12 marca 2013

Rozdział 24


Następne tygodnie mijały Hermionie bardzo szybko, ale to dlatego, że była szczęśliwa. Harry wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego i, za dnia na dzień, uśmiechał się coraz częściej.  Ron zajęty ciągłym pilnowaniem Harry'ego kłócił się z nią rzadziej. Harry i Ginny zdawali się pogodzić, a Luna stała się coraz częstszym gościem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, z czego Hermiona była bardzo zadowolona, a Draco… Dziewczyna uśmiechała się na samą myśl o nim, nawet przez sen, a świadomość tego, że spotkają się po lekcjach, dawała jej siłę, by przetrwać dzień. Voldemort zszedł gdzieś na drugi plan, prawie znikając z jej życia. Prawie.
Po przekartkowaniu tysiąca gazet, w jej poszukiwaniach w końcu nastąpił, w swoim wyrazie dość brutalny, przełom. Derek Gregson zmarł po skończeniu drugiej klasy, potrącony przez samochód. Ironia losu. Czarodziej zginął w tak mugolski sposób… Pozostała czwórka nadal nie dawała o sobie znaku. Ktoś inny na miejscu Hermiony ucieszyłby się, że z listy zniknęło jedno nazwisko. Przecież znaczyło to, że jest coraz bliżej znalezienia Voldemorta. Natomiast Gryfonkę tylko to zirytowało. Jeśli tak dalej pójdzie, to się okaże, że nie będą mieli z kogo wybierać i w ogóle nie znajdą Voldemorta. Chciała pracować jeszcze szybciej i jeszcze efektowniej, jednak w tym przypadku te dwie rzeczy nie szły ze sobą w parze. Mogła jedynie poświęcić temu zajęciu jeszcze więcej czasu, co znaczyło zrywanie się wcześnie rano i specjalne pozwolenie od profesor McGonagall, by mogła po kolacji mogła iść do biblioteki, a nie jak inni uczniowie, siedzieć w dormitorium.  I to na tym mijały jej dni.
Oprócz Voldemorta, na głowę zwalił jej się jeszcze jeden problem. Wraz z rozpoczęciem się marca, powrócił sezon Quidditcha, co oznaczało wznowienie treningów, co oznaczało, że już nie będzie miała jak unikać Charlesa. Rozmowa na korytarzu była ich ostatnią, ponieważ żadne z nich nie bardzo garnęło się by wyciągnąć rękę na zgodę, więc jeszcze nie do końca ułożyli sprawy między sobą.
W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Przebierając się w szatni, Hermiona czuła dziwne skrępowanie. Próbowała się go pozbyć, żartując z Deanem i Angeliną, ale nawet oni nie byli w stanie go pokonać.  To nic takiego, pocieszała się w myślach. Tylko dwugodzinny trening prowadzony przez mojego byłego, który jest kapitanem. I obrońcą pętli, na które będę strzelać. Merlinie, zabierz mnie stąd ! Hermiona równie boleśnie odczuła brak Harry'ego, którego zastępował jakiś trzecioklasista, którego imienia nie zapamiętała.
Zanim wyszli na boisko, Charles dokładnie omówił z nimi strategię na mecz z Krukonami. Co prawda, puchar mieli praktycznie w kieszeni, ale po tym jak Slytherin rozgromił Hufflepuff 350 do 60, ich pozycja lidera stanęła pod znakiem zapytania. A za równo oni, jak i Ślizgoni grali z Ravenclawem w najbliższym czasie. Przez większość przemówienia Olivandera, Hermiona czuła na sobie wzrok chłopaka. Gdy spojrzała na niego za pierwszym razem, odwrócił wzrok. Za drugim to samo… i za trzecim też. Dziewczynie nie podobała się ta gra w kotka i myszkę. Zaczęła ignorować spojrzenia, zasłaniając się kurtyną loków i trwała tak do końca spotkania. Niestety, gdy wyszli z szatni na boisku, jej zasłona została związana w kitkę i powiewała na wietrze, odsłaniając zaczerwienione od zimna policzki. Bowiem, mimo tego, że był już marzec, pogoda była nienajlepsza.
- Herm ! - rozległo się wołanie Deana.
Gryfonka nie wiedziała, skąd zarówno on jak i Harry wytrzasnęli ten skrót, ale powoli zaczął się on przyjmować wśród reszty jej znajomych. Chłopak podał jej kafla, którego zręcznie złapała. Hermiona przycisnęła piłkę do siebie i ruszyła w kierunku pętli. Próbowała skoncentrować się na grze, ale migocząca już w oddali postać Charlesa bardzo jej to utrudniała. Jego ciemne oczy, patrzące na nią z tym osobliwym błyskiem, który zawsze był tylko dla niej… Potrząsnęła głową, próbując pozbyć się natrętnej myśli. W końcu jej się udało. Zamierzyła się i rzuciła. Ku jej zaskoczeniu, Charles nie wybronił rzutu. Wiedziała, że nie było to jej najlepsze uderzenie. Lekkie, bez większych zwodów, które Olivander powinien obronić przez sen. Chłopak jednak puszczał gole za każdym razem, nieważne, kto rzucał.
Do szatni wracali w ponurych nastrojach. Angelina co jakiś czas rzucała Charlesowi rozgniewane spojrzenie, Dean nie odzywał się całą drogę, natomiast Hermiona podejmowała w duchu bardzo trudną decyzję. Musiała wybierać między swoim szczęściem a dobrem ogółu, co nie było łatwe. Czy już kiedyś nie stanęła przed takim wyborem ? Wtedy wybrała dobrze, ale nie była pewna, jak to się skończy teraz. Dziewczyna przebrała się, złożyła równo strój i pogładziła go z czułością. Będzie za nim tęsknić. Szatnia zaczęła się powoli wyludniać, tak, że oprócz niej, zostali tylko Charles i bliźniacy. Hermiona wzięła głębszy oddech, by dodać sobie odwagi i podeszła do kapitana.
- Charles - chłopak odwrócił się, zaskoczony. - Odchodzę z drużyny - oświadczyła, wyciągając przed siebie strój.
- Jak to odchodzisz ?! - wydarli się bliźniacy.
- Spokojnie, chłopaki - zwrócił się do nich. - Załatwię to sam - Charles odwrócił się do niej. - Jak to odchodzisz ?!
- Normalnie. Nie będę już grała.
- Ale dlaczego ? - wtrącił się George.
- Możecie nas zostawić samych ? - poprosiła Hermiona. Bliźniacy niechętnie opuścili pomieszczenie.
- Teraz powiesz mi, dlaczego ? - zapytał Charles, przyglądając jej się uważnie.
- Po prostu znudziła mi się gra.
- Nie kłam, za dobrze cię znam. Powiedz prawdę.
- Chcesz prawdy ? - uśmiechnęła się smutno. - Odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego dzisiaj tak słabo ci szło.  Odchodzę, bo to nadal boli. Zarówno mnie i ciebie.  Bo nie mogę na ciebie spojrzeć, nie mając przed oczami Ginny wpijającej się w twoje usta i dlatego, że nadal mi na tobie zależy.
- Mnie również na tobie zależy.
- Wiem - Hermiona wzięła głębszy oddech. - Wiem.
- Skoro tak, to czemu nie chcesz spróbować jeszcze raz ?
- Mówiłam ci. Nie potrafiłabym znów tobie zaufać. Mogę wybaczyć, ale nie zapomnieć. A co to wtedy za wybaczenie ? Nie jestem wstanie zaufać nikomu, kto mnie zdradził. Tak będzie najlepiej.
- Przecież zawsze można znaleźć inne wyjście - upierał się Charles. - Ja mogę odejść, nie ty.
- Tylko, że ciebie potrzebuje drużyna, jesteś kapitanem. A na pewno znajdziesz kogoś na moje miejsce i to o wiele lepszego.
- Wiesz, że to nieprawda.
- Wiesz, że właśnie skłamałeś ? - Hermiona zaśmiała się. - Weźmiesz ode mnie ten strój, czy mam go wysłać poleconym ?
Charles zabrał szkarłatny materiał z jej dłoni.
- Jesteś pewna ?
- Jak nigdy. Tak naprawdę będzie lepiej - dziewczyna poczuła jak w kącikach jej oczu zbierają się łzy. Wytarła je szybko wierzchem dłoni.
Nagle Olivander przytulił ją.
- Będę tęsknić - wyszeptał.
- A ja w końcu się wyśpię - próbowała obrócić sytuację w żart, ale nie bardzo jej to wychodziło. - Trzymaj się. I macie wygrać ten puchar, bo inaczej osobiście skopię ci tyłek.
Odsunęli się od siebie.
- Będę pamiętał.
- Do zobaczenia - Hermiona ruszyła w stronę drzwi, porywając z ławki płaszcz.
- Poczekaj chwilę - Charles zatrzymał ją.
- Tak ?
- To serduszko… od kogo je dostałaś ?
- Serduszko… a, to! - dziewczyna wzięła w palce zawieszkę. - Od mojej mamy.
- Wcześniej go nie nosiłaś… - ton głosu chłopaka sugerował, że nie do końca jej wierzy.
- Dostałam je niedawno, jako rekompensatę za święta.
- Aha.
- Cześć.
- Hej.
Gryfonka ruszyła w stronę zamku.  W sercu czuła niesamowitą ulgę. Zamknęła na dobre rozdział z Charlesem i już nigdy nie chciała go z powrotem otwierać. Uwolniła się od przeszłości i wszystkich jej demonów. Była wolna, a jej serce w końcu miało jednego właściciela. Wiedziała, że minie trochę czasu, zanim znów stanie się taka jak wcześniej, ale teraz miała Draco, który stał się jej podporą.
Następny dzień nie był jednak tak dobry jak poprzedni.
Czyli oficjalnie zostałem Twoją matką ?
Ta notka przywitała ją rano na Historii Magii, gdy otworzyła swój specjalny zeszyt.  Nie bardzo jej się to podobało. Żadnego powitanie, tylko suche pytanie.
 W jakim sensie ?
Wczoraj powiedziałaś Olivanderowi, że naszyjnik dostałaś od swojej matki.
SKĄD TO WIESZ ?!
Spojrzała z niedowierzaniem na Ślizgona. Blondyn siedział zwrócony do niej bokiem, ale ona i tak widziała grymas, który pojawił się na jego twarzy. Gdy nie odpisywał dłuższą chwilę, napisała :
Draco, skąd wiesz o czym rozmawiałam wczoraj z Charlesem ?  Obyś miał dobre wytłumaczenie, dodała w myślach.
Po lekcjach w Pokoju Życzeń.
Hermiona ze złością zatrzasnęła zeszyt i wrzuciła go na spód torby. Czyżby Draco ją śledził ? Nie ufał jej ? W jej głowie pojawiły się setki pytań i chociaż słuchała wykładu nauczyciela, to nic z niego nie zapamiętała, szukając odpowiedzi.
Tego dnia lekcje ciągnęły jej się jak nigdy, a minuty mijały dłużej niż zwykle. Ani razu nie spojrzała na Dracona, chociaż nie raz miała na to wielką ochotę. Po raz pierwszy też, od początku roku, cieszyła się jak głupia na lekcję eliksirów. Warzenie czegokolwiek wymagało od niej wielkiego skupienia, więc przynajmniej na te 90 minut mogła wypchnąć Draco na drugi plan swojej świadomości. Lecz eliksiry były także jej ostatnią lekcją. Ociągała się z pakowaniem rzeczy jak tylko mogła (czyli do momentu, w którym Snape bezceremonialnie wywalił ją za drzwi), podczas, gdy Draco wyszedł jako jeden z pierwszych. Zastanawiała się, czy najpierw nie odnieść torby do dormitorium, ale po chwili namysłu stwierdziła, że byłoby to z jej strony niezłe przegięcie. Z mieszanymi uczuciami wchodziła po schodach na siódme piętro. Gdy dotarła na korytarz, od razu pojawiły się przed nią wielkie drzwi. Nacisnęła klamkę wstrzymując oddech.
Draco stał na samym środku prawdziwego Pokoju Życzeń, pełnego najróżniejszych rzeczy. Hermiona przeszła przez pokój, zostawiając po drodze torbę i stanęła naprzeciwko niego. Trwali tak przez chwilę w milczeniu.
- Draco, skąd wiesz o czym rozmawiałam wczoraj z Charlesem ? - zapytała ponownie, przerywając brutalnie ciszę.
- Dlaczego powiedziałaś mu, że dostałaś naszyjnik od swojej matki ? - chłopak spojrzał jej twardo w oczy. Ona jednak nie dała za wygraną.
- Skąd to wiesz ?
- Czekałem wczoraj na ciebie po treningu, schowany w szatni Slytherinu. Dlaczego ?
- Ponieważ mówię to wszystkim, którzy spytają mnie o to, od kogo dostałam ten naszyjnik.
- Dlaczego akurat od niej ?
- A od kogo innego mogłabym dostać serduszko ?
- Od jakiegoś cichego wielbiciela.  Albo od chłopaka, któremu się podobasz.
- Tak, i ludzie pokroju Freda i George'a nie odpuściliby, dopóki nie dowiedzieliby się kto nim jest. Dobrze wiesz, jak to by się skończyło.  Draco, o co ci tak naprawdę chodzi ?
- Czy… nadal czujesz coś do Olivandera ? - pytanie zawisło ciężko w powietrzu. Hermiona spojrzała na niego zszokowana.
- Słucham ?
- Słyszałem także tę część, w której mówiłaś mu, że nadal ci na nim zależy. Dlatego pytam, czy nadal coś do niego czujesz ?
- Nie - odpowiedziała.
- Na pewno - zakpił Draco, co dotknęło ją do żywego.
- Nie czuję nic do Charlesa - powiedziała z mocą. - Nie ufasz mi ?
- Ufam, tylko…
- Tylko ?
- Tylko byłaś z nim, a z twoich słów wynika, że nadal coś do niego masz.
- Mam jak do przyjaciela, Draco. Jest po prostu… bliższym kolegą, nikim więcej…
- Wysoki, przystojny, kapitan drużyny… przyznaj, że chociaż odrobinę ci się podoba - nie dawał za wygraną Draco.
Hermiona schowała twarz w dłoniach.
- Draco, proszę przestań !
- Takich rzeczy nie mówi się komuś, do kogo się nic nie czuje ! A ja chcę wiedzieć, na czym stoję. Kochasz go ?
- Kocham ciebie, idioto ! - wykrzyknęła, odkrywając twarz. - Kocham cię - powtórzyła, patrząc mu w oczy.
Hermiona nie wiedziała, kiedy te słowa wyszły z jej ust i była przerażona, gdy zrozumiała, co powiedziała. W napięciu czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony Dracona. Na to, że odpowie albo ją pocałuje albo wyśmieje… cokolwiek. On jednak stał nic nie mówiąc. A to zabolało mocniej niż słowa.
- Ok., rozumiem - powiedziała i odwróciła się.
Ruszyła w stronę drzwi, zabierając ze sobą torbę. Biegła całą drogę do pokoju, powstrzymując łzy. W dormitorium, rzuciła torbę na łóżko, porwała swój płaszcz i już chciała wychodzić, gdy jej uwagę przykuła mała karteczka leżąca na stoliku nocnym. Było to zaproszenie od Umbridge na rozmowę. Jeszcze tej ropuchy brakowało jej do szczęścia.
Po chwili Hermiona była już tam, gdzie chciała być. Na błoniach. Śnieg stopniał już jakiś czas temu, a brak deszczu gwarantował, że ziemia była sucha, więc dziewczyna usiadła na niej bez wahania i wpatrywała się w wodę.  Czuła się odrzucona. Gdyby Draco czuł do niej to samo, to przecież odpowiedziałby jej. Czy to takie trudne, wypowiedzieć dwa słowa ? Pewnie, były to te dwa najważniejsze słowa i zazwyczaj ludzie bardzo się denerwują przed ich powiedzeniem, ale skoro ona już to zrobiła, to Draco miał ten problem z głowy. Ale on najwyraźniej nie czuł do niej tego samego. Dlatego było jej tak cholernie wstyd. Wstyd, że się przed nim otworzyła, kiedy on w ogóle na to nie zareagował. Może to było za szybko ? Wyskoczyła z tym tak nagle, po niecałym miesiącu związku. Jednak to właśnie czuła. Kochała go. Jak jeszcze nigdy nikogo. I to właśnie jego. Jego z jego wszystkimi wadami, zachowaniami, szczegółami. Ze wszystkim. Przy nim czuła się bezpieczna i ufała mu. Mimo tego, co zrobił z nią Charles, potrafiła zaufać Draconowi i to on przywrócił jej wiarę w siebie i ludzi.
- Też cię kocham - usłyszała jego głos nad swoją głową. Draco usiadł koło niej.
- Coś długo czasu zajęła ci odpowiedź. Zastanawiałeś się czy warto kłamać ?
Chłopak wziął jej twarz w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Kocham cię, Granger - powiedział. - Byłem po prostu zaskoczony i … trochę zły.
- Dlaczego ?
- Bo chciałem powiedzieć to pierwszy i nie chciałem wierzyć, że mnie wyprzedziłaś.
- Męska duma wdaje się we znaki ?
- Można tak powiedzieć - uśmiechnął się. Hermiona przyszła do głowy bardzo interesująca myśl.
- Skoro już jesteśmy przy twoich wadach… - Draco spojrzał na nią groźnie. - Czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosny o Charlesa ?
- Ja ? Zazdrosny ? Żartujesz.
- Dlaczego nie ?
- Bo jestem zbyt przystojny, inteligentny, mądry, szarmancki…
- Skromny - dorzuciła Hermiona.
- … charyzmatyczny, utalentowany i przystojny, by być o niego zazdrosny.
- Idiota - skwitowała Gryfonka ze śmiechem.
- Ale twój własny - Draco objął ją ramieniem, a ona oparła o niego głowę. - Czyli pierwszą kłótnię jako para mamy już za sobą ?
- Myślę, że możemy odhaczyć ten punkt. Nie lubię się kłócić.
- Naprawdę ? Przez te wszystkie lata odniosłem nieco inne wrażenie.
- Czepiasz się.
- Ja tam lubię się z tobą kłócić - Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. - Ponieważ potem możemy się pogodzić w bardzo przyjemny sposób - uśmiechnął się łobuzersko.
- Naprawdę ? W jaki ?
- Zaprezentować ?
- Bardzo chętnie.
Draco pochylił się ku niej i pocałował ją. Przez ciało Hermiony przeszły przyjemne dreszcze. Uwielbiała, gdy to robili. Oddała pocałunek z taką intensywnością, że po chwili leżeli na ziemi śmiejąc się i sapiąc.
- To o co się kłócimy jutro ? - zapytała zaczepnie.
- Za dużo czasu spędzasz z Potterem i Weasley'em.
- Przecież obydwaj są zajęci… Wiem, masz za dużo żelu na głowie.
- Coś jeszcze ?
- Parę rzeczy by się znalazło.
- To dobrze, bo przed nami jeszcze dużo czasu.
Oby jak najdłużej, pomyślała Hermiona.


Cześć ! Przepraszam Was bardzo, ale niestety padł mi internet i dopiero dzisiaj w końcu przyszedł pan z serwisu i powróciłam do świata żywych :P W ramach przeprosin i uczczenia faktu, że mam teraz rekolekcje - 3 dni totalnego LUZU - jutro pojawi się mała niespodzianka ode mnie :)  

3 komentarze:

  1. Jej nareszcie <3 Genialne jak zwykle ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Naprawdę wspaniałe. Nie mogę znaleźć słów, żeby opisać moje odczucia. Pragnę więcej. Tylko szkoda, że Hermiona odeszła z drużyny...
    WSPANIAŁE!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zaczęłam czytać twojego bloga.Jest super :)

    OdpowiedzUsuń