Ten rozdział dedykuję : Alisia, Alicji E., Weronice M., Asi B. i wszystkim stałym czytelnikom. Dziękuję, że jesteście i wpieracie mnie :)
W świąteczny
poranek Hermiona obudziła się dość wcześnie, ale jeszcze kilka minut leżała z
zamkniętymi oczami, wygrzewając się pod ciepłą i przytulną kołdrą. Ten dzień
zapowiadał się cudownie. Dziewczyna ziewnęła i przeciągnęła się, zahaczając o
coś stopą. A dokładnie, o kogoś.
Zaskoczona otworzyła oczy. Malfoy spał spokojnie zaledwie kilka
centymetrów od jej twarzy, czyli zdecydowanie za blisko. Hermiona delikatnie
odsunęła się i usiadła, uważając, żeby nie obudzić śpiącego chłopaka. Wyglądał
jakoś inaczej. Jego blond włosy, jeszcze nieskażone żelem, układały się we
wszystkie strony, z czym nawet było mu do twarzy, a od jego samego emanował
spokój. Zniknął gdzieś ten chłód i dystans, którymi się otaczał za dnia.
Została tylko ta duma, widoczna nawet w pozie, w której spał.
Hermionie
było strasznie głupio z powodu tego, co zrobiła poprzedniego wieczora. Sama nie wiedziała, co ją napadło, żeby w nocy
wparować do pokoju wspólnego Slytherinu.
Miała wielką nadzieję, że to było tylko głupi sen. Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na śpiącego
Ślizgona. Na pewno miał z niej niezły ubaw. I jeszcze ten komentarz o pokoju…
Gryfonka podjęła szybką decyzję. Zgarnęła
swoją poduszkę z łóżka i ruszyła w stronę wyjścia. I tak dzisiaj będzie musiała
się skonfrontować z Malfoy'em i chciała zrobić to jak najpóźniej. Przemierzała lochy z niemiłym wrażeniem, że
za każdym zakrętem będzie na nią czekał Snape albo pani Norris. Wszystkie
nieprzyjemne odczucia zniknęły, gdy wróciła do salonu wspólnego Gryffindoru.
Oczywiście, nie odbyło się bez kazania od Grubej Damy, z którą w pewnej części
się zgadzała, ale w końcu były święta i chociaż raz obraz mógł jej odpuścić.
Pokój wspólny
był w takim samym stanie, w jakim zostawiła go wychodząc i chociaż na pierwszy
rzut oka nic się nie wyróżniało, to jednak w powietrzu czuć było jakąś zmianę. Hermiona wdrapała się po schodach do
dormitorium i wtedy to zobaczyła. Kupkę prezentów w nogach jej łóżka. Co prawda
sama wręczyła lub wysłała dwucyfrową liczbę prezentów, ale nie spodziewała się
jej dostać. Na pierwszy ogień poszło
dziwnie opakowane wielkie pudło, w którym okazało się znajdować podręczny
kuferek ze środkami do pielęgnacji miotły, do złudzenia przypominający ten,
który dała Harry'emu na trzynaste urodziny i który był właśnie od niego. Potem
przyszedł czas na książkę od Rona - "Rzuty, ataki, uniki, czyli jak zostać wspaniałym Ścigającym". Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
Godzinę
później, Hermiona, we wspaniałym nastroju pojawiła się na świątecznym śniadaniu
w Wielkiej Sali. Kiedy już (prawie) wszyscy złożyli sobie życzenia, zasiedli do
stołu, który uginał się pod ciężarem świątecznych potraw. Pech chciała, że
dziewczyna usiadła koło Malfoy'a, a naprzeciwko McGonagall i Snape'a. Ślizgon
wydawał się dziwnie rozkojarzony, nieobecny duchem w tak dużym stopniu, że
nasypał cukru na jajko i w ostatniej chwili zrozumiał swój błąd. Ze złością
odłożył je na talerz i sięgnął po ciasto - jedyną rzecz pozostałą na stole.
- Minerwo ? -
profesor Sprout zwróciła się do opiekunki Gryffindoru. - Jak wiesz, Mike jako
jedyny Puchon zostaje na święta - Hermiona spojrzała na pierwszaka, który był
hybrydą Harry'ego i Malfoy'a. Miał blond włosy, duże zielone oczy i wyraz
wiecznej dumy na twarzy. - I nie chciałabym, żeby został sam w pokoju wspólnym
na całe ferie. Czy mógłby zamieszkać na ten czas w wieży Gryffindoru?
- Oczywiście,
Pomono. Panna Granger nie ma nic przeciwko, prawda ? - Hermiona pokręciła
przecząco głową.
- Chciałbym
zauważyć - wtrącił się Snape - że pan
Stewart może czuć się nieco nieswojo w towarzystwie - tu zrobił dłuższą przerwę
i uśmiechnął się złośliwie - dziewczyny.
- Co w takim
razie proponujesz, Severusie ? - spytała chłodno McGonagall.
- Pan Stewart
i panna Granger zamieszkają na czas ferii świątecznych u Slytherinu.
- Dlaczego u
was ? Salonowi Gryffindoru nic nie brakuje ?
To zdanie
rozpoczęło między nimi długą dyskusję, której z czasem zaczęli przysłuchiwać się wszyscy uczestnicy
śniadania. Nauczyciele zasypywali się coraz bardziej bzdurnymi argumentami, a
żadne z nich nie chciało ustąpić. Hermiona z niemałym rozbawieniem
przysłuchiwała się tej wymianie zdań. Wydawało jej się, że McGonagall i Snape
nie przepuszczą żadnej okazji, by sobie dogryźć. ("Na ich miejscu nie chciałabym spać w
miejscu, gdzie można spotkać starego, krzywonosego nietoperza"). W końcu,
za pomocą mediacji profesora Dumbledore'a, udało im się dojść do porozumienia.
Pierwszy tydzień u Ślizgonów, drugi u Gryfonów. Hermionie nie uśmiechało się
ani jedno, ani drugie. Dwa tygodnie z Mafloy'em nie były tym, o czym marzyła. Przy stole zapadła cisza, po której wszyscy
wrócili do przerwanych rozmów. Tylko Hermiona siedziała cicho, wpatrzona w
talerz. Od kilku dni towarzyszyło jej to dziwne uczucie, którego nie mogła się w
żaden sposób pozbyć. Była szczęśliwa, ale czegoś jej brakowało. Jakby ta radość
była niepełna, a na całym świecie istniał tylko jeden element, który mógł tę
lukę wypełnić.
Wieczór i
czas przeprowadzki do salonu Slytherinu przyszły dla niej za szybko. Stanęła
pod wejściem do pokoju wspólnego Ślizgonów, gdzie czekali już na nią Malfoy i
Mike. Ślizgon wpuścił ich do środka. Salon wyglądał tak samo jak poprzedniego
wieczora. Tylko wielka kanapa zrobiła się jeszcze większa, a stojący obok niej
stolik zawalony był najróżniejszymi przekąskami i napojami.
- Stewart, ty
będziesz spał w pokoju Crabbe'a. Granger, na ciebie czeka pokój Goyle'a.
- To ja już
wolę kanapę - odpowiedziała Hermiona i usiadła na niej. Na myśl o używaniu
łóżka i łazienki Goyle'a zaczęło ją skręcać w nieprzyjemny sposób.
- Jak chcesz
- Malfoy i Mike weszli po schodach na górę, by Puchon mógł odłożyć swoje
rzeczy.
Hermiona
natomiast usadowiła się na rozłożonej kanapie, zawalonej zielono-srebrnymi
poduszkami i kocami. Dziewczyna owinęła się jednym i przytuliła do boku kanapy.
Po chwili pojawili się chłopcy. Malfoy wskoczył w ten sam dres, który miał w
dniu ich pierwszego szlabanu. Na wspomnienie jak chłopak przyszedł ubrany na
początku, zawstydziła się. Mike usiadł tuż koło niej, natomiast Malfoy stanął
przy wielkim telewizorze.
- Oglądamy
coś ? - spytał ich Malfoy.
- Jakieś
propozycje, Malfoy ? - Hermiona przyjrzała się tytułom płyt stojących na półce
pod ekranem. "Koszmar z ulicy Wiązów", "Ring",
"Klątwa", "Piła 1-6", "Piątek 13-stego",
"Oszukać przeznaczenie 1-3" i inni przedstawiciele tego gatunku nie
były zbyt dobrym pomysłem.
-
"Jeździec bez głowy" z Deepem.
- To nie
najlepszy pomysł.
- Dlaczego ?
- Pomyślmy…
może dlatego… - wskazała głową na Mike'a.
- Nie
będziesz się bał ? - Malfoy zwrócił się do Puchona.
- Nie ! -
odpowiedział Stewart z hardą miną. Hermiona westchnęła.
- No widzisz
! - Malfoy tryumfował.
- Ale on ma
dopiero 11 lat ! Jest za mały na taki film.
- Przecież…
- Ja chcę
obejrzeć ten film ! - przerwał im Mike, wodząc po nich wzrokiem pełnym
błagania.
- Ok. Ale jak
będziesz miał koszmary nocne, to twoja sprawa.
Pół godziny
później Hermiona jak najdelikatniej zamknęła za sobą drzwi do pokoju Crabbe'a i
bezszelestnie zeszła po schodach, gdzie czekał na nią Malfoy.
- I jak ? -
zapytał.
- Zasnął.
Cudem - odpowiedziała, rzucając się na kanapę. Usypianie Mike'a zabrało jej
dużo energii.
- Mięczak.
- Dziwisz mu
się ? Ma dopiero 11 lat !
- Ja w jego
wieku oglądałem gorsze filmy i się nie bałem.
- Taa.. bo
pewnie cały seans przytulałeś się do mamusi - nie odpowiedział, tylko
uśmiechnął się. - Co ?
Malfoy nie
odpowiedział, tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Błagam,
Malfoy, powiedz, że żartujesz - zaprzeczył. Hermiona była rozdarta. Chciała
dokończyć film, ale niektóre sceny sprawiały, że przewracało jej się w żołądku.
W końcu jednak ciekawość zwyciężyła. - Ok.
- Serio ?! -
Malfoy wyglądał na zaskoczonego.
- Tak. Zanim
się rozmyślę - Hermiona porwała ze stolika miskę ze solonymi chipsami oraz
butelkę coli ze słomką i ponownie owinęła się w koc. W tym czasie Malfoy
podszedł do telewizora i ponownie nastawił film. Po chwili usiadł koło niej. Zaczęli od tego samego momentu, w którym Mike
z krzykiem wybiegł z pokoju. Hermiona poszła za nim, by go uspokoić i
przekonać, że żaden jeździec bez głowy o spiłowanych na ostro zębach nie jest w
stanie wedrzeć się do Hogwartu i go zabić.
Hermiona zagryzała
chipsa za chipsem i popijając je colą, która miała zbawienny wpływ na jej
żołądek.
- Do bani -
mruknął Malfoy i wyciągnął różdżkę. - Nox.
Lampy zgasły,
a jedynym źródłem światła stał się ekran. Hermionie zdawało się, że Malfoy jest
jeszcze bliżej niej, a jej serce zaczęło wybijać dziwny rytm. Zapach jego
perfum, tak dobrze jej już znany drażnił zmysły. Dziewczyna spojrzała na niego
kątem oka. Malfoy siedział wpatrzony w ekran, a na jego twarzy nie malowały się
żadne emocje. Beznamiętnie podążał wzrokiem za bohaterami filmu. Hermiona
poszła za jego przykładem, starając się opanować to dziwne uczucie w brzuchu,
jakby coś po nim biegało.
Hermiona
skończyła swoje chipsy i odstawiła miskę. Jeśli rzeczywiście będzie tu spać,
musi potem wytrzepać kanapę ze wszystkich okruszków. Film był jeszcze bardziej
przerażający niż na samym początku. (Uwaga! Spoiler!) Nadeszła scena, w której Crane
poszedł do czarownicy. Gdy czarownica skoczyła na Ichaboda, Hermiona krzyknęła
i wtuliła się w Malfoy'a, a chłopak otoczył ją ramionami i schował twarz w jej
włosach. Trwali tak, aż Crane wyszedł z jaskini. Dopiero po chwili dotarło do
Hermiony w jakiej pozycji się znajdują, delikatnie, ale stanowczo wyplątała się
z ramion Malfoy'a. Zapanowała niezręczna
cisza.
- Naprawdę
się tak przestraszyłaś ? - zakpił. Hermiona przyjrzała mu się dokładnie. Jego
twarz wyrażała kpinę i pogardę, ale zaciśnięte pięści i lekko rozszerzone
źrenice zdradzały, że ta scena również na nim wywarła, może nie tak duże, ale
jednak wrażenie.
- Nie, bo nie
ma nic strasznego w tym, że ubrana w podarte szmaty bezoka kobeita z wężem
zamiast języka i jeszcze innymi dziwactwami rzuca się nagle na faceta i mówi
głosem rodem z "Egzorcyzmów…".
- Spietrałaś
! Granger boi się zwykłego filmu - zaśmiał się, co przeszkadzało jej w
oglądaniu "Jeźdźca…".
- Cicho bądź
- jęknęła.
-
Spanikowałaś ! - Hermiona nie wytrzymała i przywaliła mu z poduszki.
Chwilę
później sama z niej dostała. Nie pozostała mu dłużna. Chłopak zrobił unik w bok
i zamachnął się, ale Hermiona była szybsza i już po chwili była nad nim.
Siedziała na jego nogach, przyciskając mu poduszkę do klatki.
- Granger,
nie wiedziałem, że jesteś taka chętna.
Trzeba było wcześniej powiedzieć, to bym ci kogoś znalazł - Hermiona
pozwoliła poduszce z jego klaty wylądować na jego twarzy i wróciła na swoje
miejsce.
Malfoy
poszedł w jej ślady i chociaż przez pierwsze pięć minut nie odzywali się do
siebie, po chwili zaczęli przerzucać między sobą luźne komentarze, tak, że po
chwili horror zmienił się w komedię. Jedynie scena tak zwanego
"pocałunku" między jeźdźcem a walniętą macochą sprawiła, że skrzywiła
się, a chipsy podjechały jej do gardła. Zakończenie podobało jej się
najbardziej. Gdy skończyły się napisy końcowe, zapalili światło.
Kanapa była
cała w okruszkach, żelkach i innych przekąskach, a na rogu widniała wielka,
mokra plama.
- Nadal
jesteś pewna, że chcesz tu spać, Granger ?
- Nie -
Hermiona zerknęła na zegar. Było po północy. - Malfoy, właśnie pobiłeś swój
rekord. 24 godziny bez złośliwości i przezwisk. No prawie, ale zawsze coś.
- Miałem
dzień dobroci dla zwierząt. Nic szczególnego.
-
Bożonarodzeniowy cud ! Zwierzęta o północy mówią ludzkim głosem.
- Granger…
- Ej, raz
możesz odpuścić. Są święta !
- Dzień jak
każdy inny. Dostajesz tylko prezenty.
- Nieprawda -
Hermiona uwielbiała Boże Narodzenie i teraz broniła go z całych sił. - Jest to
jeden z najlepszych dni w roku ! Nie czujesz tego ? Tej atmosfery, ciepła,
magii ? Na jeden dzień zapomina się o
wszystkich problemach, troskach, liczą się tylko ludzie, z którymi jesteś. Wszystko się zmienia. Na lepsze.
- Jak chcesz
- mruknął.
- Który raz
spędzasz święta w zamku ? - zapytała.
- Piąty -
odpowiedział machinalnie.
- Nie byłeś w
domu na święta od pierwszej klasy ?! - wzruszenie ramionami.
- Bywa.
- Ale…
- Jest jak,
ok. ? Koniec tematu.
- Jak chcesz.
To gdzie ten pokój Goyle'a ?
Malfoy
zaprowadził ją pod same drzwi, które sąsiadowały z wejściem do jego
pomieszczeń.
- Wejście
tutaj to akt heroizmu - powiedział Ślizgon. Hermiona wywróciła oczami i wtedy
zauważyła ozdobę przywieszoną do sufitu. - Jemioła - Malfoy stanął koło niej.
- Pewnie
pełno w niej nargli - uśmiechnęła się pod nosem.
- Nargli ?
- Nie ważne.
- Jesteśmy
pod jemiołą. Wiesz co to znaczy, prawda ? - Malfoy uśmiechnął się sugestywnie.
- Śnisz.
- Tradycja to
tradycja - chłopak przysunął się jeszcze bliżej.
Serce Hermiona
zaczęło bić coraz szybciej, a oddech zaczął się załamywać. On nie mówi
poważnie, prawda ? Hermiona panikowała wewnątrz. Przecież to Malfoy. On nie
jest w stanie tego zrobić ! W końcu Gryfonka nie jest czystej krwi, więc dla
Ślizgona była by to największa hańbą. Poza tym, gdyby dowiedział się o tym ktoś
ze ślizgońskiej "elity". Nie, Malfoy nie ryzykowałby tak bardzo. Ale
z drugiej strony, nikogo tu nie było poza nimi i śpiącym na górze Stewartem, a
ona w życiu nie przyznałaby się do czegoś takiego. Twarz Malfoy'a była coraz bliżej. Hermiona
chciała się odsunąć, ale postanowiła, że nie stchórzy. Nie da mu tej
satysfakcji. Kilka centymetrów bliżej,
Ślizgon nagle przekręcił głowę i jego usta delikatnie musnęły policzek
Hermiony. Dziewczyna zesztywniała pod wpływem tego dotyku. Skóra, w miejscu w którym pocałował ją
Malfoy, zaczęła piec, wręcz parzyć. Chłopak spojrzał na nią i zaśmiał się.
Gryfonce ta sytuacja wcale się nie uśmiechała, ponieważ to uczucie, gdy Malfoy
dotknął jej policzka bardzo jej się spodobało.
- Teraz twoja
kolej - postawił wyzwanie. Hermiona zmrużyła oczy, mając ochotę wytrzeć mu ten
uśmieszek. Ale przyjęła rękawiczkę. Przysunęła się do Malfoy'a, nie spiesząc
się. Delikatnie przybliżyła usta do jego policzka.
- Wesołych
Świąt, Draco - szepnęła i złożyła na jego policzku pocałunek.
- Wesołych
Świąt, Hermiono - odpowiedział. Gryfonka obdarzyła go ciepłym uśmiechem i
zniknęła za drzwiami, zostawiając go samego na korytarzu.
Pokój Goyle'a
był duży, przestronny i czysty, co Hermiona z pewnością zawdzięczała skrzatom
domowym. Wielkie łóżka z czterema
kolumnami miało zielono-srebrne zasłony, meble były w kolorze intensywnej
zieleni, za zaczarowanym oknem był dzień i padał śnieg, natomiast na drzwiach
wielkiej szafy, znajdowało się lustro. Dziewczyna podeszła do niego. Z tafli patrzyły
się na nią zielone, roześmiane oczy, w ładnej, uśmiechniętej twarzy. Na jej
policzkach kwitły czerwone rumieńce. Cała Hermiona była gorąca jak wulkan. Coś
w jej wnętrzu płonęło, chciało się wydostać na światło dzienne. Jakieś bliżej
nieokreślone pragnienie czegoś lub… kogoś. Położyła torbę na łóżku Goyle'a ,
wyciągnęła z niej wszystko, co było jej potrzebne, żeby przygotować się do
spania i poszła do łazienki.
Długi, zimny
prysznic ostudził jej ciało i w pewnym stopniu myśli. Hermiona położyła się na łóżku i zamknęła
oczy. Pod powiekami nadał widziała twarz Malfoy'a nachylającą się, by ją
pocałować. I pamiętała, co wtedy czuła. Chciała, by to zrobił. I właśnie to ją
przerażało. Przecież to był Malfoy. No właśnie, Malfoy. Malfoy, który zaczął
jej się podobać. Jego arogancja, duma, wścibstwo i wrodzone chamstwo były coraz
bardziej znośne. Stawał się kimś, kogo chciała poznać.