Jeremi* przyjechał na dworzec sam. Tak samo jak rok temu. Co prawda mógł się umówić z Davidem, przecież spędził z nim całe lato (co prawda, z jego młodszą siostrą, Kelly ), ale tego dnia chciał pobyć sam. Znów zebrało mu się na refleksje, co jak zauważył, zdarzało się bardzo często ostatnimi czasy. W wakacje mógł być sobą, robić to co chciał (byle by się za mocno nie uszkodzić), mówić to co chciał, reagować po swojemu i czuł się z tym wolny. Teraz, w roku szkolnym znów zostanie Nim. W dzieciństwie marzył o tym, jak większość dzieciaków w jego wieku, ale gdy stało się to prawdą, jego smutną rzeczywistością, nie był już taki zadowolony.
Oddał swoją walizkę oraz klatkę z sową (Eryka od rana zachowywała się dość spokojnie) i wsiadł do wagonu. Mijał przedziały, udając, że rozgląda się za miejscem. Do niektórych dostał zaproszenie (głównie przez pożerające go wzrokiem nastolatki), lecz dziękował tylko skinieniem głowy i szedł dalej. Wiedział dokładnie dokąd zmierza.
Już miał otworzyć drzwi, gdy coś go zatrzymało. Przedział nie był pusty. Tuż przy oknie siedziała dziewczyna. Na oko, piętnasto/szesnasto - letnia. Nie można jej było nazwać piękną, ale też nie brzydką. Nie miała też pospolitej urody, lecz wydawała mu się po prostu ... normalna. Jej włosy miały dziwny kolor, jakby brązu, tylko że w czerwonym odcieniu. Pewnie koloryzacja poszła źle, pomyślał. Przycięte w dziwny sposób, z tyłu krótkie odsłaniały kark schodził falą w dół, tak, że z przodu miała najdłuższe kosmyki, ale te nie sięgały jej nawet do ramion. Nogi miała przykryte kocem, na uszach słuchawki, a w ręce książkę. Nie musiał się wysilać, żeby zobaczyć tytuł, bo poznał ją po okładce. Ironia. Ale skąd ona się tu, do licha, wzięła ? A może ... nie. To niemożliwe, nie tak ją sobie wyobrażał, chociaż biorąc pod uwagę ostatnią, ta nie była taka zła. Ostrożnie odsunął drzwi, a dziewczyna podniosła głowę znad książki. Miała ciemnozielone oczy, które bardzo mu się spodobały.
- Wolne ? - spytał wskazując na siedzenia na przeciwko.
- Jasne - odpowiedziała. Zastanowił go jej akcent. Był dziwny. Ale w dzisiejszych czasach każdy w Anglii ma swój własny, uniwersalny akcent. Bardziej lub mnie brytyjski.
- Jestem Jeremi - przedstawił się, wyciągając rękę.
- Tess - uścisnęła mu dłoń.
- Tess ? - powtórzył pod nosem, nie zdając sobie sprawy z tego, że dziewczyna go słyszy.
- To zdrobnienie od Teresa - wyjaśniła.
- Och. - Po chwili zapanowało milczenie. Jeremi nie bardzo wiedział, co mógłby powiedzieć dziewczynie, a Tess nie wykazywała żadnej inicjatywy. Chłopak poddał się z westchnieniem i odłożył swoją torbę na górę. Teraz błagał w duchu, by jego znajomi pojawili się jak najszybciej, ale znając Davida, będzie musiał się przywitać z wszystkimi po drodze. A to może zając dużo czasu. Już miał usiąść, ale przypomniał sobie, że w tylnej kieszeni spodni ma różdżkę. Wyjął ją, usiadł i zaczął bawić się nią. Po chwili usłyszał ciche prychnięcie.
- Co ? - wręcz warknął.
- Musisz być niezłym maniakiem - odpowiedziała bez skrępowania Tess, a jej wypowiedź zbiła go z tropu.
- Słucham ?
- Chodzisz do szkoły, która przypomina Hogwart, masz różdżkę i zaraz pewnie powiesz, że jesteś właścicielem pięknej, białej sowy ...
- Mam sowę, ale co to ma do ... - zrozumiał. Ona nie wiedziała. NIE WIEDZIAŁA. Widziała to co on, bo inaczej by tu nie trafiła, to znaczy, że nią jest, a o tym nie wie. Zastanowił się, jak to w ogóle jest możliwe. Spojrzał na nią. Jej mina mówiła wszystko. Myślała, że jest po prostu jakimś maniakiem na punkcie Harry'ego Pottera. Zwykłym ... człowiekiem.
- Powiedziała ta, co nie jest - spróbował się odciąć, ale nie za bardzo mu to wszyło. - Nie powinnaś znać tych książek na pamięć ?
- To, że jestem w tym pociągu i mam ze sobą tą książkę, to czysty przypadek.
- Tak ? A niby w jaki sposób.
- A w taki - dziewczyna pochyliła się ku niemu - że dopiero jakieś 20 minut temu dowiedziałam się, do jakiej szkoły pójdę. - Dzięki tej wypowiedzi dowiedział się jak długo są w drodze i coraz bardziej przeklinał w duchu Davida.
- I myślisz, że ja w to uwierzę.
- Nie musisz, ważne, że ja wiem swoje.
Miał już coś powiedzieć, ale drzwi od przedziału otworzyły się z takim hukiem, że Tess aż podskoczyła.
- Nie masz nic przeciwko, żeby usiedli tu moi przyjaciele ? - spytał specjalnie akcentując ostatnie słowo.
- Nie, spoko.
- Jestem Kelly - miłość jego (piętnastoletniego) życia wyciągnęła rękę do dziewczyny. - A to mój przygłupi brat, David.
- Tess. Miło mi was poznać.
Jeremi zobaczył coś dziwnego w twarzy dziewczyny. Jakby smutek ... Kelly odciągnęła go od rozważań siadając mu na kolanach i witając go soczystym buziakiem. Mimo, że minął tylko jeden dzień, bardzo się za sobą stęsknili. Kątem oka dostrzegł jak Tess odwraca się widząc ich czułe powitanie i mógłby przysiądź, że po jej policzku spłynęła łza.
- Hej, co jest ? - spytała Kelly patrząc mu w oczy.
- A co ma być - powiedział. - Po prostu się stęskniłem - złożył na jej ustach jeszcze jeden pocałunek.
- Ej, ludzie tu są też inni - odezwał się David, pokazując palcem na siebie i jego nową znajomą - i ci inni nie chcą się porzygać, więc wyluzujcie.
- A jak ty się migdalisz z Laurą to wszystko jest ok ? - Jeremi zsadził sobie Kelly z kolan, a dziewczyna zajęła miejsce tuż koło niego.
- Właśnie. Nie powinniście sobie jeść teraz z dzióbków - spytała jego siostra.
- Nie. I to nie twoja sprawa - obuczył się je brat. Jeremi nie powiedział tego głośno, ale pamiętał jaką awanturę Laura zrobiła jego przyjacielowi parę dni temu przez to, że na chwilę zdjął rzemyk z literką L, który dostał na ich rocznicę.
- Przejdzie jej - pocieszył cicho kumpla. Nagle ciszę przerwał dzwoniący telefon. Dzwonek Tess, która natychmiast odebrała, był dość dziwny, ale chłopak skądś go kojarzył. Zanim dziewczyna opuściła przedział zaczęła mówić coś do słuchawki i wszystkich zamurowało. Prowadziła rozmowę w bardzo dziwnym języku, zrozumiał tylko pojedyncze słowa takie jak : mama, ok i super. Był w szoku. David wyjrzał za drzwi przedziału, rozejrzał się po wagonie po czym zamknął je zamaszystym ruchem i podszedł do rzeczy dziewczyny.
- Co ty robisz ? Tak nie można - upomniała go siostra. Jest taka urocza jak się złości, pomyślał Jeremi.
- Lepiej bądź cicho i pilnuj, czy nie idzie - odszczeknął się brat. Wziął do ręki książkę Tess - pierwszą część przygód Harry'ego - i przekartkował ją. Poza imionami bohaterów i nazwami zaklęć nie rozpoznawał żadnych słów. - Stary, ta laska to kosmitka. Mówię ci to.
- Nie przesadzaj - Jeremi zabrał od niego książkę. Spojrzał na słowa i zaczął się zastanawiać w jakim języku jest ona napisana. W tym czasie David otworzył jej torbę.
- Przeginasz - ostrzegła Kelly. Chłopak zignorował ją. Z torby "kosmitki" wyłowił kilka niepotrzebnych rzeczy takich jak pomadka, chusteczki, jakiś baton, ale w końcu znalazł to, czego szukał rozmówki angielsko - ... francuskie ? Może i nie był pionierem w dziedzinie lingwistyki, ale to co usłyszał i co przeczytał, to na pewno nie był francuski. Podał Jeremiemu znalezisko. On także zgadzał się z jego opinią.
- Uwaga. "Kosmitka" na horyzoncie - powiedziała Kelly. David zaczął zawzięcie wpychać wszystko co wyciągnął do torebki z niewielką pomocą Jeremiego. Gdy Tess weszła do przedziału zastała ich pogrążonych w rozmowie. W międzyczasie zakochani znów zaczęli się do siebie tulić. Przeszła do swojego miejsca i znów zawinęła się w koc.
- Właśnie sobie uświadomiłem - zaczął David, nie zwracając uwagi na karcące spojrzenia siostry i jej chłopaka - że niewiele o tobie wiemy. - Tess skwitowała jego wypowiedź uniesieniem brwi. - Na przykład ... Jak masz na nazwisko ?
- Ty pierwszy - odpowiedziała dziewczyna.
- Okej. Ja jestem Smith, tam siedzi pan Newton, a przed nami jest panna ....
- Pluskota - dokończyła. Jej nazwisko jeszcze bardziej zamieszało im w głowach. Wszystkie teorie Jeremiego posypały się jak zamki z piasku. Spytał więc prosto z mostu, dopiero później uświadamiając sobie co zrobił : - Skąd jesteś ?
- Z - spojrzała na nim z przestrachem w oczach, co go zaniepokoiło - Polski.
Mina z jaką to wypowiedziała rozwaliła Davida na łopatki, więc zaczął się śmiać, a po chwili dołączyli do niego przyjaciele. Dopiero po chwili chłopak zauważył, że dziewczyna znów przyodziała na uszy słuchawki i odwróciła się do nich tyłem. Kelly wyczuła ten nietakt, to była jedna z cech, które Jeremi w niej uwielbiał, i poklepała dziewczynę po ramieniu. Ta szybkim ruchem ściągnęła słuchawki z uszu.
- Co ?!
- Wybacz. My nie śmialiśmy się z ciebie, czy też z twojego pochodzenia. Po prostu rozważaliśmy dużo opcji, najróżniejszych i nie sądziliśmy, że odpowiedź może być taka prosta - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
- Spoko. Ale następnym razem, gdy będziecie się chcieli czegoś o mnie dowiedzieć to po prostu spytajcie. Nie musicie mi od razu przekopywać torby.
- Skąd - zaczął David, ale się powstrzymał. - Nieważne.
- Książka była po lewej, a zostawiłam ją po prawej - odpowiedziała.
Dziewczyna spojrzała na zegarek i westchnęła cicho, po czym wyciągnęła telefon, postukała w niego chwilę, schowała do kieszeni , ułożyła się i powiedziała: - Branoc.
- Jeszcze jest jasno - zauważył jej sąsiad.
- Jeszcze 3 godziny drogi.
- Moglibyśmy się lepiej poznać - zaproponował, a Jeremi i Kelly zmrozili go wzrokiem.
- Z wielką chęcią - odparła jego rozmówczyni, całkiem szczerze, - ale jestem strasznie zmęczona. Mam za sobą długi dzień.
- Okej.
Gdy tylko uzyskali pewność, że dziewczyna usnęła (a sprawdzili to na wiele sposobów), mogli zacząć spokojnie rozmawiać. David zaczął rozprawiać na temat wakacji przywołując miłe wspomnienia. Nawet nie wiedział jak miłe. Jeremiemu przed oczami stanęły wszystkie wspólne chwile sam na sam z Kelly, kiedy zdołali się uwolnić od jej rodziny ( a biorąc po uwagę ilość jej braci, było tych chwil niewiele). To jak przytuleni oglądali spadające gwiazdy, jak tańczyli pod gołym niebem w rym muzyki, którą słuchali z MP3 Kelly, każdy pocałunek: te namiętne, te skradzione, te szybkie, te ukradkowe, te krótkie i te dłuugie. Jak po prostu siedzieli koło siebie i trzymając się za ręce podziwiając wschód słońca. Jak po raz pierwszy wyznali sobie miłość. Ale pod koniec wakacji coś zaczęło się psuć. Kelly zaczęła być rozkojarzona, nieobecna duchem w jego obecności. Zupełnie jakby ... nie. Jeremi oddalił od siebie ponure myśli. Liczyło się tu i teraz. A teraz najpiękniejsza dziewczyna na świecie spoczywała w jego ramionach, oparta głową o jego pierś. Mógłby ją tak trzymać aż do końca, przez całą wieczność. Po chwili jej usta rozwarły się lekko. Zasnęła. W jego ramionach. To znaczy, że czuła się bezpiecznie. To dobrze. To bardzo dobrze.
David poszedł poszukać Laury, więc Jeremi został sam ze swoimi myślami. Przypominał sobie właśnie fabułę jednego z wielu filmów, które obejrzeli tego lata, gdy Tess nagle zerwała się i stanęła na równe nogi. Nieźle go tym wystraszyła. Spojrzała na niego zaspanymi oczami, jakby nie do końca wiedziała gdzie się znajduje.
- Wybacz - powiedziała i usiadła z powrotem na swoje miejsce. Wzięła do ręki telefon i jakby się skrzywiła czytając wiadomość. Jej odpowiedź była dość długa.
- Wszystko w porządku ? - spytał, gdy upewnił się, że jego ukochana nadal bezpiecznie śpi.
- Tak, tak. Przepraszam. Sms mnie obudził.
- Jakieś złe wiadomości ? - zaryzykował.
- Nie, bardziej niechciane.
- I więcej mi nie powiesz, prawda ? - Odpowiedziała mu uśmiechem. - Wiesz już w którym domu będziesz ?
- Nie wiem.
- A do jakiego chciałabyś trafić ?
- Oprócz oczywistego rozważałam jeszcze Ravenclaw.
- Ravenclaw ?
- Bardzo spodobała mi się postać Luny.
- Aha.
Potem nastała długa cisza.
- Nie masz niczego do czytania ?
- Nie jestem typem mola książkowego...
- MP3 ?
- Też nie.
- To co masz zamiar robić całą drogę ? - Nic, chciał odpowiedzieć, po prostu siedzieć i patrzeć na cały swój świat śpiący przy nim.
- Prześpię się. Branoc.
- Branoc.
*czyt. Dżeremi
Kolejny interesujący fragment;) Zauważyłam, że masz mały problem z gubieniem liter, ale to jak najbardziej nie jest coś niewybaczalnego;) Tekst co raz bardziej mnie zaciekawia;)
OdpowiedzUsuńDostrzeżone błędy:
„dość spokojnie) i wsiadł do wagonu. Mijał przedziały, udając, że rozgląda się za miejsce.”
Tutaj chyba zapomniałaś o „m” – miejscem.
„Jest taka urocz jak się złości, pomyślał Jeremi.” – brak „a” - urocza