- Już się
ubrałaś ? - Angelina stała pod drzwiami przebieralni w łazience prefektów,
czekając, aż Hermiona wyjdzie do niej.
- Chwila,
jeszcze buty - dziewczyna wsuwała na stopy czarne pantofelki, na małym obcasie,
które dała jej Johnson. - Angelina ?
- Co ?
- Są troszkę
za duże.
- Możemy
włożyć do nich trochę waty albo czegoś takiego - Hermiona jęknęła w duchu. Że
też zgodziła się, żeby Gryfonka pomogła przy przygotowaniach do balu.
- Nie, wiesz,
chyba wrócę do balerinek - z ulgą włożyła ukochane, PŁASKIE buty.
- Jak chcesz,
ale o wiele korzystniej wyglądałabyś w wyższych …
- Nie mam dla
kogo się stroić.
- No, nie
wiem. Mogłabym przysiąc, że kilkoro Gryfonów pożera cię wzrokiem.
- Ang, czy
ktoś ci już mówił, że masz wybujałą wyobraźnię ? - odpowiedział jej śmiech
dziewczyny. Hermiona otworzyła drzwi. - Zapniesz ? - spytała, odwracając się
tyłem do Angeliny.
- Jasne -
dźwięk zasuwania zamka rozszedł się po pomieszczeniu i odbijał echem od płytek
i kafli.
- Dzięki -
dziewczyna odwróciła się przodem do Johnson.
- Hm … -
zamyśliła się starsza Gryfonka. - Wyglądasz naprawdę ładnie. Trzeba tylko coś
zrobić z tą szopą na głowie.
- Wiem -
odkąd "odzyskała" swoje włosy, dzień w dzień męczyła się, by ogarnąć
je w choćby najmniejszym stopniu.
- To może …
Pół godziny
później była gotowa. W łazience prefektów panowało niezłe zamieszanie. Na dwie
godziny przed balem, dziewczęta zawładnęły pomieszczeniem i łaskawie zgodziły
się odstąpić jakąś część czasu chłopcom. Dokładnie 10 minut, czyli tyle ile potrzebowaliby
się przebrać w szary wyjściowe i uczesać. No, może nie wszystkim udało się to
tak szybko, ale część z nich z pewnością pobiła rekord świata w najszybszym
przygotowaniu się na bal. W pomieszczeniu unosił się zapach lakierów, zarówno
do paznokci jak i do włosów, żeli pod prysznic, szamponów i mieszanka perfum.
Całość nieprzyjemnie drażniła gardło Hermiony. Angelina przeszła samą siebie
przygotowując je obydwie w krótszym czasie niż niektóre dziewczyny same siebie.
Johnson wyglądała pięknie w jasnej, prostej sukni bez ramiączek. Włosy związała
w kok, a na jej powiekach delikatnie lśnił srebrny cień. Grube rzęsy rozczesała
zaklęciem. Teraz kończyła poprawki przy Hermionie.
- No, gotowe.
Hermiona
spojrzała w lustro. Z gładkiej tafli uśmiechała się niepewnie ładniejsza wersja
jej samej. Kosmyki znad uszy zostały związane z tyłu głowy w kitkę, a na gumce
Angelina zapięła czarną różę. Przedziałek był poprowadzony przez środek, co
nadało jej twarzy zupełnie innego kształtu. Fala loków spływała po jej plecach
i ramionach. Dzięki przezroczystej breji, którą Johnson wsmarowała w jej włosy,
miejsce szopy zajęły delikatne loki. Hermiona wzmagała się przed jakimkolwiek
makijażem, dlatego też Angelina nałożyła tylko trochę tuszu na jej rzęsy i
kredki na powieki, tak, że jej wielkie, zielone oczy były ładnie obramowane i
sprawiały wrażenie jeszcze większych.
- Dziękuję ci
bardzo.
- Nie ma sprawy
- Angelina machnęła ręką. - Gotowa ?
***
Jako, że
wszystkie dziewczęta były w łazience, ich partnerzy po prostu czekali przy
wejściu do którego prowadziły schody. Każdy miał swój sposób na zabijanie
czasu. Ron dyskutował o czymś zawzięcie z Justinem i Danym, tak jak ich koledzy
zarówno z siódmych jak i szóstych klas. Tylko Charles i Malfoy stali sami,
każdy w innym rogu. Ślizgon wpatrywał się w szczyt schodów z taką
intensywnością, że jeszcze chwila i wypaliłby w nich dziurę. Niedługo miała się
na nich pojawić Granger. Próbował sobie wyobrazić jak będzie wyglądać. Co
prawda, widział ją już w tej sukni, ale tylko przez szybę wystawy. Sam nie wiedział co go podkusiło z tą
sukienką … potem wytłumaczył sobie, że skoro Granger idzie na bal z jednym z
członków rody Malfoy'ów musi wyglądać jak człowiek. A z jej budżetem byłoby to niewykonalne.
Przeniósł na chwilę wzrok na grupę piątoklasistów, w której zobaczył Weasley'a.
Idiota. IQ miał tyle, ile mu było potrzeba do oddychania i jedzenia. Niczego
więcej. Czasami współczuł jego rodzinie, że musi z nim mieszkać pod jednym
dachem. Właśnie. Weasley'owie, zdrajcy krwi bratający się z mugolami -
powtórzył w myślach zdanie, które ojciec wbijał mu do głowy odkąd poszedł do
szkoły. Były jeszcze wiele innych. W większości mówiły o wyższości czystej krwi
nad mieszańcami, szlamami i mugolami. Tylko że ostatnio, chłopak zaczynał w nie
wątpić. Nagle Weasley zaczął wpatrywać się w schody z otwartą gębą. Malfoy
poszedł za jego wzrokiem i wtedy zobaczył … ją.
***
Hermiona
wzięła głęboki oddech, zanim wyszła zza zakrętu. Zaczęła schodzić po schodach,
uważnie stawiając każdy krok. Starała się nie patrzeć pod nogi tylko dumnie
trzymać głowę wysoko. Widziała zaskoczoną minę Rona, co bardzo ją
speszyło. Uśmiechnęła się delikatnie do
przyjaciela, a on odpowiedział tym samym. Potem, z lekko obawą, przeniosła
spojrzenie na Malfoy'a. Jego twarz
również wyrażała zdumienie, lecz po chwili ustąpiło ono temu tak dobrze jej
znanemu, smutnemu wyrazowi. Jednak biło od niego coś takiego … Dziewczyna
zeszła ze schodów, czekając na jakiś ruch ze strony Malfoy'a. Chłopak podszedł
do niej i wystawił rękę. Hermiona wzięła go pod ramię i razem opuścili
pomieszczenie, odprowadzeni spojrzeniami wszystkich obecnych. Nie odzywali się
do siebie przez całą drogę. Hermiona przyglądała się swojemu partnerowi kątem
oka. Miał na sobie idealnie uszytą szatę na miarę, całą czarną. Nawet krawat
był w tym kolorze, co wspaniale kontrastowało z jego bladą cerą. Jego włosy zdawały się być krótsze, zaczesane
na bok. Byli pierwszą parą, która
stawiła się u profesor McGonagall. Kobieta miała na sobie długą, ciemnozieloną
suknię i wysoki, ostry kapelusz.
- No,
jesteście. A gdzie reszta ?
- Panowie
czekają, aż dziewczynki skończą się przygotowywać - wyjaśnił sarkastycznie
Malfoy.
- Przecież
zostało tylko 8 minut - kobieta spojrzała z przerażeniem na wielki zegar
wiszący na ścianie.
W tym samym
czasie Hermiona zaczęła zachwycać się dekoracjami. Zaskoczyło ją to, bo przecież poprzedniego
dnia sama pomagała w ich przygotowywaniu i zawieszaniu - jeden z obowiązków prefekta
- ale teraz wszystko było bardziej … magiczne. Śnieg, który padał, lodowe rzeźby,
wieża ze szklanek i pucharów, białe ozdoby na ścianach, a pod nimi wielkie
okrągłe stoły, zastawione najróżniejszymi smakołykami. Gdzieś w dali słychać było strojenie
instrumentów. Hermiona poznała fragmenty utworu, który ćwiczyli muzycy. To do
niego "jakiś" czas temu tańczyła w Wiktorem Krumem. Do Sali zaczęli napływać uczniowie.
Nauczyciele ustawiali ich przy stołach, natomiast prefekci z piątego i siódmego
roku zostali wręcz brutalnie wyrzuceni na środek parkietu. Gdy stoły zapełniły się uczniami, Dumbledore
powitał wszystkich bardzo serdecznie i rzucił tylko : "niech gra
muzyka!". Rozbrzmiały pierwsze takty. Hermiona położyła rękę na ramieniu
Malfoy'a i już po chwili wirowali zgrabnie wśród innych par. Dziewczyna starała
się myśleć tylko o tym, że to obowiązek, że musi z nim zatańczyć i tyle. Całą
swoją uwagę skupiała na muzyce. Nie na jego rękach, wzroku, zapachu… Pierwszy
taniec minął im tak szybko jak to było możliwe. Hermiona zadowolona, chciała
już mu uciec, gdy sprawy się z lekka pokomplikowały. Profesor McGonagall
poprosiła, żeby jeszcze przetańczyli w tych parach następny taniec, aby
zachęcić innych do włączenia się.
Hermionę
ścisnęło w gardle. Jeszcze jeden utwór. Rozbrzmiały dźwięki fortepianu, co
bardzo ją zaskoczyło. Niepewnie spojrzała na Malfoy'a, lecz wyraz jego twarzy
był nieprzenikniony. Położył dłoń na jej talii, drugą zaś chwycił jej dłoń.
Zaczęli od nowa. Dotyk chłopaka wywoływał dziwne dreszcze, a skóra w miejscu
gdzie ją trzymał dziwnie mrowiła. Hermionie coraz mnie się to podobało. Nagle chłopak zakręcił nią tak, że wykonała
piruet. Dziewczynę bardzo to zaskoczyło. Do tej pory tańczyli tylko podstawowe
kroki, Malfoy nigdy nie dodawał nic od siebie.
- Nawet nie
jesteś taka zła, Granger. Jeśli chodzi o
tańczenie, oczywiście - odezwał się po raz pierwszy tego wieczoru.
- Powinnam
być gorsza ? - dziewczyna była szczerze zaskoczona .
- Skoro
jesteś … z mugolaków … - Hermiona miała wrażenie, że lekko się skrzywił,
wypowiadając te słowa.
- Czyli
status krwi decyduje o umiejętnościach tanecznych ? - Hermionę zatkało.
- W pewnym
sensie - Ślizgon uśmiechnął się złośliwie.
- O czymś
jeszcze ? - spytała sarkastycznie.
- Tak - jego
uśmiech zrobił się jeszcze bardziej złośliwy i paskudny. - Gracja, talenty,
uroda, sposób poruszania się …
- Uff .. -
Hermiona udała, że jej ulżyło. - Dobrze, że nie inteligencja, bo wtedy wszyscy
"prawdziwi" czarodzieje byli by takimi idiotami jak ty. To naprawdę
pocieszające.
- Uważaj,
Granger - spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem.
- Bo co ?
Wyzwiesz mnie od szlamy ?
- Nie.
Chociaż to bardzo kusząca propozycja. Ale wiesz co ? Zawsze mogę cię przez
przypadek wypuścić z rąk.
- I pokazać
jak złym jesteś tancerzem ? Jeszcze by cię tatuś wydziedziczył.
Hermiona nagle poczuła, że nacisk na jej talię
robi się coraz lżejszy. Chłopak zdjął
rękę z jej talii i zarzucił nią tak, że wykonali pół obrót, każde w swoją
stronę, jednak zrobił to tak szybko, że dziewczyna miała wrażenie, że zaraz
wpadnie na ścianę. W ostatniej chwili poczuła jak Malfoy przyciąga ją do siebie
z powrotem. Dostała lekkiego napadu
paniki i dopiero po chwili zrozumiała, że co prawda kołyszą się do taktu, ale
ona dosłownie wtula się w Ślizgona. Cała
ta sytuacja bardzo ją speszyła. Delikatnie, ale stanowczo odsunęła się od
niego.
- Naprawdę
myślałaś, że cię puszczę ? - zakpił.
- Nie wiem,
czy pamiętasz, ale chyba już ustaliliśmy, że ci nie ufam. - na jego twarzy
pojawił się tryumfujący uśmiech.
- I tak
trzymaj, Granger, chociaż czasem mogłabyś mieć trochę więcej wiary w człowieka.
- To ty nim
jesteś ? Bardziej mi przypominasz niedorobioną wersję strzygi.
- Ach, to
twoje poczucie humoru jest wręcz zabijające - mruknął pod nosem.
- Staram się jak
mogę - zamilkli.
Hermiona
przyznała w duchu, że nawet nie jest tak źle.
Tańczyli sobie jak gdyby nigdy nic. Zaczęła jednak przyłapywać się na
bardzo dziwnych myślach. Podobało jej
się to uczucie, które towarzyszyło jej za każdym razem gdy na nią spojrzał. Raz
wyłapała w jego wzroku podziw, ale natychmiast przekonała siebie samą, że tylko
jej się wydaje. Utwór dobiegł końca. Malfoy zdjął swoją rękę z jej talii i uwolnił
jej dłoń. Bez słowa skłonił się. Hermiona delikatnie dygnęła. Chłopak odszedł w
swoją stronę, a dziewczyna poczuła, że zaczyna jej czegoś brakować. Podeszła do
przyjaciół. Paczka Gryfonów okupowała jeden ze stolików.
- Gdzie jest
Harry ? - zaskoczona spytała Rona, który też zszedł z parkietu.
- Powiedział,
że nie chce iść i zamknął się w pokoju.
Hermiona
pokręciła głową. Z ich przyjacielem działo się coś dziwnego, a oni nie wiedzieli
jak mu pomóc. Pamiętała jego oburzenie, gdy wyszedł od Dumbledore'a. Dyrektor
oznajmił, że wierzy Harry'emu i że wyśle kogoś, by przebadał fragment lasu,
gdzie zniknął czarownik. Harry zażądał, by nastąpiła reaktywacja Zakonu
Feniksa, na co Dumbledore odpowiedział twardo, że nie może tego na razie
uczynić, bowiem mogłoby to ściągnąć uwagę Voldemorta. Chciał mieć asa w rękawie
i pozwolić mu myśleć, że nie uwierzył Harry'emu. Chłopak, choć rozumiał, i tak był wzburzony.
Coraz częściej na nich warczał i krzyczał, wykłócał się o każdą drobnostkę.
Powoli zaczynał działać im na nerwy.
***
Bal mijał w
najlepsze. Draco Malfoy siedział przy jednym ze stołów, w towarzystwie
ślizgońskiej śmietanki towarzyskiej, której przewodził. Rozglądał się leniwie
po sali, od czasu do czasu rzucając kąśliwe uwagi na temat osób znajdujących
się na parkiecie, na co zebrana grupa rechotała jak najęta. Idioci, pomyślał.
Wśród tańczących pojawiła się kolejna para. Orzechowe włosy dziewczyny wirowały
wdzięcznie z każdym obrotem, tak samo jak czerwona suknia. Granger. Mała,
głupiutka Granger tańczyła z Deanem Thomasem. Byli tego samego pokroju … tej
samej krwi. Dziewczyna co chwilę
wybuchała śmiechem tak samo jak jej partner, co bardzo drażniło młodego
Malfoy'a. Musiał jej oddać, że wyglądała nawet całkiem nieźle. Ale tylko
całkiem. Co on przed sobą ukrywa ?! Podobała mu się w tym stroju jak jeszcze
nigdy. W tańcu poruszała się z gracją, jej ruchy były lekkie i płynne. Ale i
tak była kim była. Draco wrócił myślami do tego feralnego dnia, w którym
otrzymał list od rodziców. Stało się to, czego najbardziej się obawiał …
Spojrzał jeszcze raz na Granger, nieświadomie szukając w niej pocieszenia. Ze
złością zauważył, że tańczyła już z większością Gryfonów ze swoje rocznika. I
to po kilka razy. A nim pogardziła…
***
- Nie, błagam
! - Hermiona zaśmiała się po raz kolejny, gdy Dean zaproponował jej kolejny
taniec. - Daj odpocząć. - Dziewczyna tańczyła już z Deanem, Seamusem, Ronem
(tylko przez chwilę, bo zaraz pojawiła się Lavender) i bliźniakami, a także
Neville'em.
- Okej -
chłopak usiadł koło niej, ale po chwili poszedł w tany z Pati.
Hermiona
rozejrzała się po parkiecie i zobaczyło coś co wbiło ją w siedzenie. Ginny
tańczyła ze Ślizgonem. I to nie byłe jakim Ślizgonem - z Blaise'em. I to nie
byłe jaki taniec, tylko wolny. Na oczach całej szkoły wtulała się w tego
idiotę. Gryfonka stwierdziła, że to dla niej za dużo. Poza tym, robiło się już późno,
a musi jeszcze sprawdzić, czy aby na pewno spakowała wszystko co było jej
potrzebne. W końcu następnego dnia wraca do domu po czterech miesiącach
nieobecności i chociaż często pisała z rodzicami, to mimo wszystko tęskniła. I
to bardzo. Nawet zaczęło jej brakować krzyku mamy i ciągłych narzekań ojca oraz
jego wiecznego bałaganu i szalonych pomysłów. Dzięki niemu miała najlepsze
dzieciństwo, jakie tylko mogła sobie wymarzyć. I chociaż nie chciała się do
tego przyznać, tak naprawdę była małą córeczką tatusia.
Nagle,
jak z pod ziemi wyrósł Malfoy. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Zatańczysz
? - spytał, czy bardzo ją zaskoczył. Hermiona rozważyła wszystkie za i przeciw,
ale w końcu zgodziła się.
W momencie,
gdy weszli na parkiet, charakter utworu zmienił się na bardziej spokojny i
romantyczny. Para wpasowała się w rytm. Trwali tak przez chwilę, gdy Malfoy
nagle wychylił ją do tyłu. Tym razem nie bała się. Nie wiedzieć kiedy, przybliżyli się do
siebie. Hermiona spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się delikatnie.
Odpowiedział tym samym. Zaśmiała się w
duchu. Ten wieczór był pełen niespodzianek. Co prawda, dobrze jej się tańczyło
z przyjaciółmi, ale przy Malfoy, mimo wszystko, zaczynała czuć się odprężona. Zapominała o wszystkim. O problemach, powrocie do domu, Voldemorcie …
"Brawo, Hermiono!", zjechała się w myślach. Że też musiała sobie o
tym teraz przypomnieć. Zmarkotniała od raz,. co Ślizgon jakimś cudem wyczuł.
- Chcesz już
wracać ?
- Tak. Bardzo
- odpowiedziała, zanim dotarło do niej co mówi. Spojrzała na niego z ukosa.
Miał lekko urażoną minę.
Odprowadził
ją pod sam obraz, lecz ten był pusty. Gruba Dama gdzieś zniknęła i Hermiona
będzie musiała teraz czekać aż wrócić. Stali chwilę w milczeniu. Zachodziła w
głowę, co też może powiedzieć w takiej sytuacji, ale że nigdy się w takowej nie
znalazła, nic nie przychodziło jej do głowy. Napięcie między nimi rosło z
sekundy na sekundę. Hermiona poczuła coś
w brzuchu. Jakby wszystko zaczęło się skręcać. Nagle Malfoy wziął głęboki wdech
i otworzył usta, ale przerwało mu nadejście McGonagall
- Hermiono,
chodź za mną !
- Coś się
stało, pani profesor ?
- Tak. Chodzi
o twoich rodziców - Hermiona zamarła. O jej rodziców. Przez myśl przeszły jej
najczarniejsze scenariusze. Z trudem przełknęła ślinę i spojrzała na
nauczycielkę. W jej oczach widziała czyste współczucie. Nawet nie wiedziała
kiedy przed oczami pojawiły jej się mroczki, a Malfoy złapał ją w locie i
przytulił do siebie.
Rozdział trochę krótki, bo rozłożyłam go na dwie części. Następna część przyniesie wiele niespodzianek.
Napisałam go dzisiaj, bo leżę chora :) Mam nadzieję, że się spodoba ♥
Zapraszam też na fanpage'a : http://www.facebook.com/JemiolaPewniePelnoWNiejNargli
Przepraszam, za wszystkie błędy :)
Napisałam go dzisiaj, bo leżę chora :) Mam nadzieję, że się spodoba ♥
Zapraszam też na fanpage'a : http://www.facebook.com/JemiolaPewniePelnoWNiejNargli
Przepraszam, za wszystkie błędy :)
Jak zwykle cudownie. Nie mogę się doczekać dalszej części :)
OdpowiedzUsuńNotka jest cudowna. A tak a propos to jest też jedna z moich ulubionych melodii *.*
OdpowiedzUsuń