17 stycznia 2013

Rozdział 19


Draco zamknął czytaną książkę, odłożył ją na bok i oparł się wygodnie na krześle, czekając na ciąg dalszy. Dopiero teraz Hermiona zauważyła, że stała przy nim ta sama torba, w której Ślizgon przyniósł wszystkie swoje rzeczy, gdy się wprowadzał. Czyli już się wynosił. To lepiej. Chłopak wstał z miejsca i stanął naprzeciwko niej. Przecież przygotowała się do tej rozmowy. Przemyślała wszystko tyle razy, rozważyła wszystkie możliwe scenariusze i chociaż każdy kończył się na swój sposób źle, podjęła decyzję. A teraz stała tam i nie wiedziała co powiedzieć. Argumenty, wątpliwości i słowa uciekły, pozostawiając w jej głowie ogromną pustkę.
- Jeśli chodzi o to, co się stało w Sylwestra… - zaczęła, ale Draco przerwał jej.
- To nic nie znaczyło. Mały, nic nieznaczący incydent. - Każde słowo raniło ją, przeszywając bólem jak zatruty sztylet. Dźgnięcie za dźgnięciem. Dlaczego to tak cholernie bolało, skoro chciała mu przecież powiedzieć to samo ?
- Masz rację. Powinniśmy o tym zapomnieć - powiedziała, wbijając wzrok w swoje stopy.
- Tak. Chciałem tyko spróbować, jak to jest ze szlamą - kpina w jego głosie była nie do zniesienia.
-A ja chciałam się dowiedzieć, jak to jest z arystokratycznym dupkiem. I szczerze ? Poszło ci gorzej od Rona - opowiedziała jak gdyby nigdy nic. - Mam nadzieję, że chociaż ty się dobrze bawiłeś.
- Nie, było okropnie. Już nawet Brown jest lepsza niż ty, Granger - to wyznanie zaskoczyło Hermionę i na chwilę przysłoniło ból.
- Lavender ? Czyli rozumiem, że próbowałeś ustanowić rekord i lizać się z każdą dziewczyną w tej szkole ?
- Tak, szlamowata dziewica Granger była ostatnia na liście - chociaż jego głos był twardy, w jego oczach Hermiona widziała coś dziwnego. Jakby namiastkę bólu.  Jeśli go zraniła, to może nawet i lepiej. Tym bardziej będzie się od niej trzymał z daleka.
- Męska zdzira. Tego jeszcze nie było - chłopak przysunął się do niej bliżej, tak, że o mało nie stykali się nosami. Trwali tak przez chwilę. Ironia. Kilka dni temu, właśnie w tym samym miejscu całowali się jak szaleni, a teraz mierzyli się nawzajem pełnymi bólu i nienawiści spojrzeniami .
- Ten pocałunek był jednorazowym, nic nieznaczącym i obrzydliwym incydentem - powiedział Draco, akcentując każdy przymiotnik. - Więc nie ubzduraj sobie w tym ptasim móżdżku, że cokolwiek do ciebie czuję lub w jakikolwiek sposób jesteś dla mnie pociągająca. Działałem pod wpływem chwili.
- Nie myśl sobie, że zależy mi na uznaniu nadętego, egoistycznego i zapatrzonego w siebie idioty, który podwala się do wszystkiego co ma cycki.
- Do ciebie się nie podwalam, Granger - odciął się, skutecznie. Chłopak podszedł do swojej torby i zarzucił ją na ramię.
- Skoro zadowala cię ktoś pokroju Lavender albo Pansy to masz niskie wymagania - powiedziała Hermiona, patrząc mu wyzywająco w oczy. On tylko uśmiechnął się złośliwie.
- Przynajmniej mają rodowód jak należy. Żegnaj, Granger.
- Żegnaj, Malfoy. - Chłopak, z dumnie podniesioną głową, wyszedł z pokoju, a po chwili zniknął z jej pola widzenia.
Tak powinno być, pocieszyła się Hermiona. Gryfonka usiadła na najbliższym krześle i ukryła twarz w dłoniach. To nie miało sensu. Ten pocałunek, uczucie którym go darzyła… po prostu oni. Taki związek nie miałby przyszłości i ona dobrze o tym wiedziała. Przecież różniło ich wszystko. Pochodzenie, wychowanie, spojrzenie na świat, towarzystwo, w którym się obracali, czy nawet domy. Jej przyjaciele również nie zaakceptowaliby tego związku, nie mówiąc już o Ślizgonach. Dzielił ich ogromny dystans, a przebycie go wymagało wiele pracy, trudu oraz poświęceń i chociaż było to możliwe (tak jak wtedy, gdy się pocałowali), Hermiona nie chciała podejmować tej walki.  Nie wierzyła, że taka historia może się skończyć się szczęśliwie.
- Proszę ! - rozległ się głos po drugiej stronie drzwi. Hermiona otworzyła je i weszła do gabinetu Dumbledore'a.  Pomieszczenie wyglądało tak, jak zapamiętała je pierwszego dnia. Brakowało tylko sofy, na której leżała. Podeszła do biurka, za którym siedział trzydziestokilkuletni dyrektor. Jego broda i włosy były trochę krótsze i przede wszystkim nie białe, lecz czarne. Nie nosił jeszcze połówek, a bladoniebieskie oczy nie były otoczone przez zmarszczki, lecz gładką skórę młodzika. - A, panna Granger ! Proszę - wskazał jej krzesełko, które zajęła.
- Na pewno zastanawia cię powód, dla którego poprosiłem o tę rozmowę - rozpoczął. - Widzisz, martwię o Harry'ego. Wiemy oboje, w jakim jest stanie.
- Trudno mu się dziwić, panie profesorze.
- Wiem, moja droga - uśmiechnął się. - Harry jest dość… wybuchowy, a po ostatnich wydarzeniach - tu spojrzał na nią sugestywnie, co sprawiło, że oblała się rumieńcem. W tym zamku nie ma wydarzenia, o którym on by nie wiedział, co było trochę przerażające.  - jest bardzo rozemocjonowany. Dlatego chciałbym…
Drzwi do gabinetu dyrektora otworzyły się i do pomieszczenia weszła profesor McGonagall.
- Wybacz to najście, Albusie, ale jest do zamku przybył minister i nalega na natychmiastowe spotkanie z tobą.
- Oczywiście, wpuść go na górę, Minerwo - Hermiona podniosła się z krzesełka i ruszyła w stronę drzwi. - Panno Granger, nie ma potrzeby, żeby opuszczała pani ten pokój.  Myślę, że minister nie ma do mnie tak pilnej sprawy, która wymagałaby całkowitej dyskrecji - Gryfonka spojrzała zaskoczona na dyrektora. - Byłoby jednak lepiej, gdyby nie afiszowała pani swojej obecności tutaj. Radziłbym schować się między półkami za biurkiem. Może znajdziesz sobie jakiś interesujący tom, którego z przyjemnością tobie później użyczę.
- Dziękuję, panie dyrektorze - Hermiona minęła Dumbledore'a i weszła między półki, stąpając w absolutnej ciszy.
- Ach, Hermiona Granger - usłyszała nad sobą znajomy głos. Podniosła wzrok. Na samym szczycie wielkiego regału spoczywała Tiara Przydziału. Tak samo pomarszczona, stara i brudna.
- Witaj - przywitała się.
- Widzę, że przydzieli cię do Gryffindoru, tak jak poprzednio. Szkoda, że nie spytali mnie o zdanie - westchnął kapelusz.
- Dlaczego ?
- Ponieważ przydzieliłabym cię do zupełnie innego domu. Tak… Twoja postawa, ton i pochodzenie wskazują wyraźnie, że powinnaś być gdzie indziej.
- Wiem, wszyscy się dziwią, że nie trafiłam do Ravenclawu.
- Nie mówię o Ravenclawie, chociaż on też nie byłby taki zły.
- Hufflepuff ? - Hermiona była zaskoczona.
- Slytherin - powiedziała Tiara.
- Mylisz się - odpowiedziała dziewczyna. - Moje pochodzenie ? Przecież urodziłam się w rodzinie mugoli, a do Slytherinu trafiają w większości czarodzieje czystej krwi - i skończone dupki, dodała w myślach.
- Wiesz mi, Hermiono Granger, jesteś najbardziej odpowiednią kandydatką na Ślizgonkę jaką spotkałam w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Gdyby Dumbledore nie był taki uparty…
- Muszę pamiętać, żeby mu podziękować - mruknęła pod nosem. - Dlaczego, twoim zdaniem, nadaje się do Slytherinu ?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - Nastała chwila ciszy, w trakcie której Hermiona usłyszała głos Korneliusza Knota.
- Co to za głosy, Dumbledore ?
- To pewnie Tiara Przydziału. Biedaczka, zaczyna rozmawiać sama ze sobą na stare lata.
- Ach tak - przytaknął minister.
- Herbaty ?
- Nie dziękuję.
- Może dropsa ? Przerzuciłem się na truskawkowe i muszę ci powiedzieć, Korneliuszu, są o wiele lepsze.
- Nie dziękuję, Dumbledore, nie przyszedłem tu zajadać się twoimi słodyczami.
- W takim razie czemu zawdzięczam tę wizytę ?
- Nie udawaj, Dumbledore, wiesz dokładnie o co mi chodzi. Przestań rozpowiadać te niedorzeczne plotki o tym, że to Sam-Wiesz-Kto zabił Potterów.
- To nie są plotki, Korneliuszu. Kilkoro mugoli widziało go tam.
- Widziało zakapturzone postacie.
- Co nie zmienia faktu, że sam Harry jak i pan Weasley i panna Granger widzieli Voldemorta zaledwie tydzień wcześniej w okolicach Hogsmead.
- I ty wierzysz bandzie nastolatków, która za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę, po tym jak straciła swoją sławę pogromców Sam-Wiesz-Kogo ? - Hermiona zacisnęła dłonie. Sławy ? Knotowi pomieszało się w głowie. Powrót tego sadysty był ostatnią rzeczą, której jej brakowało do szczęścia.
- Bezgranicznie.
- Nie bądź śmieszny, Dumbledore ! Sam powiedziałeś, że po tak licznym rozszczepieniu duszy, on ma niewielkie szanse na powrót.
- Zmieniłem swoje zdanie - odpowiedział spokojnie dyrektor.
Nagle coś przykuło uwagę Hermiony. Czarna, mała książeczka, wciśnięta między dwa opasłe tomy. Dziewczyna, jak zahipnotyzowana podniosła rękę i wyciągnęła znalezisko. Przewróciła kilka pierwszy stron i po chwili wiedziała, ze trzyma w dłoni prawdziwy skarb. Spis reinkarnacji sprzed 50 lat. Najmłodszy wpis miał 5 lat. Eureka ! Teraz musi tyko powiedzieć chłopakom… Nie, nie Harry'emu. On musi najpierw ochłonąć. Hermiona spojrzała na trzymaną książkę. Przecież Dumbledore nie wypuści jej od tak z tym spisem. Musi coś wykombinować. Porwała pierwszy tom z brzegu i rzuciła zaklęcie zmieniające okładki. Teraz miała przed sobą czarny nieopisany zeszyt, który z powrotem wylądował na półce i spis przygód Króla Artura. Nie wybrała najgorzej. 
- I tak się tu pojawi, Dumbledore - usłyszała głos Knota.
- Obydwaj wiemy jak to się skończyło poprzednim razem - Hermiona mogła przysiądź, że usłyszała w głosie dyrektora lekkie rozbawienie.
- To nie zmieni mojej decyzji.
- Mam rozumieć, że pojawi się z nią ktoś jeszcze ?
- Tak. Pewna młoda dama, która miejmy nadzieję, utrzyma ją w ryzach.
- Mówisz o Daphne ? Urocza dziewczyna. I bardzo zdolna.
- Tak, tak. Urocza. Tak czy inaczej, wszystko postanowione. Przyjadą jutro.
- Doskonale. Jeśli to już wszystko…
- Ach tak, oczywiście, Dumbledore. Do widzenia.
- Do widzenia, Korneliuszu - Hermiona usłyszała kroki ministra. - Myślę, że może już pani wyjść z ukrycia, panno Granger.
Hermiona wysunęła się zza regałów i usiadła na swoim miejscu.
- Wracając do naszej rozmowy, byłby bardzo rad, gdybyście panem Weasley'em mieli oko na Harry'ego, przez jakiś czas. Nie chciałbym, żeby wpakował się w jakieś kłopoty - kolejne sugestywne spojrzenie. I ten dobrotliwy uśmiech.
- Oczywiście, panie profesorze.
- To już wszystko z mojej strony - dyrektor podniósł się z miejsca, Hermiona zrobiła to samo. - Widzę, że coś sobie pani znalazła. Przygody Króla Artura. Bardzo interesująca książka. Jeśli się dobrze wczytać - spojrzał na nią uważnie - można z niej wyciągnąć wiele wartościowych informacji.  - Hermiona chciała spytać, o co miała na myśli Tiara Przydziału, mówiąc, że dziewczyna powinna być w Slytherinie, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Przecież, według kapelusza, niedługo się dowie.
- Będę pamiętać. Do widzenia, panie profesorze.
- Do widzenia, panno Granger.
Hermiona w rekordowym tempie zbiegła po schodach. W uszach nadal brzęczały jej słowa Tiary : "Jesteś najbardziej odpowiednią kandydatką na Ślizgonkę". Dobre sobie. Kapelusz rzeczywiście musiał świrować na stare lata. Bo niby jakim cudem mugolaczka miałaby być przydzielona o domu Założyciela, który chciał się pozbyć ze szkoły takich jak ona ? Jej życie ostatnimi czasy stało się jedną, wielką i niezaprzeczalną paranoją.   Gryfonka sprawdziła godzinę. Dochodziła szósta, co znaczyło, że Harry i Ron niedługo pojawią się w zamku. Dziewczyna ruszyła pod Wejście Główne. Już z daleka słyszała tupot kopyt testrali. Ona również zaczęła wybijać stopą niespokojny rytm. Chciała, żeby jej przyjaciele byli już w bezpiecznych murach zamku, przy niej. Każda kolejna sekunda ciągnęła się niesamowicie.  W końcu usłyszała długo wyczekiwany dźwięk otwierania powozów i chmary uczniów nadciągających do zamku. Wielkie drzwi otworzyły się z hukiem i Hermiona została zalana przez morze nastolatków. Przeczesywała wzrokiem po twarzach, szukając szczupłego bruneta i wysokiego rudzielca. Dostrzegła ich na samym końcu idących w towarzystwie Deana i Neville'a. Za nimi, samotnie kroczył Seamus.
- Ron ! Harry ! - Gryfonka zaczęła przeciskać się przez tłum i po chwili stała już naprzeciwko przyjaciół. - Dobrze, że już jesteście - przytuliła obydwu. Ron odwzajemnił uścisk, ale Harry był tak bierny, jak to tylko możliwe. Zmusił się tylko do delikatnego uśmiechu.
- Jak ci minęły ferie, Hermiono ? - zapytał Dean. Przed oczami stanęły jej wszystkie chwile z Malfoy'em. Od "Jeźdźca bez głowy" przez całus w policzek pod jemiołą, pocałunek w Sylwestra i wyzwiska sprzed kilku godzin.
- Normalnie - odpowiedziała, starając się, by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. - Nie działo się nic ciekawego.
Powrót do normalnego trybu funkcjonowaniu przysporzył piątoklasistom dużo problemów. W trakcie przerwy świątecznej pozwolili sobie na słodkie lenistwo, co po niej powodowało nawał obowiązków. Poza tym, fakt, że większość z nich należała do drużyny Quidditcha również miał wpływ na to, że chodzili wiecznie niewyspani. Jednak jak zawsze istniał wyjątek, który potwierdzał regułę. Hermiona nie miała najmniejszych kłopotów z przystosowaniem się do nowego/starego planu dnia. W chwilach wolnych, które miała za sprawą jakiegoś cudu, ustalała plany powtórek dla siebie i dla chłopaków. Wręczyła im je później. Na początku obydwaj nie byli zbyt przekonani co do jej systemu, ale w końcu, po dokładniejszym przestudiowaniu przyznali jej rację i obiecali trzymać się ustalonego planu. Harry'ego dręczyło coś jeszcze. Na każdej przerwie oblegała go masa uczniów, zadających pytania na temat śmierci jego rodziców oraz rzekomego powrotu Voldemorta. Ron i Hermiona, z pomocą reszty Gryfonów z ich rocznika próbowali rozpędzić tłumy, odmawiając jakichkolwiek odpowiedzi na pytania, przeklinając gapiów za "brak szacunku dla zmarłych" i robiąc wszystko, by Harry miał jak najmniejszy kontakt z całą tą chmarą Tak czy inaczej, pierwsze dwa tygodnie spędzili na ochranianiu Harry'ego.
Czekała ich jeszcze jedna miła niespodzianka. Dzień, po rozpoczęciu się lekcji, do zamku zawitał nowy gość : Dolores Umbridge w swojej własnej, niskiej, ropuchowatej, różowej i znienawidzonej osobie. Podobnie jak McGonagall i większość nauczycieli, nic a nic się nie zmieniła. Nadal miała na twarzy ten paskudnie sztuczny uśmiech, krótkie, grube palce pełne tandetnych pierścionków i wielki notes z różowym piórem. Towarzyszyła jej drobna, cicha rudowłosa kobieta. Miała około 25 lat, a sposób w jaki się wypowiadała wskazywał na jej ogromną wiedzę i inteligencję. W przeciwieństwie do Umbridge, jej uśmiech był ciepły i przyjacielski.
Dolores Jane Umbridge została ponownie mianowana Wielkim Inkwizytorem Hogwartu, w związku niepokojącymi plotkami o powrocie Voldemorta. Miała odpowiadać za bezpieczeństwo uczniów w zamku. Hermiona czekała z niecierpliwością, aż znów zaczną się pojawiać te debilne dekrety.
***
Transmutacja ciągnęła się jak nigdy. Hermiona nie wiedziała czy to dlatego, że w ramach powtórki wrócili do przemieniania wody w sok dyniowy, co udało jej się za pierwszym podejściem, czy dlatego, że zaledwie ławkę dalej siedziała pewien irytujący, blond włosy dupek, w którym była zakochana. Od czasu wyzwisk unikali się jak to tyko było możliwe. Żadnych spojrzeń, uśmiechów, nic, co mogłoby wskazywać na to, co do niego czuje. Zachowanie chłopaka również utrzymywało ją w przekonaniu, że po prostu się nią zabawił i nic dla niego nie znaczyła. Ale ona nie była obojętna. Za każdym razem, gdy go widziała, budziła się w niej dziwna pustka, której nie mogła niczym zapewnić. Chciała znów być przy nim, czuć jego dotyk, wdychać woń jego perfum, słyszeć jak wymawia je imię w ten niepowtarzalny sposób.  Nie moc zrobienia tego wszystkiego sprawiała jej wręcz fizyczny ból.  Tak samo jak jego słowa za każdym razem gdy się spotkali.
- Nie znacie jakiegoś dobrego sposobu na wypędzanie duchów ? - jęknął Ron, gdy później szli na Historię Magii.
- Nie na duchy świadome - odpowiedziała Hermiona. Jeszcze jedno jęknięcie.
- Jeśli jeszcze raz będzie nawijał o jakiś buntach goblinów albo wojnach olbrzymów, to zasnę na siedząco. Jak można tak przynudzać ?
- Jakbyś już tego nie robił, Ron - zakpiła Hermiona. Po każdej lekcji Historii Magii musiała pożyczać mu swoje notatki, ponieważ większość lekcji rudzielec leżał na swojej ławce z zamkniętymi oczami.
Nagle na horyzoncie pojawił się Malfoy ze swoją świtą, składającą się z Crabbe'a, Goyle'a, Pansy i Blaise'a.  Gryfonom zrzedły miny, bowiem Ślizgoni zajmowali sobą całą szerokość korytarza, a to oznaczało niezłe przepychanki. Hermiona wbiła wzrok w ścianę, nie unikając za wszelką cenę spojrzenia na Dracona i na jego dłoń splecioną z dłonią Pansy. Z dumnie podniesioną głową szła dalej, nie zbaczając z kursu. Przyjaciele poszli w jej ślady i teraz trójka Gryfonów szłam naprzeciw piątki Ślizgonów. Takie zderzenie nie mogło się dobrze skończyć. Nie w momencie, w którym Harry musiał przechodzić między Crabbe'em i Goyle'em, Ron między Blaise'em i Pansy, a Hermiona między Ślizgonką, a Draconem. Pansy skorzystała z okazji i z całej siły popchnęła Gryfonkę, która odbiła się od Malfoy'a i wylądowała na podłodze, nieźle tucząc sobie siedzenie.
- Uważaj jak chodzisz, szlamo - zaśmiała się Pansy, uczepiając się ramienia Dracona.
Hermiona zacisnęła zęby i podniosła się z ziemi otrzepując szatę z piasku i kurzu wiekowych posadzek.  Uśmiech na ustach Ślizgonki rozbudził w niej czystą agresję i miała ochotę przyłożyć jej w te krzywe zęby. Spojrzała na przyjaciół. Harry nadal przepychał się między osiłkami Malfoy'a a Ron taktycznie, jednym płynnym ruchem wyminął Blaise'a. Po chwili stanęli przy niej. W tym czasie Draco zaczął teatralnie czyścić swoją szatę.
- Nigdy się nie pozbędę tego szlamu z szaty, dzięki, Granger - uniósł ręce w geście poddania się.
- Nie, to bardziej wygląda jak ten łój, który masz na głowie, Malfoy - odpowiedziała.
- Jak tam rodzice, Potter ? - zwrócił się do chłopaka Goyle. - Pozdrów ich ode mnie i mojego ojca.
- Nie waż się mówić o moich rodzicach ! - Harry wyciągnął różdżkę i wymierzył nią w Goyle'a. Ten tylko zaśmiał się złośliwie. Hermiona podeszła do przyjaciela.
- Harry, nie warto ! Naprawdę, poza tym, spóźnimy się na lekcje - pociągnęła go za rękaw szaty. Tak jak obiecała Dumbledore'owi, nie chciała, żeby przyjaciel znów się wpakował w jakieś kłopoty. - Harry !
- Ok - mruknął przyjaciel i schował różdżkę. Ron objął go ramieniem z drugiej strony.
- Nie ma co marnować na nich czasu - powiedział do przyjaciela i razem ruszyli w swoim kierunku.
- Prawdziwa gryfońska odwaga - zawołał za nimi Draco. - Odwrócić się tyłem i uciec.
Hermiona nie miała już siły i pomysłów na to, jak się odciąć.
- Odwal się, Malfoy - odkrzyknęła, gdy znikali za zakrętem. 

Ferie - cudowny, błogosławiony czas, w którym mogę pisać, pisać, pisać ! A może po prostu nie mogę znieść myśli, że Hermiona i Draco się tak pokłócili ? Tak czy inaczej, efekt jest taki, że nie mogę się oderwać od komputera :D Następny rozdział będzie odrobinę słodko-gorzki :) Jeśli macie jakieś sugestie, propozycje lub uwagi, piszcie w komentarzach :) Wtedy będę wiedziała nad czym jeszcze popracować. Dziękuję Alisii za wszystkie komentarze :) To bardzo pomaga pisać ♥ 

3 komentarze:

  1. Ja też kocham ferie, bo ty możesz pisać a ja czytać . Genialnieeeeeee... Niemogę się doczekać co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Już dawno przeczytałam ten rozdział, ale nie mogłam skomentować (telefon). Bardzo mi się podoba. Jak zwykle w najlepszych momentach--> KOMPLIKACJE. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Powodzenia w pisaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzyj to jeśli jesteś fanką śmieriożeów/Drao/Lorda Voldemorta/Króla Lwa http://www.youtube.com/watch?v=tytOwMLqufg

    OdpowiedzUsuń