Draco zamknął
czytaną książkę, odłożył ją na bok i oparł się wygodnie na krześle, czekając na
ciąg dalszy. Dopiero teraz Hermiona zauważyła, że stała przy nim ta sama torba,
w której Ślizgon przyniósł wszystkie swoje rzeczy, gdy się wprowadzał. Czyli
już się wynosił. To lepiej. Chłopak wstał z miejsca i stanął naprzeciwko niej. Przecież
przygotowała się do tej rozmowy. Przemyślała wszystko tyle razy, rozważyła
wszystkie możliwe scenariusze i chociaż każdy kończył się na swój sposób źle,
podjęła decyzję. A teraz stała tam i nie wiedziała co powiedzieć. Argumenty,
wątpliwości i słowa uciekły, pozostawiając w jej głowie ogromną pustkę.
- Jeśli chodzi
o to, co się stało w Sylwestra… - zaczęła, ale Draco przerwał jej.
- To nic nie
znaczyło. Mały, nic nieznaczący incydent. - Każde słowo raniło ją, przeszywając
bólem jak zatruty sztylet. Dźgnięcie za dźgnięciem. Dlaczego to tak cholernie
bolało, skoro chciała mu przecież powiedzieć to samo ?
- Masz rację.
Powinniśmy o tym zapomnieć - powiedziała, wbijając wzrok w swoje stopy.
- Tak.
Chciałem tyko spróbować, jak to jest ze szlamą - kpina w jego głosie była nie
do zniesienia.
-A ja
chciałam się dowiedzieć, jak to jest z arystokratycznym dupkiem. I szczerze ?
Poszło ci gorzej od Rona - opowiedziała jak gdyby nigdy nic. - Mam nadzieję, że
chociaż ty się dobrze bawiłeś.
- Nie, było
okropnie. Już nawet Brown jest lepsza niż ty, Granger - to wyznanie zaskoczyło
Hermionę i na chwilę przysłoniło ból.
- Lavender ?
Czyli rozumiem, że próbowałeś ustanowić rekord i lizać się z każdą dziewczyną w
tej szkole ?
- Tak,
szlamowata dziewica Granger była ostatnia na liście - chociaż jego głos był
twardy, w jego oczach Hermiona widziała coś dziwnego. Jakby namiastkę
bólu. Jeśli go zraniła, to może nawet i
lepiej. Tym bardziej będzie się od niej trzymał z daleka.
- Męska
zdzira. Tego jeszcze nie było - chłopak przysunął się do niej bliżej, tak, że o
mało nie stykali się nosami. Trwali tak przez chwilę. Ironia. Kilka dni temu,
właśnie w tym samym miejscu całowali się jak szaleni, a teraz mierzyli się
nawzajem pełnymi bólu i nienawiści spojrzeniami .
- Ten
pocałunek był jednorazowym, nic nieznaczącym i obrzydliwym incydentem -
powiedział Draco, akcentując każdy przymiotnik. - Więc nie ubzduraj sobie w tym
ptasim móżdżku, że cokolwiek do ciebie czuję lub w jakikolwiek sposób jesteś
dla mnie pociągająca. Działałem pod wpływem chwili.
- Nie myśl
sobie, że zależy mi na uznaniu nadętego, egoistycznego i zapatrzonego w siebie
idioty, który podwala się do wszystkiego co ma cycki.
- Do ciebie
się nie podwalam, Granger - odciął się, skutecznie. Chłopak podszedł do swojej
torby i zarzucił ją na ramię.
- Skoro
zadowala cię ktoś pokroju Lavender albo Pansy to masz niskie wymagania -
powiedziała Hermiona, patrząc mu wyzywająco w oczy. On tylko uśmiechnął się
złośliwie.
-
Przynajmniej mają rodowód jak należy. Żegnaj, Granger.
- Żegnaj,
Malfoy. - Chłopak, z dumnie podniesioną głową, wyszedł z pokoju, a po chwili
zniknął z jej pola widzenia.
Tak powinno
być, pocieszyła się Hermiona. Gryfonka usiadła na najbliższym krześle i ukryła
twarz w dłoniach. To nie miało sensu. Ten pocałunek, uczucie którym go darzyła…
po prostu oni. Taki związek nie miałby przyszłości i ona dobrze o tym
wiedziała. Przecież różniło ich wszystko. Pochodzenie, wychowanie, spojrzenie
na świat, towarzystwo, w którym się obracali, czy nawet domy. Jej przyjaciele
również nie zaakceptowaliby tego związku, nie mówiąc już o Ślizgonach. Dzielił
ich ogromny dystans, a przebycie go wymagało wiele pracy, trudu oraz poświęceń
i chociaż było to możliwe (tak jak wtedy, gdy się pocałowali), Hermiona nie
chciała podejmować tej walki. Nie
wierzyła, że taka historia może się skończyć się szczęśliwie.
- Proszę ! -
rozległ się głos po drugiej stronie drzwi. Hermiona otworzyła je i weszła do
gabinetu Dumbledore'a. Pomieszczenie
wyglądało tak, jak zapamiętała je pierwszego dnia. Brakowało tylko sofy, na
której leżała. Podeszła do biurka, za którym siedział trzydziestokilkuletni
dyrektor. Jego broda i włosy były trochę krótsze i przede wszystkim nie białe,
lecz czarne. Nie nosił jeszcze połówek, a bladoniebieskie oczy nie były
otoczone przez zmarszczki, lecz gładką skórę młodzika. - A, panna Granger !
Proszę - wskazał jej krzesełko, które zajęła.
- Na pewno
zastanawia cię powód, dla którego poprosiłem o tę rozmowę - rozpoczął. -
Widzisz, martwię o Harry'ego. Wiemy oboje, w jakim jest stanie.
- Trudno mu
się dziwić, panie profesorze.
- Wiem, moja droga
- uśmiechnął się. - Harry jest dość… wybuchowy, a po ostatnich wydarzeniach -
tu spojrzał na nią sugestywnie, co sprawiło, że oblała się rumieńcem. W tym
zamku nie ma wydarzenia, o którym on by nie wiedział, co było trochę
przerażające. - jest bardzo
rozemocjonowany. Dlatego chciałbym…
Drzwi do
gabinetu dyrektora otworzyły się i do pomieszczenia weszła profesor McGonagall.
- Wybacz to
najście, Albusie, ale jest do zamku przybył minister i nalega na natychmiastowe
spotkanie z tobą.
- Oczywiście,
wpuść go na górę, Minerwo - Hermiona podniosła się z krzesełka i ruszyła w
stronę drzwi. - Panno Granger, nie ma potrzeby, żeby opuszczała pani ten
pokój. Myślę, że minister nie ma do mnie
tak pilnej sprawy, która wymagałaby całkowitej dyskrecji - Gryfonka spojrzała
zaskoczona na dyrektora. - Byłoby jednak lepiej, gdyby nie afiszowała pani
swojej obecności tutaj. Radziłbym schować się między półkami za biurkiem. Może
znajdziesz sobie jakiś interesujący tom, którego z przyjemnością tobie później
użyczę.
- Dziękuję,
panie dyrektorze - Hermiona minęła Dumbledore'a i weszła między półki, stąpając
w absolutnej ciszy.
- Ach,
Hermiona Granger - usłyszała nad sobą znajomy głos. Podniosła wzrok. Na samym
szczycie wielkiego regału spoczywała Tiara Przydziału. Tak samo pomarszczona,
stara i brudna.
- Witaj -
przywitała się.
- Widzę, że
przydzieli cię do Gryffindoru, tak jak poprzednio. Szkoda, że nie spytali mnie
o zdanie - westchnął kapelusz.
- Dlaczego ?
- Ponieważ
przydzieliłabym cię do zupełnie innego domu. Tak… Twoja postawa, ton i
pochodzenie wskazują wyraźnie, że powinnaś być gdzie indziej.
- Wiem,
wszyscy się dziwią, że nie trafiłam do Ravenclawu.
- Nie mówię o
Ravenclawie, chociaż on też nie byłby taki zły.
- Hufflepuff
? - Hermiona była zaskoczona.
- Slytherin -
powiedziała Tiara.
- Mylisz się -
odpowiedziała dziewczyna. - Moje pochodzenie ? Przecież urodziłam się w
rodzinie mugoli, a do Slytherinu trafiają w większości czarodzieje czystej krwi
- i skończone dupki, dodała w myślach.
- Wiesz mi,
Hermiono Granger, jesteś najbardziej odpowiednią kandydatką na Ślizgonkę jaką
spotkałam w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Gdyby Dumbledore nie był taki
uparty…
- Muszę
pamiętać, żeby mu podziękować - mruknęła pod nosem. - Dlaczego, twoim zdaniem,
nadaje się do Slytherinu ?
- Wszystkiego
dowiesz się w swoim czasie. - Nastała chwila ciszy, w trakcie której Hermiona
usłyszała głos Korneliusza Knota.
- Co to za
głosy, Dumbledore ?
- To pewnie
Tiara Przydziału. Biedaczka, zaczyna rozmawiać sama ze sobą na stare lata.
- Ach tak -
przytaknął minister.
- Herbaty ?
- Nie
dziękuję.
- Może dropsa
? Przerzuciłem się na truskawkowe i muszę ci powiedzieć, Korneliuszu, są o
wiele lepsze.
- Nie
dziękuję, Dumbledore, nie przyszedłem tu zajadać się twoimi słodyczami.
- W takim
razie czemu zawdzięczam tę wizytę ?
- Nie udawaj,
Dumbledore, wiesz dokładnie o co mi chodzi. Przestań rozpowiadać te
niedorzeczne plotki o tym, że to Sam-Wiesz-Kto zabił Potterów.
- To nie są
plotki, Korneliuszu. Kilkoro mugoli widziało go tam.
- Widziało
zakapturzone postacie.
- Co nie
zmienia faktu, że sam Harry jak i pan Weasley i panna Granger widzieli Voldemorta
zaledwie tydzień wcześniej w okolicach Hogsmead.
- I ty wierzysz
bandzie nastolatków, która za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę, po
tym jak straciła swoją sławę pogromców Sam-Wiesz-Kogo ? - Hermiona zacisnęła
dłonie. Sławy ? Knotowi pomieszało się w głowie. Powrót tego sadysty był
ostatnią rzeczą, której jej brakowało do szczęścia.
-
Bezgranicznie.
- Nie bądź
śmieszny, Dumbledore ! Sam powiedziałeś, że po tak licznym rozszczepieniu
duszy, on ma niewielkie szanse na powrót.
- Zmieniłem
swoje zdanie - odpowiedział spokojnie dyrektor.
Nagle coś
przykuło uwagę Hermiony. Czarna, mała książeczka, wciśnięta między dwa opasłe
tomy. Dziewczyna, jak zahipnotyzowana podniosła rękę i wyciągnęła znalezisko. Przewróciła
kilka pierwszy stron i po chwili wiedziała, ze trzyma w dłoni prawdziwy skarb.
Spis reinkarnacji sprzed 50 lat. Najmłodszy wpis miał 5 lat. Eureka ! Teraz
musi tyko powiedzieć chłopakom… Nie, nie Harry'emu. On musi najpierw ochłonąć. Hermiona
spojrzała na trzymaną książkę. Przecież Dumbledore nie wypuści jej od tak z tym
spisem. Musi coś wykombinować. Porwała pierwszy tom z brzegu i rzuciła zaklęcie
zmieniające okładki. Teraz miała przed sobą czarny nieopisany zeszyt, który z powrotem
wylądował na półce i spis przygód Króla Artura. Nie wybrała najgorzej.
- I tak się
tu pojawi, Dumbledore - usłyszała głos Knota.
- Obydwaj
wiemy jak to się skończyło poprzednim razem - Hermiona mogła przysiądź, że usłyszała
w głosie dyrektora lekkie rozbawienie.
- To nie
zmieni mojej decyzji.
- Mam
rozumieć, że pojawi się z nią ktoś jeszcze ?
- Tak. Pewna
młoda dama, która miejmy nadzieję, utrzyma ją w ryzach.
- Mówisz o Daphne
? Urocza dziewczyna. I bardzo zdolna.
- Tak, tak.
Urocza. Tak czy inaczej, wszystko postanowione. Przyjadą jutro.
- Doskonale.
Jeśli to już wszystko…
- Ach tak,
oczywiście, Dumbledore. Do widzenia.
- Do widzenia,
Korneliuszu - Hermiona usłyszała kroki ministra. - Myślę, że może już pani
wyjść z ukrycia, panno Granger.
Hermiona
wysunęła się zza regałów i usiadła na swoim miejscu.
- Wracając do
naszej rozmowy, byłby bardzo rad, gdybyście panem Weasley'em mieli oko na
Harry'ego, przez jakiś czas. Nie chciałbym, żeby wpakował się w jakieś kłopoty
- kolejne sugestywne spojrzenie. I ten dobrotliwy uśmiech.
- Oczywiście,
panie profesorze.
- To już
wszystko z mojej strony - dyrektor podniósł się z miejsca, Hermiona zrobiła to
samo. - Widzę, że coś sobie pani znalazła. Przygody Króla Artura. Bardzo
interesująca książka. Jeśli się dobrze wczytać - spojrzał na nią uważnie -
można z niej wyciągnąć wiele wartościowych informacji. - Hermiona chciała spytać, o co miała na myśli
Tiara Przydziału, mówiąc, że dziewczyna powinna być w Slytherinie, ale w
ostatniej chwili się rozmyśliła. Przecież, według kapelusza, niedługo się
dowie.
- Będę
pamiętać. Do widzenia, panie profesorze.
- Do
widzenia, panno Granger.
Hermiona w
rekordowym tempie zbiegła po schodach. W uszach nadal brzęczały jej słowa Tiary
: "Jesteś najbardziej odpowiednią kandydatką na Ślizgonkę". Dobre
sobie. Kapelusz rzeczywiście musiał świrować na stare lata. Bo niby jakim cudem
mugolaczka miałaby być przydzielona o domu Założyciela, który chciał się pozbyć
ze szkoły takich jak ona ? Jej życie ostatnimi czasy stało się jedną, wielką i
niezaprzeczalną paranoją. Gryfonka sprawdziła godzinę. Dochodziła
szósta, co znaczyło, że Harry i Ron niedługo pojawią się w zamku. Dziewczyna
ruszyła pod Wejście Główne. Już z daleka słyszała tupot kopyt testrali. Ona
również zaczęła wybijać stopą niespokojny rytm. Chciała, żeby jej przyjaciele
byli już w bezpiecznych murach zamku, przy niej. Każda kolejna sekunda ciągnęła
się niesamowicie. W końcu usłyszała
długo wyczekiwany dźwięk otwierania powozów i chmary uczniów nadciągających do
zamku. Wielkie drzwi otworzyły się z hukiem i Hermiona została zalana przez
morze nastolatków. Przeczesywała wzrokiem po twarzach, szukając szczupłego bruneta
i wysokiego rudzielca. Dostrzegła ich na samym końcu idących w towarzystwie
Deana i Neville'a. Za nimi, samotnie kroczył Seamus.
- Ron ! Harry
! - Gryfonka zaczęła przeciskać się przez tłum i po chwili stała już naprzeciwko
przyjaciół. - Dobrze, że już jesteście - przytuliła obydwu. Ron odwzajemnił
uścisk, ale Harry był tak bierny, jak to tylko możliwe. Zmusił się tylko do
delikatnego uśmiechu.
- Jak ci
minęły ferie, Hermiono ? - zapytał Dean. Przed oczami stanęły jej wszystkie
chwile z Malfoy'em. Od "Jeźdźca bez głowy" przez całus w policzek pod
jemiołą, pocałunek w Sylwestra i wyzwiska sprzed kilku godzin.
- Normalnie -
odpowiedziała, starając się, by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. -
Nie działo się nic ciekawego.
Powrót do
normalnego trybu funkcjonowaniu przysporzył piątoklasistom dużo problemów. W
trakcie przerwy świątecznej pozwolili sobie na słodkie lenistwo, co po niej
powodowało nawał obowiązków. Poza tym, fakt, że większość z nich należała do
drużyny Quidditcha również miał wpływ na to, że chodzili wiecznie niewyspani.
Jednak jak zawsze istniał wyjątek, który potwierdzał regułę. Hermiona nie miała
najmniejszych kłopotów z przystosowaniem się do nowego/starego planu dnia. W
chwilach wolnych, które miała za sprawą jakiegoś cudu, ustalała plany powtórek
dla siebie i dla chłopaków. Wręczyła im je później. Na początku obydwaj nie
byli zbyt przekonani co do jej systemu, ale w końcu, po dokładniejszym
przestudiowaniu przyznali jej rację i obiecali trzymać się ustalonego planu. Harry'ego
dręczyło coś jeszcze. Na każdej przerwie oblegała go masa uczniów, zadających
pytania na temat śmierci jego rodziców oraz rzekomego powrotu Voldemorta. Ron i
Hermiona, z pomocą reszty Gryfonów z ich rocznika próbowali rozpędzić tłumy,
odmawiając jakichkolwiek odpowiedzi na pytania, przeklinając gapiów za
"brak szacunku dla zmarłych" i robiąc wszystko, by Harry miał jak
najmniejszy kontakt z całą tą chmarą Tak czy inaczej, pierwsze dwa tygodnie
spędzili na ochranianiu Harry'ego.
Czekała ich
jeszcze jedna miła niespodzianka. Dzień, po rozpoczęciu się lekcji, do zamku
zawitał nowy gość : Dolores Umbridge w swojej własnej, niskiej, ropuchowatej,
różowej i znienawidzonej osobie. Podobnie jak McGonagall i większość
nauczycieli, nic a nic się nie zmieniła. Nadal miała na twarzy ten paskudnie
sztuczny uśmiech, krótkie, grube palce pełne tandetnych pierścionków i wielki
notes z różowym piórem. Towarzyszyła jej drobna, cicha rudowłosa kobieta. Miała
około 25 lat, a sposób w jaki się wypowiadała wskazywał na jej ogromną wiedzę i
inteligencję. W przeciwieństwie do Umbridge, jej uśmiech był ciepły i
przyjacielski.
Dolores Jane
Umbridge została ponownie mianowana Wielkim Inkwizytorem Hogwartu, w związku
niepokojącymi plotkami o powrocie Voldemorta. Miała odpowiadać za
bezpieczeństwo uczniów w zamku. Hermiona czekała z niecierpliwością, aż znów
zaczną się pojawiać te debilne dekrety.
***
Transmutacja
ciągnęła się jak nigdy. Hermiona nie wiedziała czy to dlatego, że w ramach
powtórki wrócili do przemieniania wody w sok dyniowy, co udało jej się za
pierwszym podejściem, czy dlatego, że zaledwie ławkę dalej siedziała pewien irytujący,
blond włosy dupek, w którym była zakochana. Od czasu wyzwisk unikali się jak to
tyko było możliwe. Żadnych spojrzeń, uśmiechów, nic, co mogłoby wskazywać na
to, co do niego czuje. Zachowanie chłopaka również utrzymywało ją w
przekonaniu, że po prostu się nią zabawił i nic dla niego nie znaczyła. Ale ona
nie była obojętna. Za każdym razem, gdy go widziała, budziła się w niej dziwna
pustka, której nie mogła niczym zapewnić. Chciała znów być przy nim, czuć jego
dotyk, wdychać woń jego perfum, słyszeć jak wymawia je imię w ten
niepowtarzalny sposób. Nie moc zrobienia
tego wszystkiego sprawiała jej wręcz fizyczny ból. Tak samo jak jego słowa za każdym razem gdy
się spotkali.
- Nie znacie
jakiegoś dobrego sposobu na wypędzanie duchów ? - jęknął Ron, gdy później szli
na Historię Magii.
- Nie na
duchy świadome - odpowiedziała Hermiona. Jeszcze jedno jęknięcie.
- Jeśli
jeszcze raz będzie nawijał o jakiś buntach goblinów albo wojnach olbrzymów, to
zasnę na siedząco. Jak można tak przynudzać ?
- Jakbyś już
tego nie robił, Ron - zakpiła Hermiona. Po każdej lekcji Historii Magii musiała
pożyczać mu swoje notatki, ponieważ większość lekcji rudzielec leżał na swojej
ławce z zamkniętymi oczami.
Nagle na
horyzoncie pojawił się Malfoy ze swoją świtą, składającą się z Crabbe'a,
Goyle'a, Pansy i Blaise'a. Gryfonom
zrzedły miny, bowiem Ślizgoni zajmowali sobą całą szerokość korytarza, a to
oznaczało niezłe przepychanki. Hermiona wbiła wzrok w ścianę, nie unikając za
wszelką cenę spojrzenia na Dracona i na jego dłoń splecioną z dłonią Pansy. Z
dumnie podniesioną głową szła dalej, nie zbaczając z kursu. Przyjaciele poszli
w jej ślady i teraz trójka Gryfonów szłam naprzeciw piątki Ślizgonów. Takie
zderzenie nie mogło się dobrze skończyć. Nie w momencie, w którym Harry musiał
przechodzić między Crabbe'em i Goyle'em, Ron między Blaise'em i Pansy, a
Hermiona między Ślizgonką, a Draconem. Pansy skorzystała z okazji i z całej
siły popchnęła Gryfonkę, która odbiła się od Malfoy'a i wylądowała na podłodze,
nieźle tucząc sobie siedzenie.
- Uważaj jak
chodzisz, szlamo - zaśmiała się Pansy, uczepiając się ramienia Dracona.
Hermiona
zacisnęła zęby i podniosła się z ziemi otrzepując szatę z piasku i kurzu wiekowych
posadzek. Uśmiech na ustach Ślizgonki
rozbudził w niej czystą agresję i miała ochotę przyłożyć jej w te krzywe zęby.
Spojrzała na przyjaciół. Harry nadal przepychał się między osiłkami Malfoy'a a
Ron taktycznie, jednym płynnym ruchem wyminął Blaise'a. Po chwili stanęli przy
niej. W tym czasie Draco zaczął teatralnie czyścić swoją szatę.
- Nigdy się
nie pozbędę tego szlamu z szaty, dzięki, Granger - uniósł ręce w geście
poddania się.
- Nie, to
bardziej wygląda jak ten łój, który masz na głowie, Malfoy - odpowiedziała.
- Jak tam
rodzice, Potter ? - zwrócił się do chłopaka Goyle. - Pozdrów ich ode mnie i
mojego ojca.
- Nie waż się
mówić o moich rodzicach ! - Harry wyciągnął różdżkę i wymierzył nią w Goyle'a.
Ten tylko zaśmiał się złośliwie. Hermiona podeszła do przyjaciela.
- Harry, nie
warto ! Naprawdę, poza tym, spóźnimy się na lekcje - pociągnęła go za rękaw
szaty. Tak jak obiecała Dumbledore'owi, nie chciała, żeby przyjaciel znów się
wpakował w jakieś kłopoty. - Harry !
- Ok -
mruknął przyjaciel i schował różdżkę. Ron objął go ramieniem z drugiej strony.
- Nie ma co
marnować na nich czasu - powiedział do przyjaciela i razem ruszyli w swoim
kierunku.
- Prawdziwa
gryfońska odwaga - zawołał za nimi Draco. - Odwrócić się tyłem i uciec.
Hermiona nie
miała już siły i pomysłów na to, jak się odciąć.
- Odwal się,
Malfoy - odkrzyknęła, gdy znikali za zakrętem.
Ferie - cudowny, błogosławiony czas, w którym mogę pisać, pisać, pisać ! A może po prostu nie mogę znieść myśli, że Hermiona i Draco się tak pokłócili ? Tak czy inaczej, efekt jest taki, że nie mogę się oderwać od komputera :D Następny rozdział będzie odrobinę słodko-gorzki :) Jeśli macie jakieś sugestie, propozycje lub uwagi, piszcie w komentarzach :) Wtedy będę wiedziała nad czym jeszcze popracować. Dziękuję Alisii za wszystkie komentarze :) To bardzo pomaga pisać ♥
Ja też kocham ferie, bo ty możesz pisać a ja czytać . Genialnieeeeeee... Niemogę się doczekać co będzie dalej <3
OdpowiedzUsuńJuż dawno przeczytałam ten rozdział, ale nie mogłam skomentować (telefon). Bardzo mi się podoba. Jak zwykle w najlepszych momentach--> KOMPLIKACJE. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Powodzenia w pisaniu :D
OdpowiedzUsuńObejrzyj to jeśli jesteś fanką śmieriożeów/Drao/Lorda Voldemorta/Króla Lwa http://www.youtube.com/watch?v=tytOwMLqufg
OdpowiedzUsuń