19 lutego 2013

Rozdział 22


Pierwszą rzeczą, jaką Hermiona poczuła po przebudzeniu się było przyjemne ciepło. Nie to zwykłe, które dawała kołdra, tylko ciepło drugiej osoby. Zaskoczona, otworzyła oczy, ale w pomieszczeniu panowała zupełna ciemność. Wspomnienia poprzedniego wieczoru wróciły i tylko bliskość Ślizgona pozwoliła Gryfonce wziąć się w garść. Hermiona wzięła głębszy wdech i wypuściła powietrze dopiero w momencie, w którym była pewna, że jest całkowicie spokojna. Jeśli w takiej sytuacji istniało coś takiego jak spokój. To, że czuła przy Draconie skrępowanie, nie było dla niej żadną nowością. Natomiast bezpieczeństwo i ukojenie, jakie przynosił jego dotyk, zaskoczyły ją zupełnie. Hermiona wtuliła się w niego jeszcze bardziej i z czułością dotknęła jego policzek. Draco w ciągu tych kilku miesięcy stał się najważniejszą osobą w całym jej życiu i chociaż nie chciała tego przed sobą przyznać, potrzebowała go i jego bliskości jak nikogo i niczego innego. Szkoda tylko, że ona nic dla niego nie znaczyła. I nigdy nie będzie… Na tą myśl dziewczyna spięła się, jakby chciała zablokować niewidzialny cios prosto w serce. Nagle dłoń, która spoczywała na jej plecach przesunęła się na jej talię i przycisnęła ją bliżej do swojego właściciela.
- Nie jesteś tylko zabawką - usłyszała.
- Odniosłam nieco inne wrażenie - Hermiona poczuła nagły ścisk w gardle. Próbowała się podnieść, ale silne dłonie Dracona nie pozwoliły jej na najmniejszy ruch. Wizja prowadzenia tej rozmowy w takiej pozycji nie była zbyt kusząca. - Raczej nie tak zachowujesz się w stosunku do kogoś, kogo traktujesz poważnie.
- Ty też mi nawymyślałaś - próbował się bronić.
- Ale ty zacząłeś - odbiła. - Gdybyś…
- Chcesz się o to teraz kłócić - przerwał jej - czy wysłuchać do końca co chcę ci powiedzieć ?
Hermiona natychmiast zamknęła usta, chociaż malutka część jej natury chciała postawić na swoim.
- Zrobiłem to - Hermiona poczuła jak Draco bierze głębszy wdech - ponieważ myślałem, że tak będzie lepiej. To coś, co jest między nami, a nie zaprzeczaj, że to istnieje - powiedział w momencie, w którym dziewczyna chciała się odezwać - nie ma najmniejszego sensu. Pochodzimy z dwóch zupełnie innych światów, a dzieli nas wszystko. Zostałem wychowany, by gardzić ludźmi twojego pokroju, w poczuciu wyższości nad wszystkimi i wszystkim co ma związek z mugolami. Poza tym, jesteś z Gryffindoru, a ja ze Slytherinu, czyli z domów, które od wieków pałają do siebie wielką wrogością i nienawiścią. Myślisz, że jak zareagowaliby na wieść o nas? Zaczęli bić brawo i składać gratulacje ? - sarknął. - Wtedy z pewnością stanęłabyś przed wyborem albo ja, albo twoi przyjaciele. I nie chodzi mi nawet o to, kogo byś wybrała, ale o to jak wiele bólu kosztowałaby cię tak trudna decyzja.   Czy wieloletnia przyjaźń warta jest związku, w którym czeka cię nie tylko wiele przeszkód, ale który może się niespodziewanie skończyć, bo "to coś" nagle zniknie ? By być z kimś, kto przez tyle lat zadał ci tyle bólu i upokarzał przy każdej okazji ? Nie. I to dlatego tak postąpiłem. Nie chciałem skazywać cię na taki los. N… - Hermiona nie wytrzymała. Wykorzystując to, że Draco jest zajęty swoją przemową, przewróciła się na brzuch, tak, że teraz leżeli twarzą w twarz i zakryła mu usta dłonią.
- Sądzisz, że ja również o tym nie pomyślałam ? - zapytała patrząc mu w oczy. Ślizgon chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu na to. - Tego dnia także chciałam to skończyć.  Chciałam, żeby to uczucie zniknęło, umarło. Ale te dwa miesiące. Te dwa cholernie długie miesiące, uświadomiły mi, że chcę podjąć to ryzyko. Jesteś dla mnie bardzo ważny i jeśli czujesz to samo, chcę spróbować - zdjęła rękę z jego ust. Nie wiedziała, skąd wzięła w sobie odwagę, by to powiedzieć, ale zrobiła to i czuła się z tym … dobrze. Draco nachylił się, by ją pocałować, ale Hermiona wykonała szybki unik. - Jaka jest twoja odpowiedź ?
- Chcę - odpowiedział.
- Co "chcesz" ?  - Draco westchnął i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Jesteś najbliższą mi i najważniejszą osobą w całym moim życiu. I chcę spróbować - po tych słowach wpił się w jej usta.
Ten pocałunek był zupełnie inny od ich pierwszego. Gwałtowny, namiętny i pełen tęsknoty, jakby za jego pomocą chcieli wyrzucić z siebie te wszystkie emocje, które kłębiły się w nich od miesięcy. Ruchy ich warg były szybkie i gwałtowne, czasami wręcz brutalne. Hermiona poczuła jak dłonie Dracona zaciskają się na jej talii. Sekundę później, zamienili się miejscami. Teraz to ona leżała na łóżku, a Draco, oparty na ramionach, znajdował się tuż nad nią. Dziewczyna zaśmiała się prostu w jego usta. Gdy wrócili do przerwanej czynności, Hermiona zarzuciła ręce na szyję Dracona i zanurzyła dłonie w jego włosach.  Dopiero teraz, gdy był tak blisko, zrozumiała jak bardzo za nim tęskniła. To, co czuła wcześniej było niczym, w porównaniu z tym, co towarzyszyło jej teraz. Dzieliły ich dosłownie minimetry, ale oboje chcieli być jeszcze bliżej. 
Jakiś czas później, oderwali się od siebie, dusząc ciężko. Każdemu z nich powoli zaczynało brakować powietrza.  Hermiona podniosła się, a Draco oparł się o deskę w nogach łóżka. Siedzieli tak przez chwilę, powoli dochodząc do siebie. Gryfonka spojrzała na chłopaka. Miał na twarzy rumieńce, z czym wyglądał dla niej bardzo … nie po draconowemu, dlatego roześmiała się.
- Co cię tak rozbawiło ? - zapytał Draco.
- Nic, po prostu nie do twarzy ci w czerwieni - uśmiechnęła się. Ślizgon przysunął się bliżej niej.
- Tobie za to bardzo - pogładził ją delikatnie po policzku. Hermiona niepewnie podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy.  W normalnie pustej szarości widziała teraz podekscytowanie.  Lekko nim zawstydzona, odwróciła głowę. - Co zamierzasz zrobić z tak rozpoczętą nocą ?
Dziewczyna sprawdziła godzinę na budziku. Dochodziła trzecia. Gdyby wróciła teraz, uniknęłaby nieprzyjemnych pytań nad ranem.  Przynajmniej do momentu, w którym dowiedzieliby się co zrobił Harry.
- Mam zamiar iść spać - Draco przesunął się, robiąc jej miejsce - ale w swoim łóżku.  
- Właśnie to miałem na myśli - mruknął, ale po chwili dodał głośniej: - Skoro chcesz już iść, to musimy jeszcze omówić parę spraw.
- Jakich spraw ?
- Na przykład, nasze wytłumaczenie, jak znaleźliśmy Pottera.
Hermiona westchnęła zrezygnowana. To zapowiadało długą noc.      
Gdy w końcu wszystko uzgodnili, było parę minut po czwartej. Hermiona pędziła przez korytarze, chcą jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznej wieży. Ku jej zaskoczeniu, Gruba Dama nie prawiła jej żadnych kazań, tylko bez słowa otworzyła przejście. W salonie panowało zamieszanie. Syriusz, Ron i bliźniacy kręcili się po pokoju, każdy we własnym tempie wyznaczał swoją ścieżkę. Pani Weasley siedziała na jednym z foteli tuż przy kominku, bardzo blada, a tuż za nią stał jej mąż. Naprzeciwko nich Tonks cicho płakała w ramionach Lupina. Gdy tylko Gryfonka przekroczyła próg, wszyscy rzucili się w jej kierunku. Pani Weasley przytuliła ją mocno i ciągle powtarzała : "Jak dobrze, że go znalazłaś", natomiast Syriusz zarzucił gradem pytań, nie dając nawet czasu na odpowiedź.  Z pomocą przyszli jej pan Weasley i Lupin, którzy przywołali zebranych do porządku i przetransportowali całą grupę na kanapę. Hermiona usiadła między Ronem a Fredem.
- Wiecie co z nim ? - zapytała Lupina.
- Dostał antidotum, ale nadal się nie obudził. Najbliższe godziny będą decydujące.
- A my zamiast być przy Harrym, musimy siedzieć tutaj - prychnął Syriusz. - Pomfrey i jej zasady - zrobił minę, jakby ktoś pokazał mu smarki trolla pod lupą.
- Gdzie dokładnie go znaleźliście ? - zapytała Tonks. Jej twarz była czerwona, a oczy napuchnięte od płaczu.  Żywy, różowy kolor włosów zniknął, zastąpiony przez delikatny brąz.
Hermiona wzięła głębszych oddech, przygotowując się psychicznie na długą opowieść. Wytrwale odpowiadała na każde pytanie. Gdy w końcu Rona zaciekawiło, jakim cudem Malfoy znalazł się w gabinecie Snape'a z nią, przydało się jedno z ich ustaleń. Wersja oficjalna głosiła, że umówili się po lekcjach, na małej próbie do przedstawienia, które było karą od Flitwicka za zniszczenie sali od zaklęć. Nie było łatwo jej kłamać, ale musiała to zrobić. Od dalszego przesłuchania uwolniła ją profesor McGonagall, która przyszła zawiadomić Syriusza, że Harry obudził się i chcę się z nim widzieć. Wszyscy jak jeden mąż rzucili się do drzwi. Niestety, pani Pomfrey nie zgodziła się na wizytę uczniów, więc bliźniacy, Ron i Hermiona musieli zostać. Niezadowoleni, wrócili na sofę.
- Nie wierzę, że Harry mógł zrobić coś takiego - dziewczyna schowała twarz w dłoniach.
- Uwierzysz, jak przeczytasz to - Ron podał jej kopertę.
- Co to ?
- Czytaj - polecił.
Gryfonka otworzyła ją trzęsącymi się dłońmi. W środku znajdowała się kartka papieru zapisana tak dobrze jej znanym pismem Harry'ego.
Ron,
Wiem, że będziesz się wściekał, ale to najlepsze wyjście. Moi rodzice odeszli, więc co mi zostało ? W pewnie w tej chwili rzucisz coś w stylu : Ale Sam-Wiesz-Kto nie. Jeśli chodzi o niego, nie jestem wam już do niczego potrzebny. Nie jestem żadnym wybrańcem, ani horkruksem. Pokonacie go bez mojej pomocy. Nie będziecie musieli już dłużej udawać, że wam na mnie zależy. Ginny także odeszła. Każdy dzień bez niej nie ma sensu. Zabrała ze sobą wszystko, co się liczyło, bo ona była wszystkim. Dlatego moje istnienie straciło sens. Nie ma już powodu, dla którego miałbym żyć. Może tam, gdziekolwiek to jest, będzie lepiej. Znów będę z nimi, a to najważniejsze.
 Przeproś w moim imieniu Syriusza i twoją matkę. Powiedz też Ginny, że życzę jej szczęścia. Niech jej się ułoży z Blaisem, jeśli taki jest jej wybór. I zaopiekuj się Hermioną. Ona teraz bardzo tego potrzebuje.
                                                                                                                              Harry    
Pod koniec nie była w stanie utrzymać listu. Kartka powoli opadła na ziemię, lekko lądując na jej stopach.  Ron podniósł kartkę, zgniótł ją i ze złością wrzucił do kominka. Dziewczyna patrzyła, jak ogień powoli trawi słowa, którymi Harry chciał się z nimi pożegnać.
- Skończony idiota - Ron kopnął w sofę.
- Uspokój się ! - Hermiona podeszła do przyjaciela. - Nic mu nie jest, przeżył.
- Jak mam się uspokoić ?! - twarz chłopaka zrobiła się czerwona. - On chciał się zabić !
- Ale tego nie zrobił - wtrącił się George.
- Jeżeli chcesz mu teraz pomóc, to przemów do rozsądku Ginny - dodał Fred. - Albo znajdź Voldemorta. Opcji do wyboru do koloru.
- Niby jak to zrobić ? - zakpił ich brat. Hermiona spojrzała na niego uważnie.
- Chyba wiem jak.
Siedzieli przy jednym ze stołów, gdy na schodach dało się słyszeć kroki i do salonu wpadł Ron.
- Mam to ! - pomachał im przed nosem archiwami szkolnymi.
- Dobrze - Hermiona otworzyła książkę, którą pożyczyła jakiś czas temu od Dumbledore'a. W zamęcie tego wszystkiego, co działo się ostatnimi czasy, zupełnie o niej zapomniała. Będzie musiała ją niedługo oddać. - Spójrzmy. Możesz wykreślić… Briana Doyle'a, Christophera McKingley'a, Thomasa Gibbsona, Liama Harrisona… - dziewczyna wymieniła jeszcze kilkanaście nazwisk zanim dotarli do końca - … i Morgana Thomsona.
- Ok., to daje nam… jakieś dziesięć nazwisk, które musimy sprawdzić - chłopak wyciągnął pióro i zapisał część. - Masz, te są twoje. Ja wezmę resztę.
- Dzięki - Hermiona opadła zmęczona na najbliższy fotel. Dochodziła szósta. Niedługo wieża Gryffindoru znów ożyje.  A hałas i gwar były ostatnimi rzeczami, których w tym momencie potrzebowała.
- Nie wiem, jak wy, ale my spadamy - odezwał się Fred.
- Do Harry'ego i tak nasz jeszcze nie wpuszczą - zgodził się Ron. - Trochę snu też się przyda.
- Dobranoc ! - bliźniacy zniknęli na schodach. Ich brat ruszył za nimi.
Po raz pierwszy, odkąd to wszystko się zaczęło, Hermiona w końcu została sama. Cisza, która zapanowała po wyjściu chłopaków była wręcz nienaturalnie przyjemna. Cała adrenalina i zdenerwowanie opuściły ją, zostawiając ogromne zmęczenie. Dziewczyna niechętnie podniosła się z zajmowanego mebla i ruszyła w stronę schodów. Ostatkiem sił otworzyła drzwi i dotarła do łóżka. Całą siłę woli włożyła w to, by przebrać się w piżamę i po chwili leżała już pod kołdrą. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała, był dźwięk spadającej z jej posłania książki.
Ranek, a właściwie popołudnie obudziło ją promieniami słońca, co było dość dziwne o tej porze roku . Hermiona rozejrzała się po pokoju i dostrzegła Parvati śpiącą na swoim łóżku. Oprócz niej, w pomieszczeniu nie było żywej duszy. Hermiona ostrożnie wstała i zasłoniła zasłony, by móc się przebrać. Wtedy właśnie zauważyła spis reinkarnacji, który leżał na podłodze, tuż obok jej łóżka, grzbietem do góry. Podniosła książkę i z pewnością by ją zamknęła, gdyby nie napis "Hermiona Granger", a prawym górnym rogu. Zaczęła czytać, ale coś jej się nie zgadzało. Sprawdziła dane. Wszystko było dobrze, ale coś nie dawało jej spokoju. Miała wrażenie, że pod słowem "Pluskota", przebija się coś innego.
- Aperacjum - wycelowała różdżką w książkę, ale nic się nie stało. Spróbowała jeszcze raz, ale nic to nie dało. Pewnie tylko jej się przywidziało.  
Takie samo wrażenie cienia było przy jej dacie urodzenia i nazwisku rodziców. Hermiona patrzyła na to wszystko i nic nie rozumiała. Może po prostu pomylili się przy wpisywaniu danych do księgi ? Tak, to z pewnością to.  Zatrzasnęła książkę i odłożyła ją na półkę. Będzie musiała ją zwrócić Dumbledore'owi w najbliższym czasie.
- Przecież księga jest zaczarowana - podpowiedział głos w jej głowie - sama się wypełnia.
- I co z tego - odezwał się drugi. - Każdy może się pomylić. Nawe stara, magiczna książka. Prawda ?

Wizyta u Harry'ego pełna była łez, wyzwisk i wyrzutów sumienia. W końcu to ona powinna go pilnować. Dumbledore prosił, by mięli go z Ronem na oku. Rudzielec nie szczędził Harry'emu swojego zdania na temat jego zachowania. Potem jednak spuścił z tonu i zaczął z nim rozmawiać o błahostkach, byleby mówić. Hermiona patrzyła na nich z pewnym wzruszeniem w sercu. Jasne, kochała tych wariatów jak braci, ale ta chwila sprawiła, że wiedziała jak bardzo są jej bliscy.
- Obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz ! - rozkazała Hermiona, gdy już musieli z Ronem wyjść na czas kolacji.
- Ja…. - zaczął niepewnie Harry.  
- Obiecaj - powtórzyła mocniej.
- Obiecuję - odpowiedział Harry. Na jego bladej, spoconej twarzy pojawił się na chwilę uśmiech, który zgasł na widok osoby wchodzącej do pomieszczenia. Przez tłum przepychała się Ginny.
Hermiona i Ron odeszli od Harry'ego chcąc zostawić ich samych. Kiedy dziewczyna ich mijała, Hermiona poczuła, jak przyjaciel chwyta ją za ręce.
- Proszę - powiedział. - Trzymaj mnie, bo zaraz jej przyłożę.
- Ron, opanuj się - odciągnęła go trochę dalej.
- Jak mogła zrobić mu coś takiego ?!
- Jest dziewczyną, to wystarczająca odpowiedź - tuż za nimi pojawił się Syriusz.
- Wielkie dzięki - mruknęła Hermiona.
- Jesteś wyjątkiem, który potwierdza regułę - mrugnął do niej.
- Ciekawa jestem, która ci tak dopiekła, że masz takie zdanie o nas.
- Nikt mi nie dopiekł - odpowiedział urażony. - Po prostu swoje przeżyłem i widziałem co takie potrafią zrobić z facetem. Mnie, to oczywiście, nie dotyczy.
- Tak, jasne - zaśmiał się Ron. - Spytamy Lupina, on będzie wiedział…
- Ani mi się ważcie - wysyczał Syriusz, patrząc na nich groźnie. Po chwili jednak roześmiał się i odszedł.
- Lupin na pewno będzie wiedział - powtórzył Ron, gdy zbliżali się do wyjścia.
W drzwiach wpadli na Lunę. Krukonka niosła ze sobą stertę kolorowych magazynów, a na jej spokojnej i rozmarzonej twarzy widoczne było jakieś delikatne spięcie.
- Cześć, Luno - przywitała się Hermiona.
- Hm… tak, cześć - odpowiedziała szybko i ruszyła dalej.
Gryfonka była zaskoczona jej zachowaniem. Co prawda, Luna spędzała dość dużo czasu z Harrym tuż przed świętami, ale Hermiona nie podejrzewała, że mogli się tak bardzo ze sobą związać.  Z drugiej strony jednak, ona sama miała w tamtym okresie dużo spraw na głowie i skoro nie była w stanie zobaczyć, że jej najlepszy przyjaciel planuje się zabić, to czy mogła zauważyć coś takiego ? Wyrzuty sumienia wróciły do niej z jeszcze większą siłą. I chociaż wszyscy na około powtarzali jej, że to nie jej wina, to i tak wiedziała, że będzie musiało minąć sporo czasu, zanim całkowicie się ich pozbędzie.
Już przed kolacją cały Hogwart wiedział, że Harry Potter trafił do Skrzydła Szpitalnego i istniało kilkadziesiąt wersji dlaczego tak się stało. Oczywiście, większość uczniów znała jednak prawdziwy powód. Atmosfera w Wielkiej Sali gęstniała z każdym kolejnym uczniem, który przyszedł na posiłek. Hermiona weszła jako jedna z ostatnich osób. Od razu znalazła się pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń, więc starając się zachować jak największy spokój, podeszła do swojego stałego miejsca i usiadła przy stole, uparcie wpatrując się w swój pusty talerz. Wszystko rozluźniło się, gdy na stołach pojawiło się jedzenie. Wszyscy zajęli się pałaszowanie przysmaków przygotowanych przez skrzaty, zostawiając sprawę Harry'ego na później. Tylko przy stole Gryfonów panowała dość ponura atmosfera. Hermiona nie była w stanie nic przełknąć, dlatego jedynie z czystego rozsądku wmusiła w siebie kromkę chleba z masłem, natomiast Ron, zajadając swój stres połknął wielką stertę jajek na miękko, tostów z serem, miskę fasolki po bretońsku i wszystkie rodzaje ciasta, które pojawiły się na stole. Hermiona patrzyła na to z lekkim przerażeniem, współczując jego współlokatorom z powodu miski fasoli. Nagle poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła się w kierunku, z którego pochodził dziwny prąd. Draco uśmiechał się do niej dyskretnie znad swojego talerza. Odpowiedziała mu tym samym. Nie wierzyła jeszcze w to, że Draco jest jej. Tylko jej.  
- Proszę was o uwagę ! - głos profesor McGonagall przedarł się przez szum panujący w Wielkiej sali, który od razu ucichł. - Pani Umbridge chciałaby coś ogłosić.
Niska, pulchna różowa ropucha wstała ze swojego miejsca i przeszła do mównicy.
- Jak wszyscy wiemy, wczorajszej nocy , na terenie szkoły miał miejsce poważny wypadek. Ministerstwo oczywiście zbada okoliczności w jakich do niego doszło, a także ukarze winnych całej tej sytuacji. Jednakże - uśmiechnęła się słodko - aby zapobiec podobnym przypadkom, Ministerstwo postanowiło wprowadzić kilka nowych zasad. Dekret numer sześć głosi, iż opuszczenie dormitoriów po kolacji jest całkowicie zabronione. Dekret numer siedem postanawia, iż każdy uczeń będzie zapraszany co dwa miesiące na specjalne spotkanie ze mną - z kilku piersi wyrwał się jęk zawodu - w trakcie którego będę oceniać wasze samopoczucie, a także kilka dodatkowych usprawnień, o których dowiecie się wkrótce.  I pamiętajcie, jeśli ktoś z was czułby potrzebę zwierzenia się, moje drzwi stają dla was otworem.
- Ta, jasne. Już pędzę - powiedzieli bliźniacy, na tyle cicho, że usłyszały ich tylko siedzące najbliżej nich osoby. Kilkoro Gryfonów zachichotało. Hermiona uśmiechnęła się tylko pod nosem. Wyglądało na to, że Umbridge dopiero się rozkręca, a to nie wróżyło nic dobrego.
Po posiłku, mimo zakazu, Hermiona i tak wybrała się do Skrzydła Szpitalnego. Przy samych drzwiach natknęła się na Lupina i Tonks, którzy prowadzili cichą rozmowę z panią Pomfrey. Natomiast przy łóżku Harry'ego czuwał nie kto inny, tylko Luna.
- Długo już tutaj siedzi ? - spytała Hermiona dorosłych, wskazując głową na Lunę.
- Prawie cały dzień ! - oburzyła się pielęgniarka.
- Wyszła tylko na chwilę, gdy przyszliście z Ronem - Tonks prezentowała się o wiele lepiej niż poprzedniego wieczora. Tylko jej włosy nadal miały ten dziwny kolor.
- Oh - to było wszystko, co Gryfonka była wstanie wydusić. Na palcach podeszła do łóżka przyjaciela.
Harry spał. Wyglądał tak samo jak popołudniu. Był blady, niezdrowo spocony, a jego twarz wykrzywiał dziwny grymas. Włosy natomiast przylegały mu płasko do czaszki, zamiast sterczeć we wszystkie strony świata.
- Długo już śpi ? - zapytała Lunę.
- Zasnął chwilę temu - odpowiedziała Krukonka, nachylając się by odgarnąć z czoła chłopaka niesforny kosmyk. Hermiona - Ty też je czujesz - oświadczyła niespodziewanie.
- Co czuję ?
- Skrętościski - Luna przyjrzała jej się uważnie.
- Skręto-co ?
- Skrętościski. To takie małe stworzonka, które wlatują do człowieka przez nos i mieszkają w jego brzuchu. Potem wybierając sobie jedną osobę, na której widok zaczynają latać po brzuchu zarażonego. I robią to za każdym razem, gdy się tę osobę spotka. Ty też je czujesz.
Gryfonce przypomniało się, jak Luna kiedyś wspomniała o nich Harry'emu.
- Tak, czuję - odpowiedziała. Skrętościski szalały w jej wnętrznościach za każdym razem, gdy spoglądała na wysokiego blondyna o stalowych oczach. - A ty ?
- Też - odpowiedziała Luna swoim rozmarzonym tonem. - Właśnie teraz.
Luna Lovegood zakochała się w Harrym Potterze.  Hermiona Granger chodzi z Draconem Malfoy'em. Świat staje na głowie. 

W końcu :D To dopiero początek związku Draco i Hermiony, więc jeszcze dużo przed nimi i nami :D Notki będę starać się dodawać co tydzień :) Mam nadzieję, że Wam się podobało ;) 

4 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa wreszcie robi się coraz ciekawiej <3 Tylko mi nie mów,że Hermiona to siostra Draco, bo się zabije ( ah ta moja paranoja) Dobra swoje myśli odkładam na bok i stwierdzam, że genialnie :) Tylko prosze pisz szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no wkońcu nie mogłam sie już doczekać :D rozdział świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże po prostu się rozpływam. Nie dość, że kocham Hermionę i Dracona to jeszcze Ron. Jak ja go rozumiem.
    'Natomiast Ron, zajadając swój stres połknął wielką stertę jajek na miękko, tostów z serem, miskę fasolki po bretońsku i wszystkie rodzaje ciasta, które pojawiły się na stole.'
    To mnie tak rozwaliło, myślałam, że padnę. Ale po części to mu zazdroszczę :D Życzę weny. I oby tak dalej. Mam nadzieję, że związek Dracona i Hermiony będzie dłuuugiii i przetrwa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no kiedy kolejny nie moge sie doczekać normalnie kocham Dramione <3

    OdpowiedzUsuń