6 lipca 2013

Rozdział 28


Odgłos jej kroków odbijał się echem po pustych korytarzach. Towarzyszył im jeszcze szelest gazety, którą kurczowo ściskała w lewej dłoni. W oddali usłyszała bicie szkolnego dzwonu. Minęła trzecia. Kobieta przyśpieszyła kroku, oświetlając sobie drogę światłem różdżki. Gnał ją niepokój wymieszany ze złością na tego upartego człowieka.
         
- Co... - zaczął jeden z obudzonych przez nią obrazów, jednak zamilkł pod wpływem jej spojrzenia. Nie miała czasu na kłócenie się z portretami zasłużonych dla świata czarodziejów i szkoły. Nie dzisiaj, nie teraz.
          
Odcinek między swoimi komnatami, a gabinetem dyrektora pokonała w rekordowym tempie.
         
- Krwotoczki truskawkowe - podała chimerze hasło.
         
Posąg usłużnie odsunął się, ukazując schody. Weszła po nich na samą górę, uważając, by nie zaplątać się we własną szatę. Pewnym krokiem podeszła do drzwi gabinetu. Mimo późnej pory, wiedziała, że Dumbledore będzie właśnie tam. Ostatnimi czasy spędzał w swoim gabinecie nie tylko dni, ale i noce, pochylony nad najstarszymi tomami szkolnej biblioteki. Na początku śmiała się, że zachowuje się, jakby to on, a nie jego uczniowie miał zdawać egzaminy, lecz teraz czuła, że kryje się za tym coś więcej.
         
- Proszę - rozległo się po drugiej stronie.
         
Uchyliła drewniane drzwi i weszła do środka. Dumbledore siedział na swoim fotelu, wpatrując się w środek pokoju, gdzie kłębiły się chmury delikatnej mgiełki - ślad po znikającym patronusie.
         
- Witaj, Minerwo. Co cię sprowadza o tej porze ?
         
- Myślę, że doskonale wiesz co, Albusie - powiedziała, podnosząc do góry trzymaną gazetę.
         
Tytuł na pierwszej stronie ogłaszał : Włamanie do Ministerstwa Magii ! Pod nim znajdowało się zdjęcie wnętrza jednej z komnat, całkowicie przekopanej i kilkorga aurorów kręcących się wśród szczątków tego co zostało po jej zawartości. Pod nim swoje miejsce miał Korneliusz Knot, uspakajający zebrany na miejscu tłum.
          -
On wie, Albusie. A to jest najlepszym dowodem na to, że tym razem nie będzie siedział bezczynnie - powiedziała po chwili.
         
- My również nie siedzimy bezczynnie - zwrócił się do niej spokojnie Dumbledore. - Syriusz już od dawna jest na poszukiwaniach. Ostatnio natrafił na nowe ślady.
         
- Z całym szacunkiem, Syriusz jest awanturnikiem i poszukiwaczem przygód, a nie skarbów. Może przegapić najważniejsze w pogoni za dobrą zabawą.
 - Tu się mylisz, moja droga. Z całego Zakonu, właśnie on najbardziej nadaje się do tego zadania. Jego świeże spojrzenie na tę sprawę jest bardzo ważne.
         
McGonagall nie zgadzała się z jego zdaniem. Po latach poszukiwań każde nowe spojrzenie jest pomocne, jednak w tym przypadku potrzebne było coś jeszcze. Wiedza i spokój. Kobieta podeszła do biurka i usiadła na jednym z krzeseł.
          
- Musimy im powiedzieć prawdę - spojrzała mu twardo w oczy.
         
- Przecież powiedzieliśmy im prawdę - odpowiedział jej z uśmiechem Dumbledore.
         
- Całą prawdę, Albusie. Oni muszą się o tym dowiedzieć.
         
- Jeszcze nie są na to gotowi.
         
- Czy można być gotowym na coś takiego ? - zapytała retorycznie. - Jeśli chcesz utrzymać ich zaufanie, muszą się dowiedzieć jak najszybciej. Miałeś niesamowite szczęście z Hermioną, ponieważ Eliza wzięła na siebie całą winę. Tym razem nie ma kogoś kto to zrobi, Albusie.
         
- Doskonale wiesz, Minerwo, że nawet gdybym chciał, nie mógłbym tego zrobić.
         
- W takim razie pozwól mi.
         
- Nie mogę, to za wcześnie. Są za młodzi i podejmują decyzje pod wpływem impulsów. Porozmawiam z nimi, gdy będę pewien ich odpowiedzi.
         
- Wtedy może już być za późno.
         
- Nigdy nie jest za późno, moja droga. Są tylko nieodpowiednie momenty.
         
Po słowach Dumbledore'a, zapadła cisza. McGonagall po raz kolejny nie zgadzała się z nim, jednak nie mogła nic zrobić. Była związana Przysięgą Wieczystą. Dosłownie. Chciała poruszyć jeszcze jedną sprawę, lecz wzburzenie nie pozwalało jej spokojnie mówić, dlatego zaczęła wybijać palcami szybki rytm. Dzięki temu powoli pozbywała się negatywnych emocji, w tym strachu. Dumbledore odczekał, aż jej palce zwolnią, a w końcu przestaną.
         
- Czy jest coś o czym chciałabyś mi powiedzieć, Minerwo ?
         
- Boję się... o Hermionę...
         
- Bardzo dobrze poradziła sobie z reinkarnacją, a z tego co mówiła Eliza, równie dobrze przyjęła informację o swoim pochodzeniu.
         
- Chodzi mi o jej moc.
         
- W wielu przypadkach przy przebudzeniu mocy jej poziom jest bardzo wysoki, a później zmniejsza się. Nie jest jedyną osobą, która w takiej chwili zmieniła pogodę.
         
- Ale ?
         
- Nie mówimy o zwyczajnej dziewczynie, tylko o potomkini Salazara Slytherina. Tak jak Voldemort, może dysponować niezwykle potężną magią.
         
- Hermiona jest na razie tylko dzieckiem. Nie będzie w stanie nad nią zapanować, gdy się w pełni rozbudzi - powiedziała Minerwa.
         
Tylko raz w życiu była świadkiem wybuchu magicznej mocy i znała konsekwencje jakie to za sobą niosło. Młody chłopak stracił panowanie nad sobą i dał się porwać magii, która go przerosła. Umarł, rozerwany przez nią na strzępy, zabijając przy tym swoją rodzinę i kilku przypadkowych mugoli. Ich eksperci uznali to za wybuch instalacji gazowej. Kobieta nie chciała, by to samo spotkało Hermionę.
         
- Jeśli zostanie dobrze poprowadzona przez najbliższe dwa lata, da radę - uspokoił ją Dumbledore. - Jej moc rozbudzi się gdy będzie starsza, a najwyższy poziom osiągnie tylko przez jej ciężką pracę. Panna Granger to mądra dziewczyna. Uda jej się.
         
- Obyś miał rację, Albusie - westchnęła.
         
Podniosła się z zajmowanego krzesła i ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się jednak w połowie drogi i odwróciła w stronę dyrektora.
         
- Dostali ode mnie wskazówki, Minerwo - odezwał się, zanim zdążyła otworzyć usta. - Jeśli je dobrze odczytają, sami znajdą odpowiedź.
         
- Jesteś tego pewien ?
         
- Tak, to bystre dzieciaki. Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy. Są inne rzeczy na których powinnaś się skupić. Jutro Gryfoni mają ważny dzień, prawda ?
          
- Masz rację, Albusie - uśmiechnęła się pod nosem. Jeszcze nic nie było pewne, ale ona wierzyła w swoich podopiecznych i oczami wyobraźni widziała minę Snape'a, gdy zabierze mu sprzed nosa puchar. - Dobranoc.
          
- Dobranoc, Minerwo - odpowiedział dyrektor, po czym zniknął między regałami.
         
Kobieta wyszła z gabinetu, następnie zeszłam schodami w dół. Rozmowa z Dubledorem uspokoiła ją, ale tylko na chwilę. Gdy tylko chimera zamknęła za nią przejście, obawy powróciły. Ufała Dumbledore'owi, ale nie tak bardzo jak kiedyś. A teraz czuła, że mężczyzna znów podejmuje złą decyzję. Nie wiedziała tylko jakie będą tego skutki.

 
***

 Przy stole Gryfonów panowało wyczuwalne napięcie. Mimo radosnych okrzyków, kostiumów i transparentów, czuć było jak ważny był to mecz. Wystarczyło spojrzeć na zawodników drużyny domu Lwa.
         
- Dean, Harry, Ginny musicie coś zjeść - Hermiona starała się od pół godziny przekonać ich do tego, żeby nie grali na pusty żołądek.
         
- Łatwo ci powiedzieć - odmruknął Potter. - Będziesz spokojnie siedzieć na trybunach, kiedy my będziemy walczyć o puchar.
         
- Herm ma rację - powiedział Neville, siadając koło niej. - Nie możecie latać bez śniadania. Nie wiadomo ile może potrwać taki mecz.
         
Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciela. Jeden rozsądny. Przesunęła talerz z kanapkami w ich kierunku. Pierwszy poddał się Dean, który chwycił jedną kromkę i zaczął ją jeść. Gryfonka przyglądała się temu z satysfakcją. Nagle poczuła szpony wbijające się w jej ramię i dziób, który popukał ją lekko w głowę.
          
- Co tam masz, Maleńka ? - spytała swoją sowę.
          
Brązowa kulka zleciała z jej ramienia i usadowiła się przed nią, wyciągając do przodu nóżkę z Prorokiem Codziennym. Hermiona odwiązała gazetę i odłożyła ją na bok. Wzięła do ręki plasterek szynki i porwała na kawałki, po czym nakarmiła tym Maleńką. Sowa w podziękowaniu uszczypnęła ją w palec i odleciała do sowiarni.
           
- Gotowi ? - Hermiona usłyszała za sobą głos Charlesa. Odwróciła się do tyłu. Chłopak był już ubrany w strój, a w lewej dłoni trzymał swój kask.
          
- Pewnie - Harry dokończył kanapkę i wstał. Pozostała dwójka poszła w jego ślady i wszyscy opuścili Wielką Salę.
          
- Jak myślisz, wygrają ? - zapytał ją Neville.
          
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała. Wierzyła w nich z całego serca.
          
- Będą mieli niezłe wsparcie - powiedział Gryfon, wskazując dwójkę Puchonów ubranych w barwy Gryffindoru.
          
Hermiona widziała, że nadchodzący mecz podzielił domu. Wygrana Ravenclawu gwarantowała, że puchar trafi do Slytherinu, tak więc Krukoni zyskali nowych kibiców w postaci Ślizgonów, natomiast Puchoni, chcąc temu zapobiec, zaczęli wspierać Gryffindor. Właśnie w takich chwilach dziewczyna zdawała sobie sprawę, że związek z kimś z innego domu może być pełen komplikacji. Chociaż obiecali sobie z Draconem, że będą unikać tego tematu, to od kilk dni unikali też siebie, żeby przypadkiem jednak na niego nie zejść.
          
- A to połowa sukcesu - odpowiedziała.
          
Resztę śniadania zjedli w milczeniu.
          
- Idziemy ? - Neville odłożył swój talerz.
           
- Pewnie - Gryfonka wstała od stołu.
          
Gdy przechodzili między stołami, dziewczyna spojrzała na miejsce Dracona. Chłopak siedział tam, rozmawiając z Blaisem. Po chwili pochwycił jej wzrok, na co ona uśmiechnęła się zaczepnie, a on opowiedział tym samym. To nie była tylko walka między domami, to była ich potyczka. Draco wrócił do rozmowy z Blaisem, a ona ruszyła za Nevillem. Na stadion dotarli w towarzystwie kibiców Gryffindoru, niosących transparenty i wielką głowę lwa. Według oficjalnej wersji była ona dziełem Freda i George'a, ale tylko niewielkie grono wiedziało o udziale Luny w powstawaniu tego cuda. Lew został zaczarowany, aby ryczał za każdym razem, gdy Gryfoni zdobędą punkt. Tuż przed wejściem do szatni Hermiona zatrzymała się. Chciała tam wejść i jeszcze raz życzyć przyjaciołom powodzenia, jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Drużyna potrzebowała ciszy i skupienia, poza tym, nie chciała przeszkadzać Charlesowi w jego przemowie.
          
Neville znalazł dla nich miejsce blisko boiska, niedaleko pętli Gryfonów. Z rosnącym napięciem odliczali każdą minutę do rozpoczęcia meczu. W końcu na boisku pojawiła się pani Hooch.
          
- Witajcie na ostatnim w tym sezonie meczu Quidditcha ! - rozległo się z głośników. - W decydującym spotkaniu zmierzą się Krukoni i Gryfoni. Kto wygra ? - Jordanowi, który komentował mecz odpowiedział wrzask kibiców.
          
- GRYFFINDOR ! - wydarł się Ron, który usiadł koło Hermiony. Zagłuszył go potężny ryk maskotki Gryfonów.
          
- A oto nasi zawodnicy ! - Lee starał się przekrzyczeć tłum. - Drużyna Gryffindoru w odmienionym składzie. Olivander, Potter, bliźniaki Weasley, Johnson, Thomas i zamiast Granger, Ginny Weasley.
          
Hermionę zaskoczyło ostatnie nazwisko. Od Deana wiedziała, że na jej miejsce Charles przyjął Melanie z szóstego roku. Gryfonka rozejrzała się, szukając jej na trybunach, lecz nigdzie jej nie widziała. Jordan skończył zapowiadać drużynę Krukonów i zawodnicy ustawili się na swoich pozycjach. Pani Hooch weszła na boisko i chwyciła kafel.
          
- Kafel poszedł w górę ... - zaczął relację Lee - ... i ruszyli. Johnson przejęła kafel i ruszyła w kierunku pętli Krukonów. Zwinnym ruchem wymija Todda i leci dalej ! Tak trzymaj, Angelino !
          
Już od pierwszych chwil kibice zerwali się z miejsc, więc Hermiona musiała nieźle wyciągać szyję, żeby zobaczyć co się dzieje na boisku. Kiedy gra przeniosła się trochę wyżej, widziała wszystko lepiej i przeżywała każde podanie i rzut na pętle jakby sama grała tam z nimi.
          
- Johnson podaje do Thomasa, Thomas do Weasley, lecz kafel znów trafia do niego. Carlsson próbuje odebrać mu piłkę... Nie udaje mu się i kafel zostaje w posiadaniu Gryffindoru. Thomas jest coraz bliżej pętli i ... goooool. Gryfoni obejmują prowadzenie 10 do 0. Po wygranej Slytherinu 270 do 90, Gryfoni muszą wygrać z przewagą co najmniej 200 punktów, by zapewnić sobie puchar.
           
Krukoni odpowiedzieli kontratakiem, lecz Charles obronił rzut Todda i podał do Angeliny, która z rozpędu zdobyła kolejną bramkę. Gra nabierała tempa i po kilkunastu minutach, obydwie drużyny miał już na swoim koncie kilka bramek. W pewnym momencie Hermiona zamarła z przerażenia, ponieważ tłuczek przeleciał centymetry od głowy Harry'ego. Z jej perspektywy wyglądało to tak, jakby chłopak dostał. Uspokoiła się dopiero, gdy zobaczyła, że nie spada w dół tylko leci za złotym zniczem.
          
- GINNY ! - wykrzyknął Ron.
          
Publiczność Gryffindoru zamilkła. Hermiona szybko odszukała wzrokiem siostrę Rona. Ginny siedziała na miotle, ale była prowadzona przez swoich braci. Przerwano mecz, a Charles prowadził ożywioną rozmowę z panią Hooch.
          
- Co się stało ? - spytała Hermiona Neville'a.
          
- Tych dwóch idiotów nie było w stanie upilnować głupiego tłuczka - warknął Ron. - Zabiję ich.
          
Hermiona położyła mu delikatnie dłoń na ramieniu. Chłopak nie strącił jej, tylko nadal wpatrywał się w siostrę.      
          
- Hermiona ! - tuż nad ich głowami pojawił się Charles. - Musisz wejść za Ginny na boisko.
           
- A rezerwowi ?
          
- Ona była rezerwą.
          
- Przecież nie jestem w drużynie. Nie mogę zagrać.
          
- Hooch się zgodziła. Decyzja należy do ciebie.
          
Hermiona biła się z myślami. Chciała wejść na boisko, ale od dawna nie latała, więc bała się, że zamiast pomóc jeszcze bardziej pogorszy sytuację drużyny.
          
- Potrzebujemy cię, Herm !
          
- Ok. Wejdę za nią.
          
- Super. W szatni będzie jakiś zapasowy strój - Charles uśmiechnął się do niej i odleciał w kierunku pani Hooch.
          
- Dasz radę ! - Neville klepnął ją w ramię.
          
- Dzięki - mruknęła i zaczęła przepychać się przez tłum.
          
Gryfoni rozstępowali się przed nią zanim zdążyła powiedzieć : "przepraszam". Drogę z trybun do szatni przebiegła. W szatni ściągnęła ubrania i wyciągnęła różdżkę.
          
- Accio strój - rzuciła zaklęcie.
          
Z wysokiej półki w rogu zerwał się cały komplet. Gdy podpłynął bliżej, Hermiona zobaczyła napis GRANGER, a wzruszenie ścisnęło ją w gardle. Charles zachował jej strój. Dziewczyna szybko go ubrała. Wiążąc buty, przypomniała sobie o rękawiczkach od Lee, które nadal leżały w jej skrytce. Wyciągnęła je z pudełka, wciągnęła na ręce, związała włosy i chwyciła miotłę treningową. Była gotowa, by walczyć o puchar. Przed wejściem na stadion wzięła głęboki wdech, żeby uspokoić nerwy. Wypuściła powietrze z płuc i zrobiła krok do przodu. Potem następny. Na stadionie przywitały ją krzyki i brawa publiczności.
          
- Gotowa ? - zapytał Olivander, który pojawił się obok.
          
- Jak nigdy - Hermiona wsiadła na miotłę i wzbiła się w powietrze.
           
- Kontuzjowaną Weasley zastąpi Granger ! - usłyszała Lee wołającego przez mikrofon. Uniosła w górę prawą dłoń, żeby mógł zobaczyć co się na niej znajduje. - Stylowe rękawiczki, Granger. Ciekawe kto ma taki świetny gust.
          
W tle pojawił się głos McGonagall łajającej Jordana za brak skupienia. Hermiona ustawiła się na swoim miejscu. Z lataniem na miotle było tak jak z jazdą na rowerze, nie dało się tego po prostu zapomnieć. Wszystkie jej obawy zniknęły w mgnieniu oka.
          
- Witamy z powrotem - Angelina ustawiła się po jej lewej.
           
- Tęskniliście ? - zapytała z uśmiechem.
          
- Tak właściwie, to bez ciebie szło nam lepiej - Dean pojawił się z drugiej strony. 
          
- Ach tak ? To jaki wynik ?
          
- 70 do 40 dla nas - przyznał skruszony, po czym cała trójka zaśmiała się.
          
- Dobrze. Teraz skupienie - nakazała Angelina.
          
Zamilkli od razu. Pani Hooch wsiadła na miotłę, żeby wznowić grę. Hermiona mocniej ścisnęła trzonek miotły dla lepszej sterowności.
          
- Trzy, dwa, jeden - gwizdek.
          
Kafel poszedł w górę. Hermiona, jako środkowy Ścigający poleciała po piłkę. Zawodniczka Krukonów, Stone, zdawała się być szybsza, ale Gryfonka w ostatniej chwili, zwinnie wysunęła kafla z jej rąk i ruszyła do pętli. Dean i Angelina utorowali jej drogę prosto na obrońcę. Hermiona wzięła zamach, udając, że celuje w środkową pętlę. Zbliżała się coraz bardziej do pętli. W pewnym momencie gwałtowanie skręciła w lewo. Przygotowany do przyjęcia uderzenia Obrońca nie zdążył podlecieć do dolnej pętli i dziewczyna zdobyła gola. Nawet nie wiedziała jak bardzo tęskniła za tym uczuciem, dopóki znów go nie doświadczyła. Z uśmiechem na twarzy przybiła piątkę z Deanem. Zapowiadał się świetny mecz.
           
To było jedno z najdłuższych rozegrań w historii Hogwartu. Mimo stałego prowadzenia Gryffindoru, drużyny zdobywały punkt za punktem, a zawodnicy powoli opadali z sił. Hermiona nie wiedziała jakim cudem udało im się zwiększyć przewagę do 40 punktów, ale póki udawało im się utrzymać dystans, nie narzekała. Dziewczyna przetarła ręką spocone czoło. Była wykończona. Jej kończyny zaczynały powoli odmawiać współpracy, a oddech stawał się coraz szybszy i płytszy. Krukoni przejęli kafla i zwartą grupą ruszyli w stronę pętli Charlesa. Hermiona ruszyła w pościg, pędząc ile sił w miotle. Zimny wiatr przyjemnie ochładzał rozgrzaną od wysiłku i słońca twarz, jednak nie mogła się nim zbyt długo nacieszyć, ponieważ już po chwili nurkowała między zawodników Ravenclawu, by odebrać im kafla. Spóźniła się jednak i Carlsson zdążył oddać rzut. Hermiona próbowała zatrzymać piłkę, jednak ta przemknęła przez jej palce i pognała w kierunku dolnej pętli. Dziewczyna miała wrażenie, że świat na chwilę się zatrzymał. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Charles zaczepił się nogą o miotłę i zawisł głową w dół, wyciągając lewą dłoń, żeby zatrzymać kafel. Piłka została w jego dłoni centymetr przed bramką, opierając się na końcówkach palców. Tłum, który wstrzymał oddech, zaczął wiwatować. Olivander chwycił mocniej kafla i usiadł z powrotem na miotle.
           
- Potter i Chang odnaleźli Złoty Znicz. Na prowadzenie wysuwa się Chang... Nie, teraz to Potter jest bliżej zakończenia meczu - Lee stał, całkowicie pochłonięty meczem i krzyczał coraz głośniej.
           
- Musicie teraz zdobyć punkt, inaczej przegramy ! - krzyknął do nich Charles. - Herm !
           
Chłopak rzucił kafla w jej kierunku. Dziewczyna złapała go i pognała przed siebie. Już po chwili po obydwu jej stronach pojawili się Krukoni. Hermiona przeczuwała co planują i że nie skończy się to dla niej zbyt dobrze. Gwałtownie wyhamowała. Krukoni polecieli do przodu, a ona spokojnie podała do Angeliny. Obie ruszyły w stronę pętli, lawirując między Ścigającymi Ravenclawu. Dean zniknął z pola walki, co sprawiło że miały przeciwko sobie trzech zawodników. Johnson podała jej piłkę w ostatniej chwili, ponieważ sekundę później została brutalnie odepchnięta przez Stone. Hermiona wyminęła Todda i uchyliła się przed tłuczkiem, wykonując piruet. Przed następnym atakiem uchronił ją Fred, stając się jej eskortą aż pod same pętle. Tam jednak czekała na nich niespodzianka. Pałkarze plus obrońca. Dziewczyna próbowała przebić się przez postawiony mur, ale nie dała rady. W tym momencie pojawiło się wybawienie w postaci Thomasa
            -
Dean ! - Hermiona z całej siły podała mu piłkę.
           
W momencie, w którym kafel przekraczał linię pętli rozległ się gwizdek kończący mecz. Sędzia mógł nie uznać tego gola i Gryfoni zdawali sobie z tego sprawę. Z zaciśniętymi kciukami czekali na podanie ostatecznego wyniku.
           
- Potter złapał znicz ! - ogłosił Lee. - Co daje Gryfonom dodatkowe 150 punktów, którzy wygrywają 340... 350 do 150 ! GRYFFINDOR ZDOBYWA PUCHAR QUIDDITCHA !! TAAAAAAAK !
           
Cała drużyna wręcz zeskoczyła z mioteł i rzuciła się na Harry'ego, który stał na środku boiska ze zniczem wyciągniętym w górę w geście zwycięstwa. Chłopak przechodził z rąk do rąk, aż w końcu stanął przed Hermioną. Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie, nie bardzo wiedziała jak się zachować. Harry zrozumiał jej zmieszanie, więc pierwszy ją przytulił, co znaczyło, że konflikt o Malfoya zostaje chwilowo zażegnany. Na boisko wbiegli Gryfoni, porwali całą drużynę na ręce i tak zanieśli pod trybunę nauczycieli, gdzie czekał na nich Dumbledore z Pucharem Quidditcha. Harry, będący najbliżej dyrektora, odebrał go, po czym przekazał Deanowi, Dean Hermionie i tak z rąk do rąk przeszedł do Charlesa. Hermiona była... szczęśliwa. Najnormalniej w świecie. To uczucie wypełniało ją od środka i unosiło ku górze. Tak samo jak honorowa runda wokół stadionu na miotłach z pucharem.
            
Po wejściu do szatni, wszyscy się rozkrzyczeli. Angelina, płacząc ze szczęścia, przytuliła się do Freda, który wraz z Georgem już planował imprezę, żeby to świętować. Harry i Dean dyskutowali o czymś, z bananami na twarzach, a Charles chodził od zawodnika do zawodnika, gratulując każdemu z osobna.
            
- Dzięki, Hermiono. Bez ciebie nie dalibyśmy rady - powiedział, przytulając ją.
            
- Dla ciebie wszystko - odpowiedziała. - I dla drużyny też - dodała szybko, zdając sobie sprawę, jak dwuznacznie mogło to zabrzmieć.
            
- W przyszłym roku masz grać, zrozumiano ?
            
- Tak jest, kapitanie ! - powiedziała, salutując. W przyszłym roku już go nie będzie. Może to i lepiej.
            
Hermiona wzięła dość szybki i zimny prysznic, zmywając z siebie trudy meczu. Kąpiel przyniosła jej ogromną ulgę. Chłodna woda koiła rozgrzaną skórę i rozbudziła dziewczynę, dzięki czemu nie zasypiała na stojąco mimo ogromnego zmęczenia, które pojawiło się gdy tylko opadły emocje.
            
- Skończyłam - zwróciła się do będącej pod prysznicem obok Angeliny. - Do zobaczenie w salonie.
            
- Ok. ! - odpowiedziała dziewczyna.
            
Hermiona wyszła z szatni. Pod jej drzwiami czekało wiele osób, ona jednak czekała tylko na jedną. I to właśnie jej nie mogła znaleźć. Nie przejęła się tym jednak za bardzo. Draco, jak wszyscy Ślizgoni, był zły po przegranej. Kiedy mu przejdzie, przyjdzie do niej. Po wejściu do zamku, skierowała się do Skrzydła Szpitalnego. Bardzo bała się o Ginny i chciała się dowiedzieć w jakim stanie się znajdowała. Gdy skręciła w korytarz przed wejście do Skrzydła, zobaczyła Harry'ego, Neville'a, Deana i Rona siedzących pod drzwiami.
            
- Pani Pomfrey nie chce was wpuścić do środka ? - zapytała, podchodząc do nich bliżej.
            
Ron posłał jej spojrzenie mordercy, ale nic nie powiedział.
            
- Blaise siedzi u Ginny wraz z jeszcze jednym Ślizgonem, więc Weasley uparł się, że nie wejdzie do środka, dopóki oni nie wyjdą - wytłumaczył jej Dean.
            
Hermiona spojrzała z niedowierzaniem na Rona. Wolał siedzieć na korytarzu niż być przy siostrze w towarzystwie uczniów ze Slytherinu. Zachowywał się, jej zdaniem, jak dzieciak. Nie mogła tego zrozumieć. Dziewczyna usiadła koło nich na podłodze i wyciągnęła z kieszeni pomniejszony Prorok Codzienny.
            
- Właśnie, Neville - odezwał się Harry. - Nie powinieneś być na spotkaniu z Umbridge ?
            
- Powinienem, ale odwołali ją do ministerstwa. Nie powiedziała o co chodzi, a ja nie narzekam.
            
- Ciekawe co się stało - mruknął pod nosem Ron.
            
- Chyba wiem co - odpowiedziała Hermiona, czytając nagłówek gazety.

             Wczoraj wieczorem grupa niezidentyfikowanych sprawców włamała się do jednego ze skarbców Departamentu Historii Magii. Jak podają nasze źródła, aurorzy prowadzący sprawę podejrzewają, że za włamaniem może stać jeden z pracowników ministerstwa, dlatego przesłuchani zostaną wszystkie osoby, które miały dostęp do rzeczonego skarbca. Trudno stwierdzić, czy sprawcy zabrali którykolwiek artefakt, ponieważ większość z nich została brutalnie zniszczona. Naprawienie niektórych z nich może zabrać całe dni lub nawet tygodnie, natomiast części nie da się już w ogóle uratować. Głos w tej sprawie zabrał sam Minister Magii. - Po wstępnych oględzinach możemy z pewnością stwierdzić, że nic nie zostało skradziony - uspokajał zgromadzony przed skarbcem tłum. - Jednak strata kilku zabytkowych przedmiotów magicznych jest straszną szkodą nie tylko dla Historii Magii, lecz także dla kultury magicznej, dlatego dołożę wszelkich starań, by sprawcy zostali postawieni przed oblicze sprawiedliwości - zapowiada. Wśród opinii publicznej pojawiło się wiele teorii na temat tego, kto mógł się dopuścić tak bestialskiego czynu. Między propozycjami coraz częściej przewija się nazwisko Sami-Wiecie-Kogo. Czy to możliwe, żeby najpotężniejszy czarnoksiężnik naszych czasów zaczął swoją działalność od rabunku drogocennych staroci lub może po prostu urządza sobie dom ? Zdania są podzielone.... Więcej na str. 4

             - Ktoś się włamał do skarbca w Departamencie Historii Magii - streściła im przeczytany artykuł. - Podejrzewają Sami-Wiecie- Kogo.
            
- Po co Voldemortowi jakieś starocie ? - zapytał Harry.
            
- Może chce stworzyć nowe horkruksy ? - zaproponował niepewnie Neville.
            
- Wątpię - odpowiedziała po chwili Hermiona. - Od czasu ostatniej wojny wszyscy znają już tę metodę. Nawet sobie nie wyobrażasz ile osób trafiło przez ostatnie lata do Azkabanu za próbę stworzenia horkruksa. To stało się zbyt popularne. On potrzebuje czegoś oryginalnego, czego jeszcze nikt nie zrobił. Poza tym, niczego nie ukradziono.
            
- To po co tyle trudu ? - odezwał się Ron.
            
- Może tylko po to, żeby się pokazać - rzucił Dean. - Wiele z tych rzeczy ma symboliczne znaczenie dla czarodziejów. Zniszczenie ich ma być formą wyzwania lub pokazania dominacji ?
            
- Pewnie tak - zgodziła się Hermiona.
            
Dziewczyna wróciła do lektury gazety, lecz myślami nadal była przy sprawie włamania. Teoria Deana była bardziej prawdopodobna niż horkruksy, jednak też nie wszystko się w niej zgadzało. Skoro udało im się włamać do Ministerstwa Magii, mogli zniszczyć coś bardziej znaczącego dla współczesnych ludzi niż kilka zabytków.
            
- Ktoś do ciebie - wyrwał ją z rozmyślań głos Neville'a.
            
Hermiona podniosła głowę znad gazety i spojrzała przed siebie. Na samym końcu korytarza dostrzegła wysoką, blondwłosą postać, wyglądającą niezwykle dobrze w T-shircie i zwykłych spodniach.
            
- Zaraz wracam - rzuciła do przyjaciół i wstała z miejsca.
             
Podeszła do niego spokojnym krokiem i z uśmiechem, uważnie przyglądając się jego twarzy. Nie potrafiła jednak nic z niej wyczytać.
             - 
Hej - przywitała się.
            
- Hej - odpowiedział.
            
Stali tak przez chwilę w zupełnej ciszy, patrząc na siebie. Hermiona czekała na jakąś reakcję ze strony chłopaka. Na złość, rozżalenie, cokolwiek. On jednak nadal nic nie mówił. Była tak skupiona na jego twarzy, że zauważyła jego wyciągniętą dłoń w momencie, w którym przyciągnął ją za nadgarstek do siebie i pocałował.
            
- Moje gratulacje - wyszeptał, gdy skończyli. - Zasłużyliście.
            
Hermiona wiedziała jak dużo kosztowało go, żeby to powiedzieć. Draco Malfoy gratulujący Gryfonom zwycięstwa w Szkolnym Pucharze Quidditcha.
            
- Dzięki - odpowiedziała.
            
- Odbijemy sobie na Pucharze Domów - dodał po chwili.
            
Dziewczyna zaśmiała się. Cały Draco.
            
- Puchar Domów powiadasz ? Mamy jeszcze miesiąc, nigdy nic nie wiadomo.
            
- Na pewno ? - Draco położył dłonie na jej talii i przysunął bliżej, tak że prawie stykali się nosami.
             - Nie zapominaj, że to oznacza jeszcze miesiąc lekcji ze Snape'em. Z pewnością Potter zdąży popsuć nie jeden eliksir - zauważył złośliwie.
             
- Prawdę mówiąc, to już się tak nie przejmuję Pucharem Domu - powiedziała.
            
- Dlaczego ? - jej wyznanie musiało go odrobinę zszokować.
            
- Ponieważ i tak wygrałam nasz zakład.

             - Draco, obiecałeś - powtórzyła Hermiona kolejny raz tego dnia.
            
Stali właśnie w kolejce do powozu odwożącego kufry na stację w Hogsmead i ustalali, w którym przedziale pojadą.
            
- To tylko głupi zakład na słowa. Poza tym, u mnie będziemy mieli więcej prywatności. Nikt nam nie będzie przeszkadzał - ostatnie zdanie wyszeptał kusząco tuż nad jej uchem. Prawie mu się udało ją przekonać.
            
- Nie wywiniesz się tak łatwo - odpowiedziała. - Mam wszystko na papierze - poklepała wieko kufra.
            
- Głupi zeszyt - mruknął. Słysząc to, Hermiona zaśmiała się.
            
- Nie będzie tak źle. To tylko kilka godzin. Może zaczniecie się lepiej dogadywać - powiedziała z nadzieją.
            
Naprawdę chciała, żeby Draco oraz Ron i Harry nawiązali jakieś porozumienie. Ta cała sytuacja zaczęła ją powoli męczyć, ponieważ mimo tego, że przyjaciele w końcu opamiętali się w stosunku do niej, nadal traktowali jej chłopaka jak zło konieczne. Hermiona odłożyła swój kufer na stos Gryffindoru i czekała na ruch Dracona. Chłopak, po chwili wahania, zrobił to samo.
             
- Gdyby nie ten zeszyt, nie zrobiłbym tego - zagroził. Dziewczyna nie uwierzyła mu. Był zbyt honorowy, żeby nie dotrzymać zakładu. - Ale we wrześniu jedziemy u mnie. 
            
Do Wielkiej Sali weszli trzymając się za ręce, ale nie wzbudzało już to tak wielkiej sensacji na początku. Większość uczniów spodziewała się, że ich związek nie przetrwa nawet miesiąca, lecz gdy ten minął, a potem następny, musieli się pogodzić z faktem, że to jednak coś poważnego. W międzyczasie pojawiły się także nowe, ciekawsze pary, np. Ginny i Blaise czy Lavender i kapitan drużyny Krukonów Carlsson. Coraz częściej pojawiały się także plotki o rzekomym związku Harry'ego i Luny. Przy wejściu spotkali dumną Tonks. W ciągu ostatnich dwóch tygodni Snape prześcigał się z nią w odejmowaniu punktów. Jego ofiarą padł Gryffindor, natomiast ona wyżywała się za to na Slytherinie. Kiedy oni prowadzili swoje małe zawody, pozostałe dwa domy cichaczem zbierały punkty i koniec końców, domy Lwa i Węża spadły na ostatnie miejsce taką samą ilością punktów, a Puchoni zdobyli Puchar Domów. Profesor Sprout i Dora były wniebowzięte.
             
- To z pewnością nie jest kolor Wielkiej Sali - powiedział Draco, przyglądając się żółtym flagom wiszącym po obu stronach pomieszczenia.
            
- Trzeba było się bardziej starać - Hermiona dźgnęła go palcem w bok. - My przynajmniej mamy Puchar Quidditcha.
            
- Na razie, zobaczymy co będzie w przyszłym roku - odpowiedział z uśmiechem, pocałował ją w policzek i ruszył w stronę stołu Slytherinu.
            
Hermiona zajęła swoje miejsce koło Harry'ego. Dopiero teraz naprawdę czuła, że to już koniec roku. Minęło 10 miesięcy odkąd dowiedziała się kim jest, a jej życie zdążyło się przewrócić o 180° już tyle razy, że przestała liczyć. Gdyby ktoś jej powiedział na początku roku, że tak wiele rzeczy może się wydarzyć w tak krótkim czasie, nie uwierzyłaby mu. Teraz wiedziała, że wszystko może się zmienić w ciągu sekundy.
            
- Mam nadzieję, że wracasz w naszym wagonie - zwrócił się do niej Ron, siadając naprzeciwko.
            
- Tak, wracam w wagonie Gryffindoru - powiedziała, a w myślach dodała : z gratisem.
            
- Proszę państwa o uwagę - profesor McGonagall tradycyjnie zastukała łyżką w kieliszek.
            
- Kolejny rok za nami ! - głos Dumbledore'a wypełnił Wielką Salę. - Przez cały czas ciężko pracowaliście, czekając na ten moment. Wakacje. Dla wielu z was będzie to czas odpoczynku i zbierania sił do pracy, dla części - czas podejmowania ważnych decyzji. W życiu często musimy decydować o mniej lub bardziej ważnych sprawach. Ważne, żebyście w takich sytuacjach polegali ... na sobie. Przyjaciele niech służą pomocą, ale do was niech należy ostateczna decyzja. Odpowiedź jest w was samych, tutaj - wskazał na swoją głowę - lecz najczęściej tu - położył dłoń na lewej piersi. - Niedługo będziecie musieli podjąć trudną decyzję, co zrobić dalej ze swoim życiem. Wsłuchajcie się uważnie i zdecydujcie mądrze. Niektórych wyborów nie można cofnąć.
            
Po jego słowach na sali zapadła cisza. Uczniowie w ciszy przyswajali słowa dyrektora. Hermiona również. Dumbledore miał rację. W wakacje, w lipcu, dostaną wyniki sumów i będą musieli zdecydować w jakim kierunku dalej będą się kształcić. Dla niej była to bardzo ważna decyzja.
            
- Nudy ! - krzyknął ktoś z tyłu. Po sali przeszedł cichy śmiech.
            
- Ma pan rację, panie Handkowe - uśmiechnął się Dumbledore. - Dlatego przejdziemy teraz do rzeczy bardziej ciekawszych.

             Hermiona i Draco jako pierwsi pojawili się w Expressie Hogwart, ponieważ chcieli w spokoju zająć przedział. Usiedli w przedostatnim, niedaleko złączenia wagonów Gryffindoru i Slytherinu, co gwarantowało, że nie często ktoś będzie przechodził przed ich drzwiami. Kiedy czekali na pojawienie się jej przyjaciół, Hermiona dość brutalnie uderzyła myśl, że to ich ostatnie kilka godzin, przed dwumiesięczną rozłąką. Ten fakt odrobinę ją przeraził. Doskonale wiedziała, że nie ma nawet cienia szansy, że spotkają się w wakacje.
            
- Coś się stało ? - zapytał ją Draco.
            
- Nie, nie. - Dziewczyna spuściła wzrok. Mimo, że widziała jego twarz za każdym razem gdy zamykała powieki, chciała zapamiętać jak najwięcej. Wtedy wpadła na pewien pomysł.
            
Hermiona chwyciła torbę i zaczęła ją przetrząsać w poszukiwaniu telefonu. Znalazła go praktycznie na samym dnie. Regulamin Hogwartu zezwalał na używanie mugolskich urządzeń komunikacji już w pociągu, więc komórka działała bez zarzutu.
             
- Uśmiechnij się - poprosiła Dracona. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.
             
- Po co ?
             
- Do zdjęcia - odpowiedziała z uśmiechem i potrząsnęła trzymanym w dłoni telefonem. Usta Dracona wykrzywiły się w lekkim grymasie. Dziewczyna westchnęła, zrezygnowana.
             
- Zrób to dla mnie.
             
- Mogę to zrobić, ale z tobą - powiedział i wyciągnął po nią dłoń.
             
Gryfonka usiadła koło niego i próbowała znaleźć dobra pozycję, ale za bardzo bała się do niego przytulić, żeby nie pognieść mu marynarki. Draco był ubrany w garnitur, jak przystało na chłopaka z dobrej rodziny. Musiał zrozumieć jej obawy, ponieważ po chwili ściągnął wierzchnie nakrycie i zawiesił na wieszaku przy półce na bagaże, a ją przysunął bliżej siebie. Hermiona podniosła telefon.
              
- Trzy, dwa, jeden - nacisnęła przycisk aparatu. Kliknęło.
              
Dziewczyna sprawdziła zdjęcie. Draco prezentował się nienagannie, a ona… nigdy nie podobało jej się jak wychodzi na zdjęciach, a to nie było wyjątkiem.
              
- Dziękuję - cmoknęła go w policzek, ale chłopak chwycił jej twarz w dłonie i zmienił całusa w czuła pocałunek. Hermiona schowała telefon do kieszeni i splotła dłonie na jego szyi. Draco delikatnie dotknął językiem jej ust, jakby pytał o pozwolenie.
              
Natarczywe pukanie przerwało ich chwilę. Dziewczyna niechętnie odsunęła się od Malfoya i odsunęła drzwi. Do środka weszli Ron i Harry.
              
- Malfoy.
              
- Potter.
              
- Nie pomyliłeś przypadkiem wagonów, F…- Harry dźgnął Rona w bok, zanim zdążył dokończyć, za co Hermiona była mu bardzo wdzięczna.
              
- Nie, nie pomylił, Ronaldzie - powiedziała twardo. - Nikt ci nie każe to siedzieć. Jeśli przeszkadza ci towarzystwo, to możesz zmienić przedział.
              
Weasley nic nie powiedział, tylko ułożył swoją torbę na półce i usiadł na przeciwnym siedzeniu przy samych drzwiach, jak najdalej od Draco. Harry natomiast usiadł naprzeciwko Ślizgona. Rozległ się gwizdek informujący ich o tym, że pociąg rusza. Kolejny gwizd i koła zaczęły się kręcić. Po kilku sekundach, pędzili już w stronę Londynu. W przedziale panowała zupełna cisza. Ron patrzył spode łba to na nią, to na Dracona, Harry starał się robić dobrą minę do złej gry, natomiast Ślizgon splótł ich palce i teraz bawił się jej dłonią spoczywająca między nimi na siedzeniu. Oni nie potrzebowali słów, żeby się porozumiewać.
               
- Hej, wolne ? - w drzwiach pojawiła się głowa Deana.
               
- Pewnie - Hermiona przesunęła się, robiąc mu miejsce obok siebie.
               
Thomas odłożył walizkę i usiadł, a za nim do przedziału wszedł Neville i usadowił się między Gryfonami.
               
- Nie poszczęściło się wam w tym roku z pucharami - Dean zwrócił się do Dracona.
               
- Mieliśmy już dosyć rutyny. Wygrywanie rok w rok może się człowiekowi znudzić. To było małe urozmaicenie - odpowiedział mu Draco. - W przyszłym roku planujemy powrót do tradycji - ostatnie zdanie było wyraźnym wzywaniem.
                
- Z Hermioną, Deanem i Harrym w drużynie Gryffindoru, możecie sobie tylko pomarzyć - dołączył się Neville.
               
- Coś się wymyśli - powiedział Malfoy z uśmiechem.
               
Podróż minęła im na rozmowie. Głównie produkowali się Dean i Hermiona z pomocą Neville’a. Draco dorzucał co jakiś czas swoje trzy grosze, tak samo jak Harry. Nawet Ron przełamał się z czasem i także włączył się do dyskusji. Było wiele tematów, które starali się omijać, ale mimo to rozmowa kleiła się i bez problemu przechodzili od jednego wątku do drugiego. Hermiona nawet nie spostrzegła, kiedy minęły te wszystkie godziny. Dopiero kilka godzin przed Londynem zdała sobie sprawę, że ich droga zbliża się ku końcowi i nie bardzo jej się to podobało. Wtuliła się jeszcze bardziej w Dracona i mocniej ścisnęła je dłoń, jakby to miało zatrzymać go przy niej lub przedłużyć drogę o kilka godzin.
               
- Stacja za 5 km - powiadomił ich Harry.
               
Jak na komendę, Dean zerwał się z siedzenia i zabrał swój kufer, po czym wyszedł na korytarz. Neville i Ron poszli jego śladem. Tylko Potter został z nimi, co nie bardzo pozwalało im na pożegnanie się. Ponieważ prawda był taka, że mogli to zrobić tylko tutaj, schowani w pociągu przed wzrokiem państwa Malfoy’ów. Hermiona była coraz bardziej zniecierpliwiona. Nie chciała wyganiać przyjaciela, ale naprawdę chciała zostać na tę chwilę z Draconem.
                
- Harry… - zaczęła niepewnie. Chłopak spojrzał na nią pytająco. Musiała mieć naprawdę błagający wyraz twarzy, bo Potter natychmiast zerwał się z miejsca i wyszedł w przedziału. - Dzięki.
               
Dziewczyna wstała i zasunęła za nim drzwi. Gdy odwróciła się z powrotem, Draco stał za nią i bez słowa mocno przytulił. Hermiona oplotła go w pasie ramionami i wtuliła głową w jego klatkę piersiową. Stali tak przez chwilę, nie mogąc się od siebie oderwać. Na myśl, że nie poczuje jego dotyku przez tak długi, w jej oczach zebrały się łzy. Potrzebowała go jak nikogo innego. Jego dotyku, bliskości, jego tajemniczych uśmiechów i głosu, na którego dźwięk miała motylki a brzuchu. Działał na nią tak samo jak kilka miesięcy temu, a jej nadal się to podobało.
               
- Hermiono - powiedział, unosząc jej twarz ku górze. - Nie płacz - pocałunkami wytarł jej łzy. - To tylko wakacje. Zobaczysz, miną w mgnieniu oka.
               
- Wiem - odpowiedziała, a głos jej się załamał. Była na siebie zła, ponieważ obiecała sobie, że się nie rozklei.
               
- Więc się rozchmurz - pogłaskał ją po policzku.
                
- Ale co jeśli… - nie dokończyła.  Od kilku dni męczyły ją obawy, z którymi spotykała się każda nastolatka spędzająca wakacje z dala od swojego chłopaka. Co jeśli Draco spotka kogoś innego, w kim się zakocha w ciągu tych wakacji…
               
- To się nie stanie - powiedział, czytając jej w myślach.
               
Delikatnie, ale stanowczo wpił się w jej usta. Ten pocałunek miał im starczyć na całe dwa miesiące, więc nie szczędzili sobie czułości i namiętności. W ciągu tych kilku chwil chcieli przekazać sobie to, czego nie byli w stanie powiedzieć słowami. Wiedzieli, że powinni już skończyć i wyjść z pociągu, ale nie mogli, dlatego oboje byli bardzo wdzięczni konduktorowi, który sprawdzał przedziały i natarczywie zapukał w ich drzwi, nakazując im wyjście. Odsunęli się od siebie, ale nie puścili swoich dłoni. Draco ściągnął w góry ich torby i wyszli na korytarz. Za chwilę każde z nich pójdzie w swoją stronę.
               
- Udanych wakacji - powiedziała cicho dziewczyna, patrząc mu w oczy.
               
- Będę tęsknił - Draco pochylił się nad nią.
               
- Ja też - odpowiedziała i złożyła na jego ustach krótki pocałunek, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła przez korytarz do przedniego wyjścia, nie oglądając się za siebie. Czuła, że jeśli teraz by to zrobiła, nie byłaby w stanie wyjść.
               
Przed drzwiami, spojrzała jeszcze raz na Dracona. Chłopak stał już przy drugim wyjściu. Hermiona pomachała mu nieśmiało. Gdy odpowiedział tym samym, wyszła. Została wciągnięta w tłum znajdujący się na peronie.
               
- Hermiona ! - przez tłum zaczęła przepychać się Angelina. Dziewczyna ruszyła w jej kierunku. - Trzymaj się, kochana. I w przyszłym roku masz być w drużynie, bo inaczej osobiście przyjadę i ci nakopię - przytuliła ją, a po policzkach Johnson spływały łzy. 
               
- Będę - powiedziała. - Ale wpadnij czasem do Hogdmead w odwiedziny.
               
- Postaram się - obiecała.
               
- I powodzenia w pracy.
                - Dzięki ! - Johnson ruszyła do kolejnych znajomych, a młodsza Gryfonka otarła kolejną zdradziecką łzę. Naprawdę przywiązała się do Angeliny w ciągu tego roku szkolnego. W trakcie treningów i narad spędzały ze sobą wiele czasu, a teraz gdy wróci do szkoły, Johnson już nie będzie. I to była właśnie jedna z tych rzeczy, których Hermiona nie cierpiała w wakacjach. Zawsze ktoś z nich już nie wracał do Hogwartu.
               
Pożegnała się jeszcze z Deanem, Neville’a, Samumem i kilkoma innymi znajomymi. Nawet z Charlesem.
              
- Napisz czasem, co u ciebie - poprosił chłopak.
              
- Pewnie, ty też daj znać jak ci poszło z próbnym treningiem - uśmiechnęła się.
              
- Cieszę się, że cię poznałem - powiedział. - I przepraszam za to, co zrobiłem…
              
Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko go przytuliła. Olivander nie zdążył zareagować, bo już po chwili pojawili się przy nim bliźniacy. Hermiona skorzystała z okazji i ulotniła się. Mimo wszystko pożegnanie z nim nie było tak łatwe jak z Angeliną. Znaczył dla niej o wiele więcej, ale równie mocno ją zranił, a przez jakiś czas był bardzo ważną częścią jej życia, za którą będzie tęsknić.
               
W końcu udało jej się dopchać do bagaży i wyciągnąć swój kufer. Nagle ktoś krótko ścisnął jej dłoń. Rozejrzała się, zaskoczona i zobaczyła wysokiego blondyna w garniturze, oddalającego się w kierunku wyjścia. Gdy tylko zniknął z jej oczu, poczuła jakąś dziwną pustkę w środku.
               
- On wróci, kochanie - usłyszała za sobą znajomy głos.
               
- Babciu ! - Hermiona przytuliła kobietę. - Co ty tutaj robisz ?
               
- Czyżbym już nie mogła odebrać własnej wnuczki z pociągu ? - zapytała Eliza z uśmiechem. - Stwierdziłyśmy z Alicją, że tak będzie szybciej.
               
- Już przyjechała ? - Dziewczyna bardzo stęskniła się za swoją mamą i nie mogła się doczekać spotkania z nią.
               
- Tak, czeka na ciebie w domu. Gotowa ?
              
- Nie, jeszcze nie złapałam… - Hermiona rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciół, jednak nie mogła ich znaleźć. Trudno, najwyżej do nich napisze. - Tak. Gotowa.
      Gryfonka położyła torbę i kufrze, drugą ręką chwyciła klatkę z Maleńką i tak obładowana ruszyła za babcią. Eliza zaprowadziła ją do pomieszczenia, które służyło do przenoszenia się. Gdy już wszystko było gotowe, Hermiona chwyciła kobietę pod rękę i wstrzymała oddech. Znów czuła się, jakby przeciskaną ją przez małą tubkę i po chwili stała na trawniku przed domem Elizy, który teraz był trzy razy większy.
               
- Dlaczego… - przerwały jej odgłosy pykania.
               
- Jesteśmy na miejscu - rozległ się głos pana Weasleya, a on wraz z całą rodziną i Harrym, stał kilka metrów od nich.
                
- Niespodzianka - uśmiechnęła się Eliza.


Rozdział pisałam na telefonie, dlatego przepraszam Was z góry za wszystkie błędy i że tak długo trwało zanim się pojawił, ale wklepanie tego wszystkiego trochę mi zajęło :) Następny pojawi się szybciej, bo w przyszłym tygodniu odzyskam komputer ♥ Pierwszy rok Hermiona w Hogwarcie (i połowa historii) za nami. Teraz wakacje :D Trzymajcie się i mam nadzieję, że się podobało :)
PS. Stwierdzam, że nie ogarniam Dumbledore'a i nie potrafię pisać jego przemówień :D

 

 

 

6 komentarzy:

  1. Dawaj dalej pisz ;3 Kocham ten blog <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialnie. Smutno, że wszyscy się żegnają. Mam nadzieję, że Charles jeszcze się pojawi, bo pomimo tego co zrobił Hermionie to go polubiłam. Pozdrawiam i życzę weny :-)
    ~Twoja Draco

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju jakie słodkie pożegnanie Draco i Hermiony :3 kocham twojego bloga jej.
    życzę weny
    ~mugol

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj: http://potterowskie-co-nieco.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-odwieszam-bloga.html :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły: http://dracoandhermionastories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że dopiero dowiedziałam się o tym blogu. Ale ten rozdział mi się bardzo podobał i pędzę czytać pozostałe. Mogłabyś mnie informować o NN? Tymczasem zapraszam do siebie, nie jest to opowiadanie poświęcona Dramione ale może zachęcę cię chociaż tym, że wygląd dla dwóch głównych postaci użyczają Emma i Tom :) Opowiadanie głównie oparte na fabule Pretty Little Liars, mam nadzieję że ci się spodoba jak na razie dotąd napisany prolog. Byłoby mi bardzo miło jeżeli zostawiłaby po sobie ślad w postaci komentarza wyrażając swoją opinię. http://i-said-i-love-you-back.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń