25 września 2012

7. Pianista

 Hej. To ostatni rozdział bez Dramione, chociaż zakończenie na to nie wskazuje. Od następnego będzie więcej Malfoy'a oraz więcej humoru, jednak znając moje drewniane jego poczucie, nie obiecuję zbyt dużo. Miłego czytania. PS. Kocham Billy'ego Joela.


  Hermiona i chłopcy siedzieli w bibliotece ucząc się na transmutację. Dziewczyna skończyła cały temat i z uśmiechem na ustach przyglądała się Harry'emu i Ronowi, którzy z coraz bardziej zrozpaczonymi minami czytali następne linijki. Nie wiedziała, czemu to dla nich takie trudne. Przecież tu chodzi tylko o przemiany molekularne i cząsteczki atomowe ... No tak, ale oni nie chodzili do normalnej szkoły przez ostatnie 8 lat ... Znudzone przypatrywaniem się ich poczynaniom ruszyła między półki próbując znaleźć sobie jakąś lekturę. Większość tytułów pamiętała i nawet była sobie w stanie przypomnieć o czym były księgi.  Nagle jeden tom przyciągnął jej uwagę. Był w całkiem niezłym stanie, co znaczyło, że w szkolnej bibliotece przebywał stosunkowo krótko. Srebrne litery na zielonym tle głosiły: Reinkarnacja. Dar nowego życia czy jego kradzież? Dziewczyna wzięła go do ręki i sprawdziła autora, którego nazwisko było zakryte pod kartką . Z wrażenia książka o mało nie wypadła jej z ręki  : TOM "SAMI-WIECIE-KTO" RIDDLE. Nawet po tylu latach to przezwisko budziło strach. Hermiona wróciła się do przyjaciół, nadal trzymając w ręce zieloną książkę.
   - Skończyliście już ? - Jak na komendę chłopacy zamknęli podręczniki.
  - Tak, już tak - zapewnił Ron, ale Hermiona widziała, że kłamie, jednak teraz nie było to ważne.
  - Harry - zwróciła się do niego. - Czy kiedyś zastanawiałeś się, co się stało ? Dlaczego to się stało ? - Modliła się w duchu, by jej przyjaciel znał już odpowiedź.
  - Tak, wiele razy. Nawet pytałem Dumbledore'a, ale nie udzielił mi żadnej konkretnej odpowiedzi. On chyba nawet sam nie do końca wie co się dzieje. Czemu teraz cię napadło ? - Hermiona bez słowa podała mu książkę. Gdyby to było możliwe, szczękę Rona musieliby zbierać z podłogi. Harry przekartkował dzieło Voldemorta. - Niemożliwe.
   - Wiem - odpowiedziała dziewczyna. Jeśli Riddle znał się na rzeczy, to co się teraz działo, mogło być jego sprawką. Tylko jak ?
   - Czyli to wszystko wina  Sami-Wiecie-Kogo ? - Ron wrócił do formy, która widniała na książce.
   - Może. Ale raczej wszystko na to wskazuje.
   - Czy z tej książki możemy się dowiedzieć jak to zrobił ? - Harry odrzucił od siebie tomidło.
   - Myślę, że tak - Hermiona wzięła je do ręki. - Przeczytam to dzisiaj wieczorem. Ale nie o tym chciałam z wami porozmawiać.
   - To o czym ? - Ron sprawiał wrażenia jakby za wszelką cenę chciał sobie odpuścić czytanie podręcznika.
   - Czy Dumbledore znalazł już nowe wcielenie Voldermorta ? No wiecie, w kogo wszedł ?
   - Nie - Harry pokiwał głową. - Przynajmniej nic nam o tym nie mówił. Jednak zwykł nie mówić nam wielu rzeczy - Hermiona wiedziała o co mu chodzi. Harry musiał przeżyć niezły szok, gdy wszystko co go wiązało z dyrektorem okazało się jednym wielkim kłamstwem. Ukrywał przed nim najważniejszą prawdę - że on także będzie musiał zginąć. Jednak, dzięki Bogu, tak się nie stało i tylko Voldemort przeniósł się na tamten świat. Przynajmniej to z jego duszy, co zostało. A może on już jej w ogóle nie miał i już się nie odrodził ?
   - Jeśli trzymałby się granic wiekowych to do szkoły chodził by ile temu ?  68 lat. Czyli musiałby skończyć Hogwart ... z waszymi rodzicami chłopaki - Hermionie na myśl o tym przeszły ciarki po plecach.
   - To nie możliwe. Dużo pamiętasz z pierwszej nocy, jak widziałaś Dumbledore'a ?
   - Średnio - oprócz najważniejszych informacji dziewczyna starała się wymazać wszytsko z pamięci. Również fakt, że jakąś część tej feralnej nocy spędziła na rękach u Malfoy'a. Wspomnienie wywołało kolejny nieprzyjemny prąd wzdłuż kręgosłupa. - Nie widziałam go z bliska.
   - Więc, Dumbledore ma 35 lat - Hermionie o mało nie otworzyła ust ze zdziwienia. - Każde z nich odrodziło się w dniu ich śmierci. - Snape miał tyle samo lat co Voldemort... Przeraziła ją ta myśl. A dyrektror ma 35 lat ?! Przecież rodzice Harry'ego w tym przypadku musieli by być po 50 jak nie dalej... Jeśli oni też wrócili. - Z moimi rodzicami jest ciut inaczej. Mają tyle lat ile powinni. Ale tego też nie rozumiem. Jakby sami wybrali dzień, w którym wrócili....
   - Świetnie. Czyli Snape i Dumbledore kończyli szkołę ze Riddle'em ?
   - Nie - wtrącił Ron. - Dumbledore sam z siebie odzyskał wspomnienia bardzo wcześnie, więc dla niego jest to tak, jakby wcale nie umarł, tylko żył dalej w młodszym ciele. Podobnie ze Snape'em, dlatego obydwaj nie chodzili do szkoły. Tylko my musimy - zrobił skwaszony wyraz twarzy. Hermiona puściła to mimo uszu.
   - W takim razie, Voldemort pewnie też ją ominął - podsumował Harry.
   - Nie jestem pewna - powiedziała dziewczyna. - Jeśli chciałby ponownie uderzyć musiałby zebrać sobie nowych zwolenników, czyli musiałby funkcjonować normalnie w społeczeństwie, na początku nie ściągając na siebie niczyich podejrzeń. Myślę, że skończył Hogwart... Poczekajcie chwilę...
  - Dzień dobry, Hermiono - powiedziała pani Pince biorąc od dziewczyny książkę. - Proszę.
  - Dziękuję, proszę pani - dziewczyna udała, że zaczyna odchodzić, jednak po chwili cofnęła się, jakby sobie coś  przypomniała. - Przepraszam bardzo, czy wie może pani gdzie się znajdują szkolne archiwa, pani Pince ?
   - To zależy od tego, czego szukasz.
   - Spis uczniów przyjętych w danym roku, ich wyniki ...
   - Takie dane są  w posiadaniu dyrektora szkoły, a część z nich jest tam, gdzie powinna, więc tu ich nie dostaniesz, przykro mi - ucięła kobieta i odwróciła się. Hermiona z uśmiechem na ustach wróciła do przyjaciół.
   - Musimy iść do McGonagall.
   - Teraz - dziewczyna udała, że nie dostrzega iskierek radości w oczach chłopaków.
   - Tak, jak najszybciej - znienawidzone podręczniki wylądowały w torbach i po chwili opuścili pełną niezdrowej ciszy bibliotekę, kierując się w stronę gabinetu opiekunki Gryfonów.  Harry zapukał w wielkie, drewniane drzwi.
   - Proszę - rozległo się. Chłopak uchylił drzwi na tyle, by mogli się przez nie przecisnąć. - A Potter, a także pan Weasley i panna Granger. Co was do mnie sprowadza ? - Hermiona wyłapała ostrą nutę, która pojawiła się w jej głosie.
  - Chcielibyśmy prosić o zgodę na wypożyczenie jednej z ksiąg z działu Zakazanych - przyjaciele i nauczycielka spojrzeli na nią z niemałym zdziwieniem.
  - Której, panno Granger ?
  - Rejestrów szkolnych, pani profesor - coś w twarzy kobiety stężało, a w powietrzu pojawiło się delikatne napięcie.
  - Tego rodzaju księgi znajdują się tylko i wyłącznie w posiadaniu dyrektora, panno Granger. Poza tym, nie widzę powodu, dla którego wasza trójka miałaby przeglądać takie rzeczy.
  - Dziękujemy za informację, pani profesor - powiedział Harry. Pożegnali się i wyszli na korytarz. Gdy znaleźli się z daleka od gabinetu, Ron zagadnął : O co ci chodziło  z tym rejestrem ?
  - Skoro Voldemort skończył Hogwart, to musi być w nim zapisany. W taki sposób moglibyśmy spróbować go znaleźć.
  - A skąd pomysł, że jest w dziale Ksiąg Zakazanych ?
  - Bo tam trafiają księgi nie tylko zakazane, ale też niepotrzebne lub takie, które nie powinny ujrzeć światła dziennego z powodu zawartych w nich informacji. Ten rejestr musiałby być sprzed 20 lat, więc wątpię, żeby dyrektor nadal go trzymał w gabinecie. Coś musi być na rzeczy, skoro McGonagall nie chce nam go dać... A myślałam, że uwierzyła w nasza szalone teorie po tylu latach.
  - I większość z nich była prawdziwa - wtrącił Harry. - Ale teraz, skoro wie, że coś jest na rzeczy, może powiedzieć Dumbledore'owi.
   - Wątpię - Hermiona spojrzała przed siebie.
   - Dlaczego ?
   - Bo w przeciwieństwie do nas, ona nie przeszła reinkarnacji, czyli pamięta wszystko jeszcze wyraźniej. Jego zdrada, jeśli tak to można nazwać, ją uderzyła najbardziej.
   - Okej, to jak się dostaniemy do działu - Ron uniósł brwi z geście zapytania.
   - Od czego jest niewidka Harry'ego ? - spytała, zostawiając w tyle zszokowanych chłopaków. Hermiona chcąca łamać zasady szkolne ?
   - Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą przyjaciółką - usłyszała głos Ron, po czym cichy śmiech Harry'ego. Pozwoliła jej wyluzować. I tyle.
   Hermiona siedziała na fotelu w salonie wspólnym Gryfonów i czuła każdy swój mięsień. Charles dam im tego dnia niesamowity wycisk. A najbardziej oberwało się ścigającym i jemu samemu. Dean usiadł koło niej z cichym jękiem.
   - Nie martw się, jutro będzie jeszcze gorzej - pocieszyła chłopaka.
   - Dzięki Bogu, że jutro sobota - twarz Deana na krótką sekundę rozjaśnił uśmiech. Przyjście Harry'ego i Rona rozpoczęło rozmowę na temat taktyki, którą wprowadził młody Olivander. Toczyła się bardzo żywa wymiana zdań i Hermionę po paru minutach rozbolała głowa. Przeniosła się spod kominka pod okno. Tam dołączył do niej kapitan Gryffindoru.
   - I jak tam ?
   - Jutro będziesz musiał mnie wszędzie nosić, bo nie czuję ani jednego mięśnia.
   - A jakie masz plany ?
   - Wypad do Hogsmeade, pójście do biblioteki, jeszcze kilka wypadów do damskiej toalety...
   - Będę na każdy rozkaz - roześmiał się. W jego ciemnych oczach tańczyły iskierki radości.
   - Skoro tak, to poproszę jutro śniadanie do łóżka.
   - Jakieś wytyczne?
   - Tak, tost z serem, kakao, szklanka soku pomarańczowego, jajko sadzone i ... - zamyśliła się na chwilę - ... tabliczkę czekolady.
   - Tak mało ? Myślałem, że jesz więcej, biorąc pod uwagę te krągłości - wskazał na wyćwiczony brzuch. Hermona zaśmiała się, ale przez myśl przeszło jej, że to już druga osoba która wypomina jej wagę, więc chyba coś musi w tym być.
   - To się jutro nadźwigasz.
   - Robisz coś szczególnego w Hogsmeade ? - zaskoczona dziewczyna spojrzała na niego, ale nie mogła nic wyczytać z jego twarzy.
  - Nie ? - Zaryzykowała odpowiedź.
  - Dasz się wyciągnąć na piwo kremowe do Trzech Mioteł ? - pytanie zawisło w powietrzu.
 Nie, nie, nie, powiedz: NIE !
  - Randka?
  - Powiedzmy, że tak. Zgadzasz się ?
  - Tak.
  - Świetnie - Charles uśmiechnął się.  "Czyś ty zgupiała ?!" - Dobranoc.
  - Dobranoc, Charles. - JESTEŚ SKOŃCZONĄ IDIOTKĄ!
  - Co się stało ? - Ginny zajęła miejsce Olivandera. - I czemu Charles wyglądał jakby dostał z kafla o jeden raz za dużo.
  - Właśnie umówiłam się z nim na randkę - do dziewczyny nie dotarło jeszcze to, co przed chwilą zrobiła,.
  - Żartujesz - Hermiona pokręciła głową, na co Ginny rzuciła się przyjaciółce na szyję z głośnym krzykiem, jak bardzo się z tego powodu cieszy, czym zwróciła uwagę zajętych rozmową chłopców.
  - Co się dzieje ? - zapytał zaniepokojony o nią Harry.
  - Hermiona właśnie umówiła się na randkę z ... CHARLESEM OLIVANDEREM ! - Harry uśmiechnął się pełną gębą, Ron przyjął maskę wyrażającą niezły szok, a Fred z markotną miną poleciał do dormitorium, żeby przynieść George'owi 30 dmuchawek, o które się założyli. Reszta wieczoru upłynęła na domysłach, jak to będzie.  Ron, Harry i Hermiona czekali cierpliwie, aż wszyscy Gryfoni opuszczą salon. Nikt nie zauważył ściskanej przez Szukającego niewidki. Około drugiej salon opustoszał. Przyjaciele zarzucili na siebie pelerynę i obejrzeli się z każdej strony. Wszystko było dokładnie zakryte. Wyszli przez portret, ale Grubej Damy nie było w obrazie. Wróci do czasu naszego powrotu, pocieszyła się w myślach Hermiona. Stąpając cicho ruszyli przez szkolne korytarze, a serca waliły im młotem. Mieli wrażenie, że to przez ich odgłosy zaraz wpadną. Pani Norris ani Filch nie pojawili się za żadnym zakrętem, więc spokojnie doszli do biblioteki. W dziale ksiąg zakazanych ściągnęli z siebie pelerynę. W milczeniu przeszukiwali półki szukając tej jednej, jedynej książki, która ich interesowała. Ron i Harry trafili na nią po jakiś dziesięciu minutach. W tym samym czasie  Hermiona zauważyła wysoki, ale cienki zeszyt w czerwonej, skórzanej okładce. Wyciagnęła ją.
   - Hermiona - rozległ się szept Rona. - Mamy to.
   - Ja też coś znalazłam - podeszli do stolika i położyli na nim lampy. Otworzyli znalezisko chłopców. Na każda strona została przeznaczona komuś innemu. Znajdowały się tam imię i nazwisko, data urodzenia, miejsce, zapis o rodzicach i cała historia nauki ucznia oraz jego wyniki. Najstarszy zapis pochodził sprzed 40 lat a najmłodszy był zapisany 14 lat temu.
   - Mamy to - powiedział Harry. - Połowa drogi za nami.
   - Ale teraz nadchodzi ta cięższa - uśmiechnęła się smutno Hermiona. - Musi się dowiedzieć, który z nich to Voldemort.
   - A co ty tam masz ?
   - Nie wiem.- Hermiona otworzyła księgę. Wystarczyło jej kilka linijek, by dowiedzieć się, o co chodzi. - To spis wszystkich reinkarnacji.
   - Czyli Go mamy ? - Ronowi zaświeciły się oczy. Hermiona pokiwała smutno głową.
   - Po pierwsze, wątpię, żeby ujawnił swoją reinkarnację. Musiałby wtedy przyznać kim był w przeszłości... Poza tym - przerzuciła się na ostatnią stronę - najpóźniejszy wpis jest sprzed 50 lat.
   - To znaczy, że tak się działo wcześniej... może Voldermort robił to już nie raz ?
   - Może - przyznała dziewczyna.
   - Co w takim razie robimy ? - Ron spojrzał na przyjaciół.
   - Niemożliwe jest wynieść tą książkę, ale - w jej głowie zaświtał całkiem niezły pomysł. Harry zrozumiał o co chodzi, bo sprawdził czerwony zeszyt - ten nie miał zabezpieczenia, co było dość dziwne.
   - Hm.
   - Co jest ? - Harry wyciągnął różdżkę, widząc, że Hermiona dzierży swoją.
   - Ktoś niedawno kopiował rejestr.
   - Jesteś pewna ?
   - Na 100 procent.
   - Czyli można to zrobić ?
   - Nie wiem, ale możemy spróbować - dziewczyna sięgnęła pamięcią wstecz próbując sobie przypomnieć zaklęcie. Ron przyglądał się, jak wymachując różdżką wypowiada krótką formułkę, na co zeszyt w dłoni Harry'ego powiększył swoją objętość o rejestr. Hermiona zadowolona z siebie, odłożyła go na półkę. Jednak jej zadowolenie nie trwało długo. Jeden a z figur stojących na górnych półkach zaczęła wydawać strasznie wysokie dźwięki o niesamowitej częstotliwości. Przyjaciele od razu rzucili się do ucieczki. Umysł Hermiony pracował na zwiększonych obrotach. Jeśli Filch ma obchód to dotarcie do biblioteki zajmie mu jakieś 4 minuty, ale jego kotka... No, tu już jest gorzej. Dziewczyna biegła z całych sił. Gdy wypadli na korytarz, ruszyli w kierunku najbliższej klasy. Drzwi otworzyły się z hukiem i po chwili cała trójka wparowała do środka, co zdziwiło drugą trójkę w sali.
   - Malfoy ? - Hermiona podążyła z wzrokiem Rona i zobaczyła blondyna w towarzystwie dwóch innych Ślizgonów, kulących się w kącie pokoju. Schowała zeszyt pod bluzką na plecach.
  - Proszę, proszę. Święty Potter, Weasley i ... szlama - rozległ się głos blondyna. Dziewczyna ścisnęła różdżkę jeszcze mocniej. - Czyżbyście się urwali na mały trójkącik ? - Hermiona miała straszną ochotę zetrzeć mu ten głupi uśmieszek z twarzy.
   - Nie, ale widzę, że wam przeszkodziliśmy. Co jest Malfoy ? Czyżbyś odkrywał swoje preferencje seksualne ? Ciekawe co na to twój ojciec... - Ron zaśmiał się na słowa Harry'ego, natomiast 3 Ślizgonów uniosło różdżki. Dla każdego z nich była to osobista zniewaga. Uczniowie Gryffindoru i Slytherinu stali teraz naprzeciwko siebie, celując różdżkami w przeciwników.
  - Jak to rozegramy ? - Ron spojrzał pytająco na Harry'ego. Nikt nie chciał pierwszy wykonać ruchu. W komnacie trwała zupełna cisza, więc Hermiona była w stanie usłyszeć ciche miauknięcie i odgłos kroków.
  - Tak - rozległo się zza drzwi. - Też to czuję. Oni gdzieś tu są. - Dziewczyna przeklęła w myślach i uniosła różdżkę. W tym samym czasie, gdy obtoczyła pokój zaklęciem ochronnym dostała z drętwoty i po chwili leżała kilka metrów dalej, ledwo trzymając się świadomości. Wstała, chwiejąc się lekko, ale gdy złapała równowagę, wróciła na poprzednie miejsce. Nie musiała pytać, kto to zrobił, bowiem Harry i Ron celowali w Malfoy'a, a na ich twarzach malowała się czysta nienawiść.
  - Co ty sobie myślałeś, debilu? - pytanie zawisło w powietrzu. -Nie masz za grosz honoru. Nie jestem Ślizgonem, żeby rzucać w ludzi zaklęcia w takiej sytuacji.  Jesteś zwykłym TCHÓRZEM, który boi się oberwać od dziewczyny!
  -  Odszczekaj to ! - Twarz Malfoy'a przybrała purpurowy kolor.
  - Ani mi się śni !
  - Już !
  - Śnisz !
  - W takim razie, WYZYWAM CIĘ NA POJEDYNEK - miny prawie wszystkich w pokoju zrzedły. Prawie, bowiem Malfoy i Hermiona nadal patrzyli sobie twardo w oczy, a ich twarze nie wyrażały żadnych emocji.
   - Świetnie, powiedz tylko gdzie i kiedy.
   - Jutro o północy. Tutaj.
   - Dobrze - Malfoy opuścił różdżkę, tak samo jak dziewczyna. Według zasad pojedynków nie mogli rzucić na siebie żadnego zaklęcia, aż do czasu starcia, co w tej sytuacji było im na rękę. Trwali przez chwilę w absolutnej ciszy, co pozwoliło dziewczynie stwierdzić, że nikt nie oczekuje ich na korytarzu.
  - Chodźcie - powiedziała do przyjaciół.
  - Tak po prostu ? - Ron nie krył zaskoczenia.
  - Tak, tak po prostu.
  - Jesteś pewna ? - Harry przysunął się w jej kierunku.
  - Tak - wypchnęła ich bezceremonialnie na korytarz. Chłopiec-Który-Przeżył narzucił na nich pelerynę niewidkę i ruszyli w stronę wieży Gryffindoru. Nie odzywali się do siebie całą drogę, ale gdy tylko znaleźli się w salonie, Harry rzucił na pomieszczenie zaklęcie wyciszające i się zaczęło:
  - Czy ty oszalałaś !? Pojedynek z Malfoy'em ?! Nie pamiętasz jak to się skończyło ostatnim razem ?! - Harry nigdy na nią nie krzyczał, lecz teraz ... nie dziwiła mu się.
  - Co cię opętało, żeby rzucać zaklęcie wygłuszające akurat wtedy ?! Mógł cię ZABIĆ - Ron także był zły. Natomiast dziewczyna zachowała zimną krew.
  - Nie no, masz rację. Lepiej by było, gdyby do środka wparował Filch i wszystkich wysłała do dyrektora, a przy okazji zabrał zeszyt ?!
  - Ale pojedynek ? Wiesz na co się piszesz ?!
  - Tak, wiem, Ronaldzie ! Myślisz, że jestem na tyle głupia, żeby pchać się w coś, czego nie znam ?
  - Fakt. Nie. Przepraszam, my po prostu ...
  - ... martwimy się o ciebie - dokończył Harry.
  - Wiem, chłopaki, i bardzo mi miło z tego powodu, ale ja naprawdę umiem o siebie zadbać - uśmiechnęła się. Podeszła do nich i przytuliła. Kochała tych dwóch wariatów jak braci i rozumiała, czemu się wściekają. Gdyby była na ich miejscu mieli by wtedy niezłe kazania. Sama też była na siebie trochę zła, że dała się tak ponieść emocjom, ale właśnie w takich chwilach odzywała się w niej Tess. A  tam, w sali, krzyczała wniebogłosy. No cóż, nikt nie jest idealny. Pożegnała się z przyjaciółmi i ruszyła w kierunku dormitorium. Miała przed sobą długą noc.

   Reinkarnację to przejęcie przez nieśmiertelną duszę nowej postaci - zwierzęcia, rośliny czy nawet człowieka. Proces ten dotyczy nie tylko czarodziejów, ale także mugoli i charłaków, choć w mniejszym, niż u magicznie uzdolnionych. Osoby czystej krwi mają prawie 98% szanse na reinkarnację. Zjawisko to jest jednak rzadko spotykane. Wciągu roku mamy do czynienia z dwoma, góra trzem przypadkami. Reinkarnację możemy podzielić na cztery grupy: A. pełną; B. połowiczną; C. częściową i D. znikomą. Nie zawsze dusza przechodząca reinkarnację ma wpływ na to w której grupie się znajdzie, jednak najczęściej jest to świadomy wybór.
  Grupa A - Pełna. Dusza wchodząca w ciało staje się jego jedynym właścicielem, wypychając duszę, która pierwotnie zamieszkiwała ciało. Posiada wszystkie wspomnienia z poprzedniego wcielenia, które może zachować lub się ich pozbyć. Po pewnym czasie świadomość reinkarnacji zanika, więc dusza ulega wrażeniu, że od początku mieszkała w danym ciele i po około 10 miesiącach stapia się z nim. Wtedy też ciało przyjmuję podobną formę do poprzedniego ciała duszy. Jednak ten proces może zająć więcej czasu ze względu na wypchnięto duszę prawowitego właściciela. Istnieje kilka przypadków, w których dusza przejmująca ciało musiała je opuścić ze względu na działania duszy pierwotnej (więcej informacji na stronie 100) Jest to najczęściej spotykana grupa reinkarnacji.
  Grupa B - Połowiczna. Jest to reinkarnacja niepełna - dusza wstępuje w nową postać, ale nie przejmuje całkowitej kontroli. W przypadku ludzi objętych tą reinkarnacją, mogą oni przejąc wspomnienia przejmującej ich duszy, a także nawyki, gesty czy wyrażenia. Gdy duszą przychodząca i pierwotna złączą się w jedno, powstaje nowa dusza, która posiada cechy zarówno jednej jak i drugiej, których cechy skrajne walczą ze sobą o dominację, aż uformuje się jedna całość. Proces scalania może trwać od godziny do kilku lat. W tym czasie ciało duszy pierwotnej może nabrać niektóre cechy poprzedniego ciała duszy wchodzącej. Jednak, jak w przypadku grupy A, istnieje możliwość, że dusza wchodząca zostanie odrzucona przez duszę pierwotną, lecz w tej grupie zdarza się to bardzo rzadko. Ten rodzaj reinkarnacji nie jest zbyt popularny, ze względu na scalanie się duszy. 

  Grupa C - Częściowa. Dusza wchodząca przejmuję kontrolę nad ciałem tylko w znikomym stopniu. W umyśle duszy pierwotnej mogą się pojawić przebłyski wspomnień duszy wchodzącej, która w żaden inny sposób nie przejawia swojej obecności. Dusze znajdujące się w jednym ciele, nie są w stanie się scalić, ze  względu na znikome działania duszy wchodzącej. Jest to jedna z rzadziej spotykanych form reinkarnacji.
  Grupa D - Znikoma. Dusza wchodząca używa nowej formy jako "przechodniej" warstwy ochronnej.  W żadnym stopniu nie przejawia swojej aktywności. Stara się nie osiedlać w mózgu, aby nie wprowadzać dodatkowych komplikacji związanych ze swoją bytnością. Jej niemożliwa do wykrycia. Mieszka w ciele tak długo, jak jej się podoba. Może wyjść z ciała już po kilku miesiącach, albo trwać w nim aż do śmierci. Jednak wejść w nowe ciało może tylko przy narodzinach. Nie można stwierdzić, jak często używana jest ta forma reinkarnacji, bowiem wciągu ostatnich 600 latach to używania jej przyznały się dwie dusze, które przeszły do Grupy A i B. 

  Hermiona chłonęła zachłannie każde słowo książki, nie mogąc się nadziwić temu, co czyta. Była wdzięczna swojej poprzedniej duszy, że wybrała akurat tą grupę reinkarnacji. Była ciekawa, czy jej dusze już się scaliły, czy jeszcze nie. Chyba tak... Przynajmniej taką miała nadzieję. Gdy udało jej się na tyle oderwać od lektury, spojrzała na zegar i jęknęła - była 5 rano. Zaznaczyła stronę, na której skończyła i położyła się do łóżka. To, co dzisiaj przeczytała zaczęło powoli rzucać delikatne światło w tej ciemności niewiedzy i pytań w której się znajdowała. Ostatnią jej myślą, zanim odpłynęła było pytanie. Czy ona, Hermiona Granger, naprawdę jest jutro umówiona na randkę z Charlesem Olivanderem ? Tak, i to miał być najwspanialszy dzień jej życia.

  Rano obudził ją znajomy głos. Ginny stała nad jej łóżkiem i energicznie ciągnęła za rękaw. Hermiona leniwie  otworzyła jedno oko. Przyjaciółka uśmiechała się do niej pełną gębą.
  - Jeszcze pięć minut - wymamrotała sennie.
  - Chyba sekund - dziewczyna poczuła, że ktoś ściąga z niej kołdrę. Skuliła się. - Wstawaj, Miona !
  - Nie. Nazywaj. Mnie. Miona - Gryfonka nienawidziła tego zdrobnienia.
  - MIONA. MIONA. MIONA - Ginny skakała wesoło wokół jej łóżka.
  - Przestań !
  - Nie, dopóki nie wstaniesz. MIOOOOO...
  - Cholerna Weasley'ówna - mruknęła sennie i wygramoliła się z łóżka. Jęknęła, bowiem przyszły oczekiwane zakwasy. Z miną męczennicy zaczęła się ubierać, ale że jej strój został skrytykowany przez najmłodszą pociechę Weasley'ów, musiała się jeszcze raz przebrać. Ginny wybrała dla niej bardziej, jak to określiła "romantyczny" strój : jeansy (Hermiona wybłagała, by na koniec października nie musiała latać po dworze w spódniczce), biały, zwykły t-shirt, który przyległ jak ulał i długi, rozpinany kakaowy sweter. Na nogi wciągnęła trampki. Hermiona przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że nawet nie jest źle. No, może oprócz tego kosmyka z jej grzywki, który tak bardzo lubił odstawać. Przygładziła go i zeszła do salonu. Uczniowie, podekscytowani możliwością wyjścia do Hogsmeade, nie mogli znaleźć ujścia dla swojego szczęścia. Część z nich dyskutowała na temat nowości w sklepach, część biegała w tą i z powrotem po pokoju wpakowując do toreb coś co jeszcze zapomnieli. Panował ogólny chaos. Ron i Harry podeszli do dziewczyn. Gdy tylko Wybraniec znalazł się koło swojej dziewczyny, złapali się za ręce i spojrzeli w oczy z niezwykłą czułością. Ta dwójka się kochała i tylko ślepiec mógłby tego nie zauważyć.
  - Hej - przywitał się Ron.
  - Siemson - powiedziała Hermiona. Zadowolona z siebie, przyglądała się twarzy chłopaka, która wyrażała głębokie zastanowienie. - To powiedzonko mojej przyjaciółki. Trochę za nią tęsknię.
  - Och. Gotowa na dzisiejszy dzień ? - A co jest dzisiaj. No tak. Charles. Trzy miotły. R..randka.
  - Nie - w jej głos wkradła się nutka paniki. - Ginny, ja chyba nie dam rady ...
  - To nie trzeba było się pakować w ten pojedynek - ubiegł rudą jej brat.
  - Ciszej ! - Harry rozejrzał się po pokoju, jednak ta informacja nie dotarła do nikogo niepożądanego. Pojedynek ?! Ona ma przed sobą najważniejsze spotkanie swojego życia, a on nawija o ... pojedynku  ?!
  - Nie mam na myśli pojedynku z tym idiotą. Mówię o ... czymś innym - dopiero teraz zrozumiał o co chodzi.
  - Wybacz, Miona.
  - Nie. Nazywaj. Mnie. Miona - Ginny wybuchnęła śmiechem słysząc to samo zdanie wciągu kilku minut. Ron zarumienił się, przeprosił i pognał w kierunku Lavender, która pojawiła się na schodach. W tym samym czasie dołączył do nich Charles. Hermiona spłonęła rumieńcem na jego widok.
   - Witaj - przywitał się miękko.
   - Hej - wykrztusiła, z wielkim trudem.
   - Gotowa na dzisiaj ? - Hermiona była szczerze zdziwiona tym pytaniem. Chłopak zrozumiał co ma na myśli i dodał: - Żebym był twoim wiernym sługą przez cały dzień. - Dziewczyna roześmiała się, ale już po chwili tego żałowała. Bolał ją każdy mięsień.
  - Oj, przydałoby się. Poza tym, gdzie moje śniadanie do łóżka ? Jestem tobą rozczarowana ... - nie dokończyła, co Olivander, korzystając z okazji, porwał ją na ręce. - Oszalałeś ?!
  - Śniadania nie zrobiłem, bo nie chcę odbierać pracy naszym biednym skrzatom. Nawet nie wiesz, jaką mi Muszka zrobiła awanturę, gdy ją poprosiłem o tacę. I nie, nie oszalałem. Spełniam tylko obietnicę.
  - Świetnie. Bardzo się cieszę, że można ci ufać w takich kwestiach, ale możesz mnie już posadzić na ziemię ?
  - Nie - padła odpowiedź.
  - Proszę ? - Chłopak był nieugięty. - Ech. - Charles uznał to za triumf. Gdy zmierzali w stronę Wielkiej Sali, ciągle napotykali zdziwione spojrzenia uczniów Hogwartu. W oczach niektórych dziewcząt, zwłaszcza Gryfonek z młodszych roczników, można było wyłapać zazdrość. Hermiona całą drogę paliła buraka. Nie tylko ze względu na zainteresowanie, jakie wzbudzali, ale dlatego, że znajdowała się tak blisko niego. Ba, i to nawet nie z jej inicjatywy. W jego ramionach nie czuła tego całego ogarniającego "pożądania", jak to opisywały dziewczyny w jej wieku. Czuła ciepło i bezpieczeństwo. Mogła by w nich tak zostać, gdyby nie fakt, że przed nimi znalazły się drzwi od Wielkiej Sali. Chłopak, tym razem bez protestów, odstawił ją na ziemię, ale zaraz po tym złapał, za nadgarstek i pociągnął do środka. W jego przekonaniu, jako że nie byłi JESZCZE parą, nie miał prawa łapać jej za dłoń. A tak bardzo chciał ... Hermiona usiadła na swoim miejscu, natomiast Charles został przywołany przez kumpli z siódmego roku, więc tylko uśmiechnął się do niej i podszedł do nich.
  - Dziewczyno - zaczęła Parvatil - wiesz ile bym dała za taki transport ?
  - Nie ty jedna - powiedziała Ginny, zezując na Harry'ego.
  - Okej, obiecuję, że zaniosę cię na rękach aż do Hogsmeade - powiedział urażony chłopak.
  - Obiecujesz ?
  - Tak - odpowiedział i pocałował ją delikatnie.
  Hermiona i Charles siedzieli w Trzech Miotłach, przy jednym ze stolików. W pomieszczeniu panował przyjemny półmrok. Zapach piwa i serwowanego jedzenie komponował się z płynącą muzyką pianina, stojącego w kącie. Przed nimi, na małym stoliku, stały dwie, prawie opróżnione szklanki po kawie i duże, nietknięte kufle piwa kremowego. Obok nich siedzieli Harry i Ginny, a stolik dalej Ron z Lavender, więc traktowali to wszystko jako potrójną randkę. Tematów do rozmów im nie brakowało, o to nie musieli się martwić, a całe skrępowanie zniknęło, gdy Charles nieśmiało chwycił dziewczynę za rękę, na co ta uśmiechnęła się ciepło. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie ...
  - Harry - zwróciła się do chłopaka Rosa, nowa właścicielka, która przejęła interes po matce. - To ona ?
  - Tak.
  - I naprawdę jest taka dobra ?
  - Tak - Harry spojrzał kobiecie w oczy, na co ta zwróciła się do Hermiony.
  - Kochana, nie chciałabyś dzisiaj wystąpić na żywo ?
  - Słucham ?
  - Występ. Tutaj. Zaraz .
  - Ja ... nie .... naprawdę, ja ... nie jestem taka dobra .... - dziewczyna zaczęła się jąkać.
  - Śpiewasz ? Nie wiedziałem - wyrzucił jej Charles.
  - Nie lubię się tym chwalić...
  - Proszę, zaśpiewaj dla mnie - chłopak spojrzał jej w oczy.
  - Ja ni... - przerwał jej pocałunkiem. CAŁOWAŁ JĄ. I to uczucie nie dorastało do pięt temu, co czuła we śnie. Oddała nieśmiało całusa i oderwali się od siebie. Po sali przeszło kilka braw.
  - Proszę - powtórzył. Hermiona spojrzała w bok i spotkała dopingujący wzrok Ginny.
  - Zgoda - uśmiechnęła się.
  - Jakieś życzenia, mała ? - zapytał duch siedzący przy pianinie.
  - Ma pan harmonijkę ?
  - Tak, mała. I jestem Stan.
  - Miło mi cię poznać, Stan. W takim razie mam wszystko, co potrzeba. - Pożegnała się z przyjaciółmi uśmiechem i ruszyła do pianina. Stan ustąpił jej miejsca, natomiast Rosa przystawiła jej mikrofon.
   - Co będziesz śpiewać ?
   - "Piano man" Joela.
   - Cudnie. Uwielbiam ten utwór. - Rosa wyciągnęła różdżkę i rzuciła na mikrofon zaklęcie. Hermiona uśmiechnęła się po nosem. Ona też kochała oryginał.

"Piano man" 

  Ta piosenka niosła ze sobą wiele przyjemnych wspomnień. Jakby nie było, była to piosenka jej dzieciństwa. Dziewczyna rozejrzała się po sali i zrozumiała, jak bardzo słowa wpasowują się w klimat. Śpiewanie zawsze sprawiało jej radość, ale teraz śpiewała dla przyjaciół i dla niego. Dawno nie grała na pianinie, ale teraz jej palce z niezwykłą łatwością sunęły po klawiszach. Zatraciła się w muzyce, płynęła razem z nią. Stan był świetnym muzykiem, jak na ducha. Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy skończył się utwór.
  Gdy wracali do Hogwartu, na ich ustach malowały się wielkie uśmiechy. Hermiona była zadowolona z występu, chociaż mikrofon zmienił jej głos tak, że publiczność widziała ją poruszającą ustami, natomiast po pomieszczeniu roznosił się głos Billy'ego Joela.  Występ przypadł Rosie i innym gościom Trzech Mioteł do gustu, ale dziewczyna miała inny powód do radości. Charles Olivander, ten Charles Olivander ją pocałował. A teraz szli przytuleni, tak że mimo zimna na dworze jej nadal było ciepło. Obok nich Harry i Ginny nadal opiewali jej talent. Ona tylko uśmiechała się i paliła buraka na zmianę. Droga minęła im bardzo szybko. Po chwili byli w zamku, kierując się na kolację. Po niej jeszcze długo siedziała z Charlesem w salonie wspólnym i gdyby nie pewien debil, który wyzwał ją na pojedynek, mogłaby przesiedzieć tak całą noc.
  - Muszę już iść - powiedziała smutno, podnosząc się. Charles spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
  - Zostań jeszcze - poprosił.
  - Wybacz, nie mogę. Świetnie się dzisiaj bawiłam.
  - Ja też - Charles wyciągnął dłoń, którą ona chwyciła. Trzymając się za ręce podeszli pod drzwi prowadzące do dormitorium dziewcząt. Na schodach było ciasno i ciemno, co wprawiło ją w dziwny nastrój. - Musimy to kiedyś powtórzyć. - Zaśmiała się. - Co ?
  - Gdy ktoś wali taki tekst, to zazwyczaj znaczy : "Było fajnie, ale jesteś taką nudziarą, że cud, że przeżyłem. Do zobaczenia nigdy". - Chłopak zaśmiał się.
  - W takim razie - spojrzał jej w oczy, na tyle na ile pozwalała ciemność. Pod tym wzrokiem serce Hermiony zaczęło szybciej bić. - Chciałem to zrobić później, ale ... Hermiono Granger, czy zostaniesz moją dziewczyną ?
  - Hm... zastanówmy się ... - Gryfonka grała na zwłokę, ponieważ rzeczywiście nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jakaś jej część kazała jej go spławić i zamknąć drzwi przed nosem, natomiast druga chciała, żeby dziewczyna się zgodziła. Chwilę biła się z myślami, by odpowiedzieć:
  - Tak - Charles przysunął ją do siebie delikatnie, chcąc by to teraz ona przejęła inicjatywę. Dziewczyna przybliżyła swoją twarz do jego i pocałowała go. Było to niesamowite uczucie. Bardziej intensywne niż ten całus w knajpce. Ręce chłopaka spoczęły na jej plecach i zaczęły przesuwać się w dół, aż spoczęły na jej biodrach. Ona natomiast zarzuciła mu ręce na karku, a po chwili wplotła je w miękkie włosy chłopaka. Ich usta poruszały się synchronicznie przez chwilę, ale w końcu zabrakło im tchu. Oderwali się od siebie, a policzki mieli przyozdobione szkarłatem. Na ich twarzach malowała się radość.
  - Dobranoc - powiedziała Hermiona kładąc rękę na klamce. Chłopak nachylił się i złożył na jej ustach całusa.
  - Dobranoc - odpowiedział Charles i zaczął schodzić do salonu. Dziewczyna dotknęła swoich ust i uśmiechnęła się. Nacisnęła klamkę i weszła do pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz