20 listopada 2012

Rozdział 12


- Granger ! - ktoś krzyknął tuż nad jej uchem. Dziewczyna otworzyła oczy, zaskoczona. Zobaczyła nad sobą Malfoy'a.  Nie ma co, piękny początek dnia …
- Co jest ? - zapytała ochrypłym głosem. Nie była to zwykła poranna chrypka, ponieważ z każdym słowem dziewczyna czuła się, jakby przełykała żyletki. Świetnie.
- Raczej, która jest - powiedział chłopak. - Dochodzi dziesiąta.
- Co ? - Hermiona zerwała się łóżka.
- Radziłbym się pośpieszyć - rzucił Malfoy i wyszedł z Pokoju  Życzeń.
Hermiona dopadła do drzwi, które się pojawiły i pognała do wieży.
- ­Magma - dziewczyna nie miała zielonego pojęcie skąd Gruba Dama bierze pomysły na hasła. Obraz nie poruszył się. Znajdująca się w nim kobieta nawet na nią nie spojrzała. - Magma.
- Nie, Hermiono - rozległ się głos Neville'a zza obrazu. - E… mogłabyś mnie wypuścić ? - Chłopak tyle czasu spędził pod tym obrazem, czekając, aż ktoś poda mu prawidłowe hasło, że przeszedł z Grubą Damą na "ty".
- Nie, dopóki nie pójdzie sobie stąd ta dziewczyna podszywająca się za Gryfonkę - powiedziała wyniośle kobieta.
- Podszywająca się ? Używam tego przejścia kilkanaście razy dziennie od kilku miesięcy ! - kobieta nie zareagowała.
-  Hermiono ! - Neville musiał nieźle się wydzierać, żeby było go słychać z drugiej strony. - Hasło to Kaput Ślizgoni. - No tak. Nawet Gruba Dama świętuje wczorajsze zwycięstwo. Wczoraj. Mecz. Ręka. Charles. Ginny. Oni w szatni. Wspomnienia poprzedniego dnia powróciły bardzo wyraźnie. Hermiona walczyła chwilę z łzami, gdy w końcu udało jej się wykrztusić:
- Kaput Ślizgoni - obraz z westchnieniem odsłonił przejście.  Hermiona weszła do salonu, gdzie czekał na nią Neville. - Dzięki.
- Nie ma za co - odpowiedział, dumny. Pierwszy raz to ktoś inny nie znał hasła, a on mógł posłużyć mu pomocą. - Wow.
- Wiem. Mam niezłą chrypkę - oprócz ochrypnięcia, jej głos zmienił barwę na trochę niższą, bardzo przyjemną dla ucha.
- Nie, to twoje włosy …
- Wiem. Stos siana.
- Chodzi mi o to - zaczął niecierpliwie - że są bardziej twoje. Bardziej hermionowate.
- Hermionowate ?  - dziewczyna podeszła do lustra. Na jej głowie piętrzyła się burza loków o orzechowej barwie (takiej, jaką miała wcześniej, lata temu), sięgająca daleko za linię ramion - aż do połowy łopatek. Zawsze marzyła, żeby mieć takie włosy. Teraz marzenia stały się rzeczywistością, a to świadczyło o jednym - jej dwie dusze scaliły się w całość.  Świetnie.
- Wow - powtórzyła za przyjacielem.
- Idę do Wielkiej Sali - powiedział Neville i wręcz wybiegł z pokoju.
Dziewczyna udała się do łazienek i wzięła szybki prysznic, starając się nie zmoczyć włosów. Zaklęciem przywołała czyste ubrania. Hermiona wspięła się po schodach do dormitorium i weszła do środka. Brudne rzeczy włożyła do specjalnego kosza, który leżał po łóżkiem. Rozejrzała się po pokoju. Zwykły, szkolny pokój, w którym tylko gdzie nie gdzie widać było dziewczęcą  rękę: poduszki na łóżku Lavender były różowe, Parvati miała nad swoim plakat z Taylorem Lautnerem, a Olivia swoją szafkę zawaliła romansami. Natomiast u Hermiony był to plakat z filmu "Historia Kopciuszka" z Hilary Duff. Jako 11-latka pokochała ten film i niektóre kwestie znała nawet na pamięć. Zaskoczenie na twarzach przyjaciół, gdy go po raz pierwszy zobaczyli było nawet zabawne. W końcu komedia romantyczna nie bardzo pasowała do mola książkowego, ale cóż, ludzie są pełni niespodzianek. Ruszyła w stronę drzwi, gdy cofnęła się do swojej szafki, którą zaczęła przetrząsać w poszukiwaniu gumki. Co prawda, ostatnimi czasy rzadko ich używała - nie licząc treningów i meczów - ale przecież musiała mieć jeszcze jakieś. W końcu dopadła jedną, która chowała się w samym kącie i zaplotła sobie koka na czubku głowy. Tak przygotowana wyszła z salonu na korytarz. Dopiero w pobliżu Wielkiej Sali pojawił się dziwny ucisk w żołądku, ręce zaczęły się pocić i trząść. Obraz Ginny i Charlesa stawał się coraz bardziej wyraźny.  Hermiona oparła się o ścianę i wzięła kilka głębszych wdechów. Musi się uspokoić. Minęły ją dwie dziewczyny z Ravenclawu. Oby dwie przez dłuższą chwilę odwracały głowy i szeptały między sobą. No tak, cała szkoła już pewnie wie o tym, co się stało poprzedniego dnia. Dziewczyna w końcu zebrała się w sobie i ruszyła w stronę drzwi do Wielkiej Sali. Uczniowie, którzy ją mijali rzucali jej najróżniejsze spojrzenia od pocieszających do typu "a nie mówiłem", co bardzo ją zaskakiwało.
- Nie martw się - powiedziała do niej Luna, która dołączyła do dziewczyny w drodze na śniadanie. - Pewnie Gnębiwtryski pomieszały mu w głowie.
- Dzięki, Luno - odpowiedziała uśmiechając się blado. Podziwiała Krukonkę, że jest wstanie widzieć wszystko w biało-czarnych barwach, a za razem rozróżniać jakieś szarości. 
Przy stole Gryffindoru nadal siedzieli Ginny i Charles, ale w pewnym oddaleniu od reszty uczniów. Harry, z ponurą miną, mieszał łyżką w misce pełnej rozpuszczonych płatków, koło niego Dean i Seamus szeptali o czymś z Lee Jordanem, bliźniacy przysłuchiwali się uważnie tej wymianie zdań, natomiast Ron rozmawiał z Percym, co było dość rzadko spotykanym widokiem. Luna skręciła w stronę Krukonów, natomiast Hermiona podeszła do przyjaciół.
- Cześć Wam - przywitała się, siadając koło Harry'ego.  Wesleyowie, Jordan, Dean i Seamus odskoczyli od siebie jak oparzenie.
- Cześć i tobie, królowo - zaśmiał się Fred. Reszta mruknęła coś w odpowiedzi, natomiast Harry na chwilę przerwał mieszanie w papce z płatków. 
Nagle George i Fred obsiedli ją z obydwu stron. Jak zwykle.
- Słuchaj, Hermiono - zaczął George, trochę za głośno, jak na zwykłą rozmowę. - Chcieliśmy powiedzieć, że jest nam z Fredem, Ronem i Percym bardzo głupio z powodu tego co zrobiła nasza głupia siostra i prosić cię o wybaczenie.
- Harry jeszcze nie odpowiedział - dodał Fred.
- Nie - powiedziała Hermiona, na co obydwóm (a właściwie to całej męskiej części Weasley'ów ) zrzedły miny. - Nie wybaczę wam, bo nie mam czego - odetchnęli z ulgą. - Jak sam stwierdziłeś, to Ginny namieszała, a nie wy.
- Świetnie - George przytulił ją tak, że powoli zaczynało jej brakować powietrza, natomiast Fred potargał jej grzywkę.
- Btw, ładne włosy - zaśmiał się.
- Dzię-ę-ęki - wydukała w szatę jego bliźniaka.  
- Skoro wybaczyłaś im to z wczoraj - wtrącił się Jordan, a Hermiona przewróciła oczami. Chłopcy. - To wybaczysz nam też to - nagle nad ich głowami przeleciało kilka petard, a bliźniacy, Lee, Dean, Seamus, Ron, Percy, Lavender, Patil wstali i zaczęli śpiewać jej : Happy Birthday !, do którego dołączyła się potem część Krukonów, Puchonów i prawie cały Gryffindor - nawet Neville, który przyleciał nagle, ciągnąc za sobą na zaklęciu kilka pudełek opakowanych w kolorowy papier. Hermiona siedziała zawstydzona z rumieńcami na twarzy.  Jak mogła zapomnieć o swoich urodzinach?! No fakt, był przecież 6 grudnia ! Tego dnia skończyła 15 lat.  Gdy skończyli, ona również wstała.
- Dziękuję wam bardzo - powiedziała swoją chrypką, na co wszyscy się zaśmiali. Potem zaczęła przechodzić z rąk do rąk.
- Wszystkiego najlepszego, młoda ! - Fred i George stanęli przed nią z jednym z tych kolorowo opakowanych pudełek.
- Mogę to otworzyć ? Nie wybuchnie mi w twarz ? - dopytywała się niespokojna.
- Tchórzysz ? - spojrzeli na nią z kpiarskim uśmieszkiem.
- Nie tchórzę - powiedziała, lekko urażona i zaczęła odpakowywać prezent.  Była to duża szkatułka pełna fałszywych różdżek, piór piszących z błędami ortograficznymi, dmuchawkami, krwotoczkami, tym śmiesznym toffi, od którego Dudley'owi urósł język i mnóstwo najróżniejszych słodyczy. - Dzięki.
- Nie ma za co - odpowiedzieli chórem.
Potem pojawił się przed nią Lee Jordan. Jego prezent był owinięty tylko w papier. Hermiona odpakowała go spokojnie. Na jej dłoni leżała para nowych ochraniaczy na dłonie i nadgarstki z dodatkowo naszytym herbem Gryffindoru na zewnętrznej stronie. No tak. Największy fan Quidditcha w szkole.
- Dzięki, Lee, są genialne - chłopak uściskał ją.
- Damy wycisk Krukonom ! - wykrzyknął, na co kilkoro wychowanków domu Kruka spojrzało na niego krzywo.
- Wszystkiego Najlepszego, Miona - nawet Lavender i Patil miały dla niej prezent. - To ci pomoże znaleźć sobie kogoś lepszego niż on - Lavender chciała dobrze, ale wyszło, jak wyszło. Parvati uśmiechnęła się tylko pocieszająco. Hermiona trzymała w ręce "Poradnik młodej Czarownicy. Jak znaleźć chłopaka i nie zwariować".
- E… dzięki. To bardzo miło z waszej strony - powiedziała. Poranne łzy wróciły z jeszcze większą siłą.
- Widzisz, mówiłam ci, że jej się spodoba - Lavender triumfowała nad przyjaciółką.
Od Neville dostała uroczą roślinkę - małe, słodkie, czerwone różyczki, które wiecznie kwitły, a w równonoc wiosenną, jeden pączek zmieniał się w rzecz, o której się marzyło. Gdy ostatni pączek zniknie, wtedy roślinka marnieje i usycha. Jej miała 8 pączków. Od Rona dostała książkę o smokach - najnowszy spis wszystkich gatunków, którą specjalnie przysłał mu Charlie. Percy, ze znaczącym uśmieszkiem wręczył jej gruby zeszyt. Pierwsza strona głosiła : Notatnik prefekta.  Na końcu pojawił się Harry.
- No, więc … - zaczął niepewnie - … wszystkiego najlepszego.  Podał jej ostatnie pudełko, które zostało na stole. Dziewczyna odpakowała prezent. W małym pudełeczku spoczywała bransoletka z plecionka z kółeczek. Do jednego z nich przyczepiona była mała literka H. - Wybraliśmy to ... z … Ginny … już jakiś czas temu - pod koniec zdania głos mu się załamał. Hermiona szybko włożyła bransoletkę.
- Dziękuję ci, jest przepiękna - powiedziała, po czym go przytuliła. Usłyszała przerwanym oddech Harry'ego i ścisnęła go mocniej. - Wszystko będzie dobrze - poczochrała mu włosy z tyłu głowy. - Musi być.
Harry odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy.
- Wiem.
Do Wielkiej Sali wleciała sowia poczta. Hermiona zauważyła Maleńką, dźwigającą wielką paczkę. Sówka leciała nierówno, znoszona ciężarem na boki. Dziewczyna podniosła wysoko ręce.
- Chodź, malutka - sowa położyła jej paczkę na rękach i usiadła na niej. - Matko, jakie to ciężkie.
Hermiona uwolniła łapkę Maleńkiej, za co to podziękowała uszczypnięciem w ucho. Sówka podeszła do jej pucharu napełnionego wodą i bez większego skrępowania zaczęła z niego pić.  
- Od kogo ? - zainteresował się Dean.
- Od Hagrida. Przesyła tort - dziewczyna odpakowała go. Był nawet całkiem niezły. Owocowy, jasny placek oblany żółtą i czerwoną polewą. I ten napis : Sto lat, Hermionko. Hermionce od razu zrobiło się cieplej na sercu. Do pakunku dołączona była kartka wypisana jego koślawym pismem. Gryfonka i tak je uwielbiała.
Pojawił się także Erroll niosący paczkę dość pokaźnych rozmiarów. Ron zrobił miejsce dla puchacza przed nim i Percym, lecz ten spojrzał na nich dziwnie i wylądował na talerzu Hermiony, niszcząc jej tost.
- To dla mnie  ? - spytała ptaka, który pokiwał głową. Hermiona otworzyła pakunek. Na jego wierzchu spoczywał liścik od państwa Weasley'ów i Billa z życzeniami urodzinowymi. W środku znalazła pełno ciastek domowego wypieku (od Molly Weasley), zaczarowany mugolski budzik (od Artura Weasley'a ) i smoczy kieł zawieszony na rzemyku (podobny do tego, który Bill nosił zawieszony na uchu), którego długość była idealna, by nosić go na ręce.  Zawiązała go na prawym nadgarstku - na lewym spoczywał prezent od Harry'ego i Ginny. - Skąd wasi rodzice wiedzieli ?
- Weasley'owie mają swoje sposoby - puścił do niej oko Fred. Tak właściwie, to powinna spytać, skąd oni wszyscy wiedzieli o jej urodzinach. Przecież nikomu nie podawała tej daty. Hogwartczycy to Hogwartczycy.
Gdy wracała do pokoju w towarzystwie przyjaciół, złapali ją Tonks i Lupin. Po wylewnych życzeniach Dory, które składała w imieniu obydwojga, podarowali jej książkę : "Pociąg Transylwański. W  podróży przez nieznany świat." autorstwa … Syriusza Blacka. Hermiona wpatrywała się w to nazwisko przez chwilę.
- Tego Syriusza Blacka ? NASZEGO Syriusza Blacka ? - zapytała Tonks.
- Tego samego. Skoro nie jest już poszukiwanym uciekinierem z Azkabanu, zajął się swoją pasją - czyli podróżami. A że przy okazji napisał książkę, to wyszło mu tylko na dobre - Dora była dumna z kuzyna. Bardzo.  Hermiona otworzyła dzieło Łapy na pierwszej stronie : "Dla Hermiony w dniu 15 urodzin. Tonks, Remus i Syriusz. "
W dormitorium czekał na nią jeszcze jeden prezent.  Tuż przy jej łóżku stał wielki kufer, oblepiony mnóstwem naklejek. Dokładnie w takim samym Hermiona trzymała swoją gitarę - klasyk 3/4, który był w takim stanie, że bała się go dotknąć. Ale przecież zostawiła gitarę w domu, tysiąc kilometrów stąd. Położyła pudło na łóżku i otworzyła zamek. Zawiasy puściły, z lekkim jękiem i jej oczom ukazała się nowa, akustyczna gitara. Ale jakim cudem ona się znalazła tutaj, w Hogwarcie ? Dziewczyna wyjęła instrument.  Dopiero teraz zauważyła, że miał już założony, jak to ona nazywała, chwytak, tak, że nie musiała siedzieć, by móc grać. Liścik od profesor McGonagall tłumaczył, że przysłali ją jej rodzice. Jak to było możliwe ? Normalna poczta dochodziła do szkoły ? Przecież to niemożliwe ! Będzie musiała jeszcze raz przekartkować Historię Hogwartu.  
- Grasz ? - Pati spojrzała z zachwytem na instrument.
- Trochę i raczej słabo. Tyle, żeby sobie podegrać.
- Och. A zagrasz coś dla nas ? - Hermionę korciło, żeby wypróbować gitarę, ale jeszcze nigdy nie grała przy większej publiczności - no, może nie licząc ogniska u jej koleżanki, ale wtedy większość uczestników była wstawiona i chowała się w domu.  Ale teraz nie miała czasu. W końcu idzie kupić sukienkę, a to zabierze jej całe przed i popołudnie.
- Bardzo chętnie, ale innym razem. Może wieczorem ?
- Okej - mina Pati trochę zrzedła, ale pocieszona wizją wieczora, uśmiechnęła się.

- Granger ! - głos Malfoy'a dogonił ją na korytarzu, gdy zmierzała w stronę wyjścia.
- Co ?
- McGonagall prosi nas do swojego gabinetu - powiedział. Znowu ?  Drugi raz w ciągu dwóch dni, a to nie wróżyło nic dobrego. Dziewczyna bez słowa zawróciła. Szli w milczeniu aż do drzwi nauczycielki. Chłopak zapukał.
- Proszę - rozległo się. Malfoy otworzył drzwi i pierwszy wszedł do środka. Za nim Hermiona. - Jesteście, dobrze. Tak więc, mam dla państwa dwie informacje. Myślę, że obydwie dobre. Wasz szlaban zostaje odwołany - uśmiechnęli się jak na zawołanie - na rzecz prób u profesora Flitwicka - miny im zrzedły. Ich dodatkową karą - a teraz jedyną - było wzięcie udziału w musicalu, który będzie miał być wystawiony pod koniec roku szkolnego. Na razie dostali tylko scenariusze.
- To znaczy, że próby będą się odbywały codziennie ? - zapytała Hermiona.
- Nie, dni i godziny prób ustalicie z profesorem. Zwolnienie ze szlabanu traktujcie jako … nagrodę za dobre sprawowanie - powiedziała, patrząc na nich uważnie znad okularów. - Możecie iść - odwrócili się. - Czekajcie, o mało bym nie zapomniała. W czwartek jest pierwsze przygotowanie do balu, w Wielkiej Sali po kolacji.
- Pani profesor - zwrócił się do niej Malfoy. - Wtedy trwa trening Ślizgonów.
- Ach tak - McGonagall sprawiała wrażenie, jakby słowa chłopaka w ogóle jej nie obchodziły. - Panno Granger, myślę, że zważając na okoliczności, będzie pani mogła podzielić się z panem Malfoy'em naszą małą tajemnicą. A panu radzę, by ona nią została.
- Oczywiście, pani profesor - odpowiedzieli chórem i wyszli, żegnając się.
Hermiona zaczęła się oddalać od chłopaka, gdy ten dogonił ją na schodach.
- Mam do ciebie sprawę, Granger - powiedział.
- Nie możemy tego omówić później ? - Hermiona chciała jak najszybciej znaleźć się w Hogsmead.
- Możemy.
- Świetnie - dziewczyna przyśpieszyła. Pewnie grupa już wyszła. 

Hermiona przeglądała wieszaki pełne sukienek. Do tej pory przymierzyła ich bardzo dużo, ale nadal nie znalazła tej "jedynej". Zawsze coś było nie tak. Jeśli kolor pasował, to fason był nie za dobry i na odwrót. Dziewczyna nienawidziła samotnego robienia zakupów, bowiem wolała mieć przy sobie kogoś, kto by jej doradził. I miałaby Ginny, gdyby nie … Kilka głębszych wdechów. W końcu udało jej się znaleźć coś, co wyglądało bardzo interesująco, na dodatek do sklepu weszła Luna, do której w sprawach ubioru Hermiona miała ogromne zaufanie.
- Ładnie wygląda na tym wieszaku - powiedziała Krukonka.
- Mam nadzieję, że na mnie również.
- Pewnie tak. Przymierz - Gryfonka nie potrzebowała dalszej zachęty.
Po chwili wyszła z przymierzalni. Sukienka była czerwona z szerokimi ramiączkami. Dekolt w literkę V była nie za duży, taki w sam raz. Tuż pod stanikiem przechodził pas marszczonego materiału, oddzielająca górę sukienki od dołu, który był prosty, tylko pod koniec lekko się rozchodził, tworząc parasolkę. Sukienka sięgała jej do kolan.
- Zapniesz mi ją ? - spytała Luny, odwracając się plecami do dziewczyny.
- Jasne - Luna szybko poradziła sobie z zamkiem. - Ładnie wyglądasz, tylko jeszcze rozpuść włosy.
Kaskada loków zakryła odsłonięty kawałek pleców, a całości dodała uroku. Hermiona przejrzała się w lustrze. Wyglądała ładnie. Po chwili pojawiła się sprzedawczyni i zaczęła bardzo gorąco zachwalać sukienkę, co było dość zastanawiające. Gryfonka wykonała parę obrotów, sprawiając, że sukienka zmieniła się w parasol. Lubiła taki fason. Zdecydowała się. Kupuje.  Hermiona z pewnym żalem ściągnęła z siebie sukienkę.  Wychodząc z przymierzalni spojrzała na cenę. Co ?! To jakaś przesada. Szybko odwiesiła ją na miejsce, pożegnała się i wyszła ze sklepu. Luna poleciała za nią.
- Czemu jej nie wzięłaś ? - spytała, gdy przystanęły kilka metrów od drzwi.
- Widziałaś cenę ? 100 galeonów ! Nie dałabym tyle za buty, a co dopiero za sukienkę.
- Może znajdziemy coś innego.
- To był ostatni sklep. Może za dwa tygodnie będzie coś nowego.
- Może. Idziemy gdzieś jeszcze ?
- Do Trzech Mioteł ?
- Nie. Tam już wiszą jemioły, będzie za dużo nargli - Hermiona zaśmiała się w duchu.
- No to może do Miodowego Królestwa ?
- Czemu nie.
***
Caroline Stone, młoda ekspedientka sklepu Styl Czarownicy siedziała znudzona za ladą. Co prawda była niedziela i dzieciaki z Hogwartu miały wyjściówkę, to jednak rzadko które tu przychodziło. Dziewczęta wolały te nowe, mugolskie marki, które niedawno wprowadzono na rynek i tylko czasem jedna, Pansy jakaś-tam wpadała tu, by kupić sobie kolejny absurdalnie drogi ciuch, by tylko raz go założyć. Ale przynajmniej sklep działał dalej. Caroline przyglądała się swoim czerwono-krwistym tipsom (od jednego zaczął odchodzić lakier), gdy do sklepu weszła dziewczyna, której jeszcze nigdy nie widziała. Zdobyła sobie przychylność Stone tymi żółtymi spodniami i pięknymi włosami.  Przeglądała sukienki. W Hogwarcie szykował się bal, czy coś takiego. Wybrała jedną z droższych, więc Caroline już zacierała ręce z radości. Jak kupi tą kieckę jej pensja z pewnością podskoczy.  Wyglądała w niej nawet nieźle, jednak nie tak dobrze jak Stone mogłaby wyglądać. Potem, nagle odwiesiła ją na wieszak i szybko wyszła zabierając ze sobą tę dziwną małą blondyneczkę o wielkich oczach. Pff ! Pewnie nie było ją stać. Idiotka. Oczywiście Caroline stać było na kupno tak drogiej sukienki, ale jej ona nie była potrzebna ! Dzwonek przy drzwiach dał znać, że przyszedł kolejny klient. Dziewczyna obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Na pewno był bogaty. Płaszcz, który miał na sobie, był prosty, ale bardzo elegancki. To samo można było powiedzieć o jego spodniach, butach czy samej czapce. W jego postawie było coś takiego władczego, stał z dumnie wypiętą piersią. Otaczała go aura tajemniczości i ciemność, które była bardzo pociągająca, tak samo jak blada, przystojna twarz i jasne włosy zaczesane na bok. Gdy mówił, jego twarz przybierała wyraz głębokiej pogardy, jakby usłyszenie jego słów i głosu było dla słuchacza wielkim zaszczytem. Wyglądał na góra 17 lat. Ale Caroline i tak się podobał. Obciągnęła swoją różową bluzkę z dużym dekoltem jeszcze niżej i poprawiła włosy. Blondyn skomentował to zachowanie uniesieniem brwi. Podszedł powoli do lady.
- W czym mogę panu służyć ? - powiedziała, pochylając się tak, że jej dekolt stał się jeszcze wyraźniejszy. Jak na razie żaden mężczyzna czy też chłopak nie był w stanie się jej oprzeć. Działała na nich jak magnes, dlatego przychodzili tu kupować absurdalnie drogie rzeczy dla swoich małżonek, tylko by popatrzeć na nią. Ten młody człowiek stanowił jednak wyjątek. Rozejrzał się po sklepie, szukając czegoś wzrokiem. W końcu zwrócił się do niej.
- Proszę mi podać tą sukienkę, którą przymierzała dziewczyna, która przed chwilą stąd wyszła.

Hermiona i Luna wracały z Miodowego Królestwa w całkiem dobrych humorach. W sklepie natknęły się na braci Weasley'ów i Harry'ego, którzy nie musieli się martwić o stroje, bo ich rodzice mieli im je wysłać w następnym tygodniu. W towarzystwie chłopaków przejrzały cały sklep, żartując i śmiejąc się. Luna się śmiała, Hermiona odpowiadała tylko uśmiechem, natomiast Harry nadal trwał w dziwnym osłupieniu i zaraz na jakiś czas mruczał coś pod nosem. Na dworze zaczął padać śnieg, gdy zanurzeni w nim po kostki brnęli do zamku. Gryfonka nie odzyskała swoim rękawiczek i zaczęły odmarzać jej palce. Co chwilę chuchała w dłonie.
- Gdzie masz rękawiczki, Hermiono ? - zapytał Harry.
- Zostały … w zamku - dokończyła, nie chcąc przypominać chłopakowi poprzedniego dnia. Ten natomiast ściągnął swoje.
- Masz - wręczył jej swoje.
- Nie, Harry, teraz ty będziesz marznął.
- Bierz i nie narzekaj - powiedział.
- Dzięki - przyjęła rękawiczki z wdzięcznością.  Były przyjemnie wygrzane.
- Wczorajszy mecz był ZARĄBISTY - zaczął Fred. Hermiona jęknęła w duchu. Wczorajszy mecz i to, co się po nim działo to wspomnienia, które chce jak najszybciej wymazać z pamięci. Hermiona, Harry i Luna wycofali się z grupy, która teraz zażarcie dyskutując o meczu posuwała się do przodu, kiedy oni zostali z tyłu.
- Harry - zwróciła się do chłopaka Luna - słyszałeś może o skrętościskach ?
- Nie - odpowiedział.  - Co to ?
- Takie małe stworzonka, które dostają się do człowieka przez noc, wlatują do … - Harry i Luna jeszcze bardziej zwolnili i Hermiona została sama na środku drogi, zamknięta między grupkami. 
Szła chwilę zamyślona.  W jej głowie znów pojawił się Charles, a ona chciała go jak najszybciej wyrzucić. Niema walka trwała już jakiś czas, gdy nagle usłyszała śmiech Harry'ego. Krótki, delikatny, ale śmiech. Odwróciła się, ale chłopak z powrotem miał na twarzy ten swój grymas. Ile można ? Dochodzili już do zamku, gdy wszyscy wyrównali.  Ron właśnie wyżalał się, że musi na bal iść z Hanną Abbott.
- Ale to nic! Hermiona trafiła gorzej - czemu on jest takim paplą ? 
- Serio ? Kogo masz ? - George spojrzał na nią uważnie.
- Młodego Malfoy'a - powiedziała, dość normalnie.
- Uu… kondolencje, młoda - rzucił Lee.
- Dzięki - mruknęła, dla żartu wpadając na niego bokiem, za co oberwała ze śnieżki. Oddała. I tak zaczęła się wielka bitwa, w którą zostali wciągnięci również inni uczniowie.
Jakiś czas później, Hermiona czekała na Lunę pod Pokojem Wspólnym Krukonów. Dziewczyna została zaproszona przez Harry'ego do Wieży Gryffindoru, co Hermiona gorąco poparła, jednak teraz w mokrych spodniach było jej trochę zimno i modliła się w duchu, by Krukonka się pośpieszyła. Luna miała na Harry'ego zbawczy wpływ, dlatego Gryfonka chciała, by spędzali ze sobą jak najwięcej czasu.  Była nawet gotowa oddać jej swój pokój.  Po chwili Luna wyszła do Hermiony. Miała na sobie włochaty żółty sweter, fioletowe legginsy i puchate kapcie. Blond włosy spięła w kitkę.
- W końcu - jęknęła Hermiona, co Luna skomentowała swoim zabójczym uśmiechem. Wyglądała jak elf.
Szły po schodach, gdy z naprzeciwka pojawił się Malfoy.
- Pójdziesz sama  ? - spytała Gryfonka, Krukonki. - Muszę coś załatwić.
- Jasne - Luna raźnie wbiegła po schodach. 
- Malfoy ! - dziewczyna zawołała za chłopakiem.
- Czego ? - Ślizgon wyraźnie nie był zadowolony, że Hermiona zaczepia go przy innych. W końcu… była, kim była.
- Chciałeś o czymś porozmawiać ? - powiedziała niepewnie, zbita z tropu, ostrym tonem.
- Już nie.
- Ale…
- Nie ważne - odciął się i odszedł.
- Okeeej - dziewczyna była bardzo zaskoczona. O co mu mogło chodzić. Wzruszając ramionami, zawróciła i pognała w stronę wieży.  W Salonie Wspólnym większość uczestników bitwy wygrzewało się przy ciepłym kominku.  - Skoczę się przebrać i zaraz będę z powrotem - obiecała, gdy zaprosili ją do gry.
  Otworzyła drzwi do dormitorium i zobaczyła Lavender pochylająco się nad jej łóżkiem. Na dźwięk otwierania drzwi, dziewczyna podskoczyła jak oparzona i uciekła do swojego posłania.  Hermiona dopiero teraz zauważyła dwie paczuszki leżące na jej łóżku. Zamknęła drzwi i podeszła do bliżej niezidentyfikowanych rzeczy. Pierwszą poznała z daleka. Był to jej rękawiczki, które zostawiła w szatni. Koło nich leżała mała karteczka :

Zostały wczoraj w szatni. przepraszam, ale nie mam nic lepszego. Wszystkiego Najlepszego. i przepraszam, wybacz mi.
                                                                                                 Charles

Hermiona zgniotła kartkę i celnym rzutem wrzuciła do kosza. Nadal była na niego wściekła, ale przynajmniej oddał rękawiczki. Drugą rzeczą było prostokątne pudło, zawiązane wstążką z piękną kokardką na środku. Na pudle leżała zgięta na pół kartka z czerpanego papieru. Hermiona rozchyliła liścik.

Wszystkiego Najlepszego

Nic więcej. Żadnego podpisu.  Dziewczyna rozwiązała kokardkę i po chwili mocowania się ze wstążką, odchyliła pokrywkę. W pudle spoczywała sukienka, którą kilka godzin wcześniej oglądała w sklepie. Hermiona z niedowierzaniem wzięła ją do rąk. Kto podarowałby jej na urodziny tak drogą sukienkę ? I jeszcze ten papier …
- Od kogo ? - zainteresowała się Lavender. Oczy aż płonęły jej z podekscytowania. Chciała wiedzieć i Hermiona wiedziała, że dziewczyna Rona nie wypuści jej z pokoju dopóki nie pozna nazwiska osoby, która dała jej ten prezent.
- Nie wiem - skłamała. Choć nie do końca. Mogła jedynie się domyślać, ale nie bardzo podobała jej się ta odpowiedź. 
Około dziesiątej nadal tkwili przed kominkiem.  W większości odpuścili kolację, zapchani tortem Hagrida i innymi słodyczami, które Hermiona dostała na urodziny. Po kilku godzinach grania w najróżniejsze gry teraz siedzieli, zatopieni w rozmowach.  Hermiona siedziała z boku, wpatrzona w okno. Jutro rano będzie musiała, jak co poniedziałek, zerwać się wcześnie rano na trening. Z Charlesem.. Bardzo ją zranił. Prawdopodobnie jak nikt inny. A teraz będzie musiała spędzać z nim czas, słuchać się go, patrzeć na niego, kiedy jedyne, o czym marzy to nie mieć z nim nic wspólnego. Jakiś czas pociągnie, ale … ile można ? 

Mała zmiana. Nie będę już nadawać rozdziałom tytuły, tylko kolejne numery. Ten rozdział trochę zwalnia tempo i strasznie długo mi się go pisało, ale jest baaardzo ważny. Przepraszam za wszytskie błędy ortograficzne. Ps. Percy w mojej wersji został odmłodzony o kilka lat. Hope you'll like it ♥ 

2 komentarze:

  1. Ten blog jest cudowny *.* <3
    Czekam na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialna ta notka :D Motyw z prezentami- majstersztyk :D
    Już nie mogę się doczekać nowej notki, a przede wszystkim motywu z balem <3 Kocham Cię :D

    OdpowiedzUsuń