiono, co jest ?
Dziewczyna poczuła jak do oczu naszły jej łzy. Pokręciła głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Draco zrozumiał niemy przekaz i przytulił ją.  Tego było Hermionie za wiele. Rozpłakała się na dobre. Łzy płynęły po jej policzkach nieprzerwanym strumieniem, a jej oddech stał się urywany. Dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe ? Harry w końcu miał rodziców, poznał jak to jest mieć prawdziwy dom. Kochającą, dbającą o niego matkę i ojca, który uczył go latania na miotle, panowania nad mocą i który był wzorem do naśladowania. I wszystko tylko po to, by znów to stracić. Dlaczego ?
Ślizgon bez słowa zaczął prowadzić ją w stronę dormitorium chłopaków. Gryfonka nie miała siły by się kłócić, po prostu poddała się. Chłopak położył ją na łóżku Rona i usiadł obok. Delikatnie gładził jej włosy, co przynosiło ulgę. Hermiona, wtulona w poduszkę i pocieszana przez Draco szybko się uspokoiła.  Wzięła kilka głębszych wdechów. Przewróciła się na bok, przodem do Dracona i chwyciła jego dłoń. Chłopak podniósł splecione ręce i delikatnie pogłaskał ją po policzku. Po czym nagle rozluźnił uścisk i wstał. Hermiona bez protestu puściła go. Chłopak zniknął jej z pola widzenia, ale usłyszała odgłos odsuwania zasłon. Zasuwanie zasłon, zmiana ubrań, wchodzenie pod kołdrę.  Cisza.
Hermiona nie była pewna ile czasu leżała wpatrując się w sufit. Była zbyt rozbudzona tym wszystkim co się stało, by zasnąć. W końcu też znalazła odpowiedź na dręczące ją pytanie. A ona nasunęła się, gdy zobaczyła Ginny. Bała się zaangażowania. Bała się, że Draco ją zrani. Że skończy się to tak jak związek z Charlesem. Przecież Ślizgon miał w szkole reputację łamacza serc. Skąd mogła mieć pewność, że z nią będzie inaczej ? Że nie jest tylko kolejną zdobyczą, którą Malfoy chce dodać do swojej kolekcji ? Kto wie?
Następne kilka dni przyniosło nowe wybuchy Harry'ego, nowe wątpliwości i nowe informacje na temat morderstwa.
- Czy ministerstwo wie już coś konkretnego ? - spytała pani Weasley męża, gdy ten wrócił do domu. Harry miał kolejny napad złości, więc wszyscy ewakuowali się do bezpiecznej i potterowolnej strefy, którą była kuchnia.
- Ministerstwo nie chce przyjąć do wiadomości, że stoi za tym Sama-Wiesz-Kto - odpowiedział pan Weasley z grymasem na twarzy. - Chcą postawić zarzuty Moody'emu !
Artur Weasley wytłumaczył im, że Szalonooki wyznał, że odwiedził Lilly i Jamesa tuż przed atakiem, ponieważ chciał złożyć im życzenia, co też zrobił. Jednak resztę wieczoru spędził u Lupina i Tonks, którzy potwierdzili to zeznanie. Mimo to, grupa dochodzeniowa, która  przesłuchała wszystkich mieszkających w okolicy mugoli (po czym wyczyściła im pamięć) nadal mianowała go głównym podejrzanym. Kingsley, który również był jej częścią opowiedział państwu Weasley, że znają część nazwisk śmierciożerców, którzy zaatakowali Potterów. Oczywiście, młodsza część rodziny tych szczegółów dowiedziała się dzięki sztuczkom bliźniaków, bowiem dorośli wygonili ich na tej części historii.
- Lestrange - wycedził Fred. - Można było się tego spodziewać. Jak ona się teraz nazywa ? Sangclair ?
- Chyba tak - przyznał George.
***
Ferie świąteczne zbliżały się ku końcowi. Hermiona większość czasu spędzała w Norze, gdzie ze wszystkich sił pomagała Harry'emu. Wracała późnym wieczorem, ciągle zmęczona, ale w nocy nie mogła spać. Było coś, co ciągle ją męczyło i za co musiała się wziąć. W końcu, w ostatni dzień ferii nadarzyła się ku temu okazja. Draco siedział przy stole, czytając jakąś książkę. Hermiona wzięła głębszy wdech. Wiedziała, że musi to zrobić, ale nie była pewna, czy da radę. Jeszcze jeden wdech. Podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko chłopaka.
- Draco… musimy porozmawiać…

Jestem okropna, ale musiałam to zrobić :( Trochę krótko, ale postaram się szybko dodać następny rozdział. Trzymajcie się :D 

2 komentarze:

  1. Świetnie:D Naprawde genialnie ! Wiem że moje komentarze są krótkie, ale po prostu nie umiem opisać słowami tego co czuję ... Czekam na następną notkę ( byle by była szybko ) <3

    PS : Mogę rozpowszechniać twojego bloga na swojej stronce ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, byłoby mi bardzo miło gdybyś to zrobiła :)
      Z góry dzięki ♥

      Usuń